Jakże wieloma talentami obdarzył Go Pan Bóg. Był harcerzem, żeglarzem, wychowankiem generała Mariusza Zaruskiego, oficerem Zawiszy Czarnego I, uczestnikiem obrony Warszawy, żołnierzem organizacji ALFA, Marynarki Wojennej AK, uczestnikiem Powstania Warszawskiego, współtwórcą Państwowego Centrum Wychowania Morskiego, wieloletnim zastępcą redaktora naczelnego Wydawnictwa Morskiego, kreatorem morskiej literatury fachowej i naukowej, redaktorem czasopism morskich, popularyzatorem wychowania morskiego, jednym z najwybitniejszych znawców polskiej książki morskiej. Dla nas animator Ruchu Światło-Życie i duszpasterstwa ludzi morza. Odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Krzyżem Partyzanckim, Warszawskim Krzyżem Powstańczym.
Stasia i Wisię Ludwigów poznaliśmy na początku naszej posługi pary diecezjalnej. To było zadziwiające, że podczas tego spotkania nie czuło się przepaści wiekowej. W ich domu panowało ciepło, rodzinna atmosfera. Kiedy Staś opowiadał o swoich przeżyciach związanych z Ojczyzną, żeglarstwem, początkami Ruchu Światło-Życie na Wybrzeżu, budową Gdyni, nie chciało się jechać do domu.
W Jego pokoju na ścianie wisiał portret gen. Zaruskiego, który nadał Jego życiu konkretny kierunek. Staś był II oficerem na Zawiszy Czarnym. Żeglarstwo było Jego wielką pasją. Pod „swoimi żaglami” wychował pokolenia. Było też zdjęcie Ojca, statua Niepokalanej.
Najczęściej rozmawialiśmy właśnie o początkach Ruchu, o spotkaniach z ks. Franciszkiem Blachnickim. Ze łzami w oczach opowiadał o swoim nawróceniu, jakie miało miejsce po długiej rozmowie i spowiedzi u Ojca Franciszka na Kopiej Górce. Był to rok 1975. Wisia zabrała do Krościenka zapracowanego Stasia, obiecując Mu solennie wypoczynek i łazikowanie po Gorcach. Jednak Pan Bóg zaplanował wszystko trochę inaczej. Okazało się, że pokój przeznaczony dla nich jest remontowany i rodzina została rozdzielona. Wisia, która czuła się tam jak w domu, trafiła pod skrzydła p. Doroty, a Staś dostał maleńki pokoik obok kaplicy kopiogórskiej, nieopodal Ojca. Będąc tak blisko - opowiadał - nie sposób było nie uczestniczyć w Eucharystii i adoracji Najświętszego Sakramentu. Gdy tylko Ojciec dowiedział się o zdolnościach Stasia, zaangażował Go do redagowania i przygotowywania do druku materiałów na powielaczu w piwnicach Kopiej Górki. Wówczas bardzo zbliżyłem się do Ojca - opowiadał Staś - zafascynowała mnie głęboka treść zawarta w materiałach. Nauki te można było od razu wprowadzać w życie, tworząc tym samym wzorzec postępowania dziecka Bożego. Tu dokonało się moje nawrócenie i moja osobista i małżeńska przygoda z Ruchem.
W 1976 roku Staś został zaproszony przez Ojca do udziału w I Kongregacji Odpowiedzialnych na Kopiej Górce. Tam też Ruch, rozwijający się dotychczas pod nazwą „Ruch Żywego Kościoła” przyjmuje nazwę „Ruch Światło-Życie”. Do dziś pamiętam - wzruszonym głosem opowiadał Staś - jak zabierałem głos przemawiając za słusznością tej nazwy wyrażającej charyzmat Ruchu. Charyzmat Ruchu, który pragnie dopomóc ludziom wcielać w życie codzienne światło Chrystusowej Ewangelii. Ten znak streszcza ideał dojrzałości chrześcijańskiej i określa metodę formacji polegającą na łączeniu dziedziny poznania z dziedziną życia i działania. Odtąd traktujemy Światło-Życie, jako nierozerwalną całość i drogę do pełnej, harmonijnej jedności w człowieku pomiędzy „światłem” a „życiem”. Od tego momentu, jak długo sił starczało, aktywnie uczestniczyłem w kolejnych kongregacjach i w życiu Ruchu.
Jako jeden z założycieli Krucjaty Wyzwolenia Człowieka Staś w dniu jej proklamowania 8 czerwca 1979 roku w Nowym Targu przez Sługę Bożego Jana Pawła II, niósł w procesji Księgę Czynów Wyzwolenia. Brał udział w wielkich i małych wydarzeniach rodzenia się wielkiego dzieła.
Ojciec Franciszek darzył Wisię i Stasia zaufaniem, gdyż to za ich przyczyną narodził się Ruch Światło-Życie na ziemiach diecezji chełmińskiej. Ile to materiałów przewozili różnymi sposobami, co wówczas było niebezpieczne. To opowiadała Wisia, a Staś widać było jak kontroluje, co mówi, czy nie przekręca faktów i od czasu do czasu coś dodawał. Swoje opowiadania podpierali zdjęciami, które są w specjalnym albumie. Każde zdjęcie, pamiątka przeżycia konkretnych wydarzeń, których pamięci nie zatarł czas. Siedzieliśmy zasłuchani i dotykaliśmy korzeni powstawania Ruchu Światło-Życie. Był on nam zawsze bliski, ale przy nich rodziła się miłość jeszcze większa, która trwa pomimo wszystko. Rodziła się w nas świadomość radosnego wybrania, wywołania do Ruchu, do posługi.
Staś opowiadał też o planach, jakie mieli z Ojcem. W kręgu bliskich Wisi i Stasia powstał pomysł zbudowania jachtu dla Jana Pawła II. Zrodził się plan Ad Fontes - śladami św. Pawła. Był to przyjęty przez Ojca Franciszka plan Oazy Nowego Życia IV stopnia, który byłby realizowany podczas rejsu pod żaglami. Staś zawsze urywał i mówił, że dokładnie o tych planach opowie później....
Odwiedziliśmy Stasia i Wisię podczas wizyty siostry Jadwigi w naszej diecezji. Spotkanie trzech już kruchych, a jakże wielkich ludzi. Ileż wspomnień się wtedy posypało. Każdy z nich wniósł swoje doświadczenie, swoje dziękczynienie Panu Bogu za tę drogę w Kościele. Spotkanie zakończyło się śpiewem i tańcem w wykonaniu Siostry i Wisi o godz.2300. To były piękne czasy, ilu wartościowych ludzi z charyzmą wtedy było... Pamiętasz jak Ojciec... Uczył nas... Dla nich to było jak relikwia, a my widzieliśmy, że są poruszeni, tym żyją.
Kiedy Ich odwiedzaliśmy, dzieliliśmy się wydarzeniami z diecezji, z Krościenka, z Kongregacji. Słuchali z zaciekawieniem, doradzali, pytali i - tego zawsze byliśmy pewni - wspierali nas modlitwą. Z wielką radością brali do ręki każdy List Domowego Kościoła.
Zawsze będziemy pamiętali oczy Stasia pełne ciepła, wyrozumiałości, spoglądające na Wisię. Mógł nic nie mówić - patrzył. A to spojrzenie było jak spojrzenie kochającego ojca.
Ostatnie nasze spotkanie było we wrześniu, kiedy przywieźliśmy Im nagrodę przyznaną przez Księdza Arcybiskupa - Wzorowa Rodzina. Jak bardzo się cieszyli z prezentów, jakie otrzymali. Widzieliśmy, ile jest w Nich skromności, kiedy mówili, że są niegodni tego wyróżnienia. Staś siedział przy stole i z namaszczeniem głaskał Maryję z ryngrafu mówiąc do Wisi: zawsze o takiej marzyłaś...
Wdzięczni jesteśmy za dar życia Wisi i Stasia dla naszej Ojczyzny, dla naszej diecezji, dla Ruchu Światło-Życie i dla nas. Przekazali nam wiernie ten depozyt, który otrzymali. Podzielili z nami to, co dla nich stało się ogromną wartością. Podzielili z nami swoje nawrócenie, doświadczenie trudu włożonego w bezinteresowne budowanie wspólnoty. Ich miłość umacniała się w Eucharystii, w Namiocie Spotkania. Tu rozwiązywały się najtrudniejsze sprawy, tu rodziła się cała ich posługa. Zafascynowali nas posłuszeństwem i współodpowiedzialnością za wielkie dzieło Boże, jakim jest Ruch Światło-Życie. Nieobecni na spotkaniach, przebywając w ciszy domowego sanktuarium są wciąż żywym świadectwem „Słowa” głęboko przyjętego, zasymilowanego, „Słowa”, które stało się życiem i tym życiem się dzielili - prawdziwie kochając. Dziękujemy Bogu za nasze z Nimi spotkanie i za ich codzienną modlitwę, zanoszoną w intencjach naszych i całego Ruchu. Jesteśmy przekonani, że Stasiu wstawia się za nami u Pana, a Wisia staje jak dotąd przy Nim. Dla nas są jednością w nadprzyrodzonym wymiarze, są świadectwem realizacji Sakramentu Małżeństwa.
Pan powołał Stasia do siebie. Potrzebował żeglarza? A może teraz żeglują razem z św. Pawłem i z Ojcem Franciszkiem po niebiańskich morzach?
Trudno jest pisać o Stasiu bez Wisi. Oni stanowili jedno, mówili do siebie z szacunkiem, ciepłym tonem. Wisia głaskała Stasia i mówiła: mój Staś. Nie robili nic nadzwyczajnego, cieszyli się każdym dniem, żyli na chwałę Pana oddając Mu się każdego dnia, byli przykładem dla innych ludzi. To najlepsza ewangelizacja. Byli świadkami a my uczniami.