Święta Paschy przeżyte w formie rekolekcji pozwalają oderwać się od codzienności i dają możliwość zanurzenia się w tajemnice Śmierci i Zmartwychwstania
Na Triduum przeżywane w formie rekolekcji zdecydowaliśmy się jechać po 10 latach bycia w Ruchu. Dlaczego tak późno? Ponieważ ciężko było przekonać siebie, że warto przeżyć Wielką Noc i oczekiwanie na nią nieco inaczej niż zwykle. Nieco inaczej czyli w naszym przypadku bez rodzinnych odwiedzin (co było szczególnie trudne do wyjaśnienia bliskim), bez tradycyjnych wypieków i malowania jajek, koszyczka ze święconką... Gdy podjęliśmy już decyzję pojawiła się odwaga obwieszczenia rodzinie, że nas nie będzie przy Wielkanocnym stole, a za nią pojawiło się zrozumienie rodziny. Nikt nie miał żalu ani pretensji.
Skoro zdecydowaliśmy się jechać, to od razu do Krościenka - mimo że w naszej diecezji co roku również są organizowane takie rekolekcje.
Wielkanoc na Kopiej Górce przeżywaliśmy cztery lata temu; nie pamiętam więc dokładnie przebiegu rekolekcji i poszczególnych nabożeństw. Pozostał w świadomości fakt, że właśnie wówczas „otworzyły mi się oczy i uszy” na to w czym tak właściwie biorę udział. I choć wcześniej prawie zawsze uczestniczyłam w całym Triduum w parafii (oczywiś-cie z małymi wyjątkami) to nie przypuszczałam, że nabożeństwa Triduum Paschalnego oraz Nocy Zmartwychwstania są tak głęboko przesycone symboliką, że bierze się udział w czymś tak głębokim i żywym. Moje odkrycie było to na pewno związane z samymi rekolekcjami - czyli wyciszeniem, skupieniem i dłuższym czasem przeznaczonym na modlitwy, ale niewątpliwie również z wyjaśnieniami i komentarzami czynności w których braliśmy udział. Najbardziej w pamięci pozostała mi noc czuwania z Chrystusem oraz Nabożeństwo o Imieniu Chrześcijańskim a także sama Noc Zmartwychwstania. Liturgia Wielkiej Nocy przeżywana w Kaplicy Chrystusa Sługi była tak piękna, że nikomu nie dłużyły się czytania i psalmy z których każdy śpiewany był na inną melodię. Nikt też nie miał chęci przerywać Radosnych Pieśni na zakończenie. Wszyscy śpiewali i śpiewali, a niedzielna Agapa była prawdziwie wspólnotowym przeżyciem. Jakież było moje zdziwienie, że niedzielnymi nieszporami właściwie kończy się świętowanie, że święto to nie niedziela i poniedziałek, ale całe Triduum.
Po rekolekcjach pozostał żal, że na tego rodzaju rekolekcje jedzie się właściwie tylko raz. Odtąd Triduum Paschalne przeżywane w parafii, choćby najlepiej przygotowane z osobistym zaangażowaniem i z o wiele większym zrozumieniem niż dotychczas - będzie tylko namiastką tamtego przeżycia. Nie sposób przecenić tego, że Święta Paschy przeżyte w formie rekolekcji pozwalają oderwać się od codzienności i dają możliwość zanurzenia się w tajemnice Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa we wspólnocie wiary, w obecności osób dla których jest to tak samo głębokie przeżycie, a nie kolejny punkt parafialnego programu.
A swoją drogą organizatorzy zadbali by pieczenie placków, malowanie jajek i szykowanie uroczystego śniadania nas nie ominęło...