Narodzić się na nowo

(194 -lipiec -sierpień2013)

z cyklu "Wieczernik Domowy"

Moje macierzyństwo

Jola

W osobliwy sposób - świadectwo

Kiedy pewnym stało się, że zostanę mamą, w moim sercu pojawiła się nieprawdopodobna radość, że poczęło się dzieciątko. Serce wypełnione było ogromną wdzięcznością dla Boga za cud poczętego życia. Moje serce stało się swoistym przekaźnikiem miłości, akceptacji, czułości wobec maleństwa. Kiedy urodziło się dziecko, a położna położyła je na sercu, szczęście było nieopisane. Świadomość, że tak cudnie Bóg urządził świat, że miłość małżonków owocuje nowym życiem napełnia mnie wciąż wdzięcznością.

Bezbronność i niewinność niemowlęcia postawiły mnie w stan najwyższej gotowości i wyzwoliły siły o jakich wcześniej mi się nie śniło. Mimo kilku pobudek w nocy wstawałam o piątej rano z uśmiechem na ustach, by dalej być dla dziecka, pielęgnować je, karmić, przytulać, kochać, z uwagą wpatrywać się w niego, obserwować jego rozwój, bawić się z nim. Fenomenem serca matki jest to, że wiele rozumie bez słów. Wie kiedy coś boli, a kiedy tylko coś przeszkadza, kiedy brakuje obecności osoby, a kiedy przytulenia. Serce matki jest wyczulone na to, by rezygnować z wielu własnych przyjemności i sprawić, by miłość mnożyła się przez jej przekazywanie.

Przeżywając szczęście narodzin pierwszego dziecka nie przypuszczałam, że te doświadczenia cztery razy będą moim udziałem. Bóg hojnie obdarował nasze małżeństwo czwórką skarbów, które przyjęliśmy z ogromną miłością. Jestem dumna ze swojej rodziny. Bycie mamą czwórki dzieci to duże wyzwanie. W subiektywnej ocenie muszę stwierdzić, że najłatwiej wychowuje się małe dzieci. Zmęczenie fizyczne niejednokrotnie sięga zenitu, ale też ma się przekonanie, że wiele rzeczy zrobiło się dobrze. Starsze dzieci nie wymagają pielęgnacji, ale czasem ostro walczą o „prawo” do wygody, egoizmu, lenistwa, co odbiera wiele sił psychicznych.

Pragnieniem moim i mojego męża jest wychowanie naszych dzieci do żywej wiary, miłości, odpowiedzialności i służby. Zależy nam, by ugruntować w sercach naszych dzieci przekonanie, że są powołane do świętości i każdy dzień do tego celu ma ich przybliżać. Wprowadzenie tego w życie stawia przed nami coraz to nowe wyzwania.

Czerpię ogromną satysfakcję z tego, że jestem mamą. Mam wrażenie, że dom tętni życiem, radością rozkrzyczanych, bawiących się dzieci, obecnością nastolatek i nastolatków mających już dużo „własnych” spraw. Cieszę się, że z otwartością mogę rozmawiać z dziećmi o Bogu, o wartościach, o tym co ważne, zachęcać do budowania dobrych relacji z rodzeństwem i rówieśnikami, pokazywać co w życiu najważniejsze i o co warto zabiegać. Zawsze cieszę się widząc własne dzieci bawiące się wspólnie, rodzeństwo spędzające razem czas, zaprzyjaźnione ze sobą. Cieszę się, że stajemy całą rodziną przed Panem Bogiem modląc się do niego, a potem przytulając, całując i błogosławiąc nasze dzieci. Zawsze z wielką radością przyjmuję je, gdy przychodzą żeby porozmawiać, obserwuję, jak z odpowiedzialnością wywiązują się z powierzonych zadań lub z własnej inicjatywy pomagają w domu. Cieszę się ich wrażliwością na sprawy drugiego człowieka, taktem, serdecznością i troską z jaką podchodzą do innych. Z wdzięcznością obserwuję, jak troszczą się o ciszę, gdy widzą, że się modlę lub gdy śpię. To wszystko przekonuje mnie, że Pan Bóg wyposaża nas w mądrość, by nasze dzieci wzrastały w dobrym.

Każdy dzień obfituje w pewne dawki szczęścia i trudu. Nie jest łatwo stawiać wymagania dzieciom i je egzekwować, ale mam głęboką świadomość, że bez tego nie uda się nauczyć tych zachowań, które są na wagę złota.

Dużą trudnością jest znajdować w sobie cierpliwość dla słabości dzieci, gdy widzę, że ranią się nawzajem, że walczą o większą przestrzeń dla swojego egoizmu, gdy nie chcą się dzielić, czy zrozumieć sytuacji drugiego człowieka. Takie sytuacje bardzo zasmucają i pokazują, jak wiele jeszcze mam do zrobienia jako mama.

Trudnością dla mnie jest dobre podzielenie czasu tak, by żadne dziecko nie czuło się zaniedbane, odsunięte na bok, mniej kochane. To niewątpliwie jest wyzwanie, z którym często muszę się zmierzać. Oceniać, czy któreś dziecko nie dostaje za mało komunikatów, że jest kochane.

Świadomość, że Panu Bogu bardzo zależy na świętości wszystkich i że On czyni cuda, pozwala mi z nadzieją zawierzać całą naszą rodzinę Jego Miłości, ufając, że On najlepiej ukształtuje serca nasze i naszych dzieci.