Spytałam moderatorów oazowych o różnym doświadczeniu i różnym stażu w Ruchu, co ich zdaniem jest w animatorach największą przeszkodą w budowaniu wspólnoty moderator-animator, a co współpracę ułatwia.
Wspólnota Ruchu Światło-Życie, czy to w parafiach, czy na rekolekcjach, zaczyna się od wspólnoty diakonii. Zapominamy często, że prócz jedności animatorów między sobą, ważna jest płaszczyzna porozumienia i współpraca animatorów z prezbiterem. To właśnie ta relacja jest relacją wzorcową, właśnie ją najbardziej widać i to ona buduje wspólnotę, lub stanowi ranę na budowaniu małego Kościoła na rekolekcjach. Stosunek moderatorów do animatorów nie zależy od nas bezpośrednio, ale tylko od nas zależy, jak my sami będziemy traktować naszych księży, i czy pomożemy im nas lubić i traktować jako współbraci. Spytałam więc moderatorów oazowych o różnym doświadczeniu i różnym stażu w Ruchu, co ich zdaniem jest w animatorach największą przeszkodą w budowaniu wspólnoty moderator-animator, a co współpracę ułatwia. Innymi słowy – jakie mają wobec nas oczekiwania i czego od nas potrzebują, by sami mogli być lepszymi moderatorami.
Okazało się, że jednym z problemów jest nieumiejętność odnalezienia się w nowej relacji przez animatorów, którzy dopiero zaczynają posługę. Często zachowują się wobec moderatora jak uczestnicy. Nie umieją wejść w pewnego rodzaju partnerstwo – zwłaszcza, gdy rzeczywiście byli z nim kiedyś na rekolekcjach jako uczestnicy. Są wtedy onieśmieleni, sztywni, sztuczni, nazbyt oficjalni. Nie są szczerzy i autentyczni, nie wykazują gotowości i odwagi do wyjaśnienia ewentualnych problemów w kontakcie, boją się powiedzieć, że coś ich rani. Czasem oczekują, że kapłan się nimi zajmie, zamiast sami współtworzyć wspólnotę diakonii, przejąć część odpowiedzialności za budowanie własnych relacji z księdzem. Gdy ktoś patrzy na moderatora jak na wszechwiedzące półbóstwo, a nie żywego, normalnego człowieka, to czuje się oszukany i zagubiony, gdy okazuje się, że Wielki Autorytet czegoś nie wie, albo ma zły dzień i jest zmęczony.
Czasem skutkiem tego jest wycofanie swojego zaufania do księdza, ograniczenie posłuszeństwa i pokory wobec niego. Ale to nie tylko efekt rozczarowania danym kapłanem. Moderatorzy skarżą się, że animatorzy są coraz bardziej zarozumiali i bezczelni.
O dziwo, to właśnie młodsze pokolenie jest tak bezczelne, że czasem już na wyjściu ksiądz nie jest dla nich żadnym autorytetem. Animatorzy nie wymagają od siebie elastyczności, ale wymagają od księdza, żeby się dostosował do nich. Czasem da się wyczuć jakiś bojkot, że tworzą przeciw niemu obóz, taki podział na „On” i „My”, szczególnie kiedy ksiądz nie pasuje do wizji duszpasterskiej diakonii i czasem rzeczywiście jest beznadziejny. A to odstraszy nawet księdza, który niewiele umie, ale ma dobrą wolę i chce się uczyć (ks. Paweł, dopiero zaczyna drogę w Ruchu).
Sprawa autorytetu kapłana okazała się jedną z kluczowych sfer konfliktowych na linii moderator-animator. Zdarza się, że animator staje wobec księdza z nastawieniem, że wie wszystko najlepiej i zaczyna punktować różnego rodzaju niedociągnięcia duszpasterskie dostrzeżone w posłudze kapłana… Informacja zwrotna jest ważna, ale musi być podjęta dojrzale, tzn. roztropnie i z wyczuciem. Możemy być stroną dyskusji, ale w pokorze i z posłuszeństwem.
Ważne, żeby animator nie podważał nigdy autorytetu kapłana, ani przy uczestniku, ani innym animatorze, nawet jeśli ksiądz nie ma racji. Należy zwracać uwagę, ale w sposób umiejętny i na osobności. Jeśli wyczuję, że ktoś ma na myśli dobro, a nie własną ambicję, nie jeśli chce udowodnić, że ma rację, bo „jest po formacji i wie wszystko”, to zmieniam zdanie. Ale nawet jeśli animator uważa, że decyzja moderatora jest głupia i niewłaściwa (z wyjątkiem grzechu, krytycznych postaw) to ją wykonuje (ks. Marcin, Diecezjalny Moderator Diakonii Ewangelizacji).
Trudny we współpracy jest dla moderatora także animator, dla którego posługa jest tylko dodatkiem do życia i np. nie uczestniczy w ewangelizacji, bo wybiera ciekawy film w telewizji, albo nie jedzie na rekolekcje, bo woli kajaki. Moderator, dla którego najczęściej rekolekcje są czasem wykradzionym z własnego szczupłego urlopu, a opieka nad wspólnotą oazową w parafii jest absorbująca ponad normę duszpasterską dla innych wikariuszy, potrzebuje mieć pewność, że dzieło, w które się angażuje, jest ważne także dla innych osób, współodpowiedzialnych za nie. Ma wtedy zaufanie do animatorów, nie czuje się przytłoczony, bo ma na kim polegać tak naprawdę i realnie, nie w deklaracjach. Moderator mający poczucie, że wszystko wisi na nim, szybko się wypala. Trudno mu wykrzesać z siebie entuzjazm, gdy jest jedyną w diakonii osobą, w której wrze duch oazowy, a animatorzy po prostu nie wiedzą w czym uczestniczą, nie znają charyzmatu Ruchu i nim nie żyją. Pragniemy, by nasi księża byli zapaleńcami, ofiarnymi w stosunku do wspólnoty, ale taki kapłan liczy też na to, że jego animatorzy nie będą wyrobnikami, ale osobami z powołania w Ruchu. Bolączką jest także to, gdy animatorzy są niekompetentni i technicznie nieprzygotowani do swoich funkcji. Jadą na rekolekcje bez przeczytania i zrozumienia konspektu („bo byłem niedawno na trójce i pamiętam o czym ona była”), oraz bez uprzedniego przygotowania spotkań w grupach. I wtedy, gdy powinni robić tylko to i wszystko to, co do nich należy, moderator czuje się zobowiązany do uzupełnienia ich braków, zamiast skupić się na swoim zadaniu.
W czasie rekolekcji dobrze jest, kiedy ekipa animatorska pod okiem odpowiedzialnych przejmuje na siebie sprawy organizacyjne pozwalając księdzu poświęcić się nade wszystko duszpasterskiej posłudze… (ks. Marcin, Diecezjalny Moderator Diakonii Komunikowania Społecznego).
Ksiądz jest przede wszystkim kapłanem, dopiero później moderatorem. Ważne jest, by nie przytłoczyć go rzeczami, które uniemożliwią mu to, co najważniejsze w jego posłudze, ale by dać mu odczuć, że jest ważny jako kapłan i na tej płaszczyźnie go wspierać i doceniać przede wszystkim. Jeśli ksiądz widzi, że dla animatorów ważna jest posługa sakramentów i liturgii, wtedy czuje się na swoim miejscu, pewny swej roli. Nie chodzi o to, żeby animator się do liturgii nie wtrącał, ale by np. przykładał wagę do Eucharystii życiem nie słowem. Posługa kapłańska, w widoczny sposób owocna i potrzebna, jest radosna i pełna zapału.
Moderatorom łatwiej jest iść drogą świętości, gdy widzą, że ich animatorzy też pną się tym szlakiem. Dlatego cenią sobie osoby, które nieustannie wzrastają i zmieniają się ku lepszemu, a nie te, które wyglądają na zastygłe na choćby nie wiadomo jak wysokim poziomie. Kapłanowi pomaga animatorska postawa wiernego ucznia, trwającego przy Bogu nie siłą rozpędu, czy emocji, ale wolą i świadomym wyborem, z pełną świadomością tego, że zajmuje się sprawami życia i śmierci i że jest odpowiedzialny za wychowanie i kształtowanie innych, ale także (może przede wszystkim) siebie, bo uczestnik jest tym, który daje animatorowi okazję do wzrostu, a nie tym, którego należy ulepić.
Animator, który wzrasta, jest świadectwem i motywacją dla moderatora. Czasem wyrzutem sumienia i dobrze – jeśli pozwoli to być lepszym człowiekiem, księdzem, moderatorem” (ks. Jakub, moderator od 21 lat).
Bardzo pożądana przez moderatorów jest otwartość animatorów, gotowość do dialogu (czyli czasem rezygnacji z własnego punktu widzenia, własnej wizji i z własnego planu) oraz do wyjścia poza minimum, poza utarte schematy zachowań i znajome sytuacje. Odwaga, umiejętność dostosowania się do zadań czasem zaskakujących i otwartość duchowa na różnorodne sytuacje, pozwala nie wycofywać się, nie narzekać („dlaczego to właśnie mnie spotkało, ja się nie nadaję, nie miałam tego robić!”) i nie płoszyć gdy zdarza się coś trudnego. Umiejętność szukania sensu i celowości tego trudu pomaga radzić sobie np. z nietypowymi uczestnikami, oraz z niespodziewanymi wydarzeniami, mogącymi zdezorganizować życie oazy. Moderator musi wtedy polegać na swoich animatorach i ufać, że będą się starać, nie poddadzą się.
Moderator powinien wiedzieć, co się dzieje na rekolekcjach. Musi się czuć kimś potrzebnym, częścią całości, a nie outsiderem. Potrzebuje informacji nie tylko o sprawach ważnych, ale po prostu o tym, jak się toczy życie wspólnoty. Animator powinien umieć się tym z nim swobodnie dzielić, ale też pytać moderatora o zdanie i nie załatwiać wszystkiego samemu (za plecami księdza). Moderator jest nam niezbędny, stanowi ogromne wsparcie, opokę i bogactwo dla animatora, ale często nie wie o tym, bo nie umiemy mu tego pokazać. Nie widać, że chcemy, by z nami był, by z nami rozmawiał, spędzał czas, prowadził nasze spotkania. A księża cenią sobie możliwość spokojnego, osobistego omawiania z nami kolejnych wyzwań czy zadań i autentycznie odpowiedzialne podejmowanie konkretnych działań. Szczególnie w trakcie roku formacyjnego ważny dla moderatora jest animator z inicjatywą i pomysłami, twórczy, samodzielny i świadomy, że może być w czymś pomocny moderatorowi. Taki, który zmotywuje i zainspiruje moderatora, coś zaproponuje, przyjdzie z pomysłem i podda go ocenie, a potem będzie otwarty na realizację. I taki, który spyta, czy może w czymś pomóc. Osoba z własnym zdaniem, umiejąca coś robić bez księdza i nie oglądająca się na niego z każdym problemem.
Musi też umieć się podporządkować i wiedzieć gdzie jest granica, za którą decyzję podejmuje tylko moderator (i bierze na siebie konsekwencję tej decyzji). Ale z drugiej strony nie można księdza traktować jak bóstwa i wyrocznię - bardzo ważne jest własne zdanie (Ks. Piotr, były moderator diecezjalny)
Kolejna kwestia dotyczy współpracy z kapłanem, którego określiłbym mianem „duszpasterskiego wariata”, znaczy się z takim, który naprawdę spala się duszpastersko i robi sporo. Potrzebuje On wsparcia w dziedzinie planowania i kontrolowania – ktoś musi mu czasem przypomnieć, czy wręcz palcem pokazać co teraz jest pilne i konieczne. Oczywiście to też musi odbywać się w duchu miłości (znów Ks. Marcin, DKS)
Cenny jest animator, który umie pokazać księdzu, że ten nie musi, nie powinien nawet robić wszystkiego sam. Umie zastopować go przy nadgorliwości, zniwelować napięcie i nerwy, zachować spokój w gorącej atmosferze.
Tak naprawdę każdy kapłan jest inny i warto go po prostu poznać, by móc współtworzyć z nim wspólnotę. Tak samo każdy animator jest inny, więc warto dać się poznać moderatorowi. Nie chodzi tu o zwykłą ludzką sympatię, ale o swego rodzaju rozpoznanie granic i uprzednie dowiedzenie się, na jak grunt wchodzić nie warto, żeby kogoś nie wystraszyć, nie obrazić, nie usztywnić lub nie zrazić. W rozmowie część kapłanów postulowała uwzględnienie płci księdza, zwłaszcza różnic w komunikacji damsko-męskiej, i nie oczekiwania od niego, że „się domyśli”. Trzeba się spytać, jak kapłan widzi swoją i naszą rolę, czego potrzebuje od nas w sprawach typowo oazowych i jaki typ relacji pomaga Mu w Jego własnej posłudze na rekolekcjach, oraz ostrzec, jeśli sami na coś reagujemy alergicznie. Jeden moderator jest wesołym, bezpośrednim człowiekiem, umiejącym przytulić i pograć w piłkę. Inny jest poważny, skupiony na treści rekolekcji, wygląda na oficjalnego, a wieczorem siedzi w kaplicy z różańcem w ręku. I tak jest dobrze. Nie zmieniajmy naszych księży na nasz obraz i podobieństwo, ale czerpmy z ich bogactwa. Umiejmy się dostosować do stylu duszpasterskiego osoby, która jako przedstawiciel Kościoła hierarchicznego została powołana do bycia głową i ojcem naszych rekolekcji – dostosować i uzupełnić ten styl.
Ja cenię animatorów zaangażowanych, prawdziwych. Nawet jeśli wtedy za bardzo kochają swój głos, czy swoje zdanie, to najważniejsze, że wiem, że im zależy. Lubię też animatorów modlących się, np. wieczorami. Tacy są nie do przecenienia, bo Bóg daje nam na miarę naszej wiary. Lubię animatorów DDA, bo są nadodpowiedzialni i wiadomo, że się o wszystko zatroszczą. Lubię animatorów ciepłych, bo uczestnicy coraz więcej potrzebują ludzkiego ciepła. We współpracy lubię, jak się uzupełniamy z animatorami, jak się automatycznie wyczuwamy, że oni coś dodadzą do mnie. Nie lubię animatorów wszechwiedzących, zwłaszcza idealnych liturgicznych, bo stwarzają atmosferę nerwowości w liturgii a nie modlitwy. Lubię jak animatorzy na dniu wspólnoty troszczą się o wszystkich, a nie tylko o swoją oazę średnią (Ks. Marek, moderator Ruchu, Diecezjalny Duszpasterz Rodzin)
Każdy z nas jest inny, każdy ma inną pozycję we wspólnocie i inną rolę – i tak powinno być. To, że jesteśmy różni czasem powoduje spięcia, ale i ubogaca oazę. W końcu jesteśmy wezwani, żeby budować jedność w różnorodności Kościoła. Jeśli modlimy się za naszych moderatorów i o dobrą współpracę z nimi, jeśli jedziemy na rekolekcje, albo służymy w parafii z gotowością do szanowania, słuchania i wspierania naszego księdza, to bez względu na nasze ludzkie sympatie czy antypatie będziemy umieli traktować go jako brata w Chrystusie. I może postaramy się go kochać nawet wtedy, gdy go nie rozumiemy, albo gdy czujemy że za nami nie przepada. Tak naprawdę kochać go, a nie tylko lubić. Troszczyć się jak o współbrata w wierze, interesować się tym co się z nim dzieje i czego potrzebuje. Pokazać, że jest ważnym członkiem naszej wspólnoty, nie koniecznością narzuconą z góry, ale kimś bliskim. Dbać o niego, tak po ludzku, tak jak mamy zwyczaj dbać o swoją grupę, o swoich animatorów, o przyjaciół czy rodzinę. Zwyczajnie się uśmiechnąć, zrobić kanapkę, spytać w czym by mu pomóc, czasem dodać ducha. Żeby nam zależało na tym, by był dobrym moderatorem nie tylko ze względu na nasz interes, ale ze względu na to, że pragniemy jego świętości. W końcu jesteśmy jednością, budujemy dzięki łasce Jezusa Królestwo Boże na ziemi. Tam, gdzie panuje bezinteresowna miłość, agape w praktyce, także między animatorami i moderatorami.