Pierwsi chrześcijanie byli świadomi tego, że toczą walkę duchową, ale też byli przekonani o tym, że towarzyszy im moc zmartwychwstałego Pana
Obecność i działanie złego ducha jest rzeczą nie budzącą wątpliwości w Nowym Testamencie. Główni bohaterowie – Jezus, Jego apostołowie i uczniowie, ale także „widzowie” przewijający się w Ewangeliach i pismach apostolskich nie potrzebowali tłumaczenia, kim jest diabeł, co może robić i jak wygląda zło przez niego powodowane. Zarówno świadkowie wydarzeń, jak i pierwsi czytelnicy świętych teksów przyjmowali jako sprawę oczywistą to, że demony mogą działać na świecie, że są przeciwnikami Boga walczącymi z Nim o ludzi.
Przy całej jednak oczywistości istnienia niewidzialnego, osobowego zła nie było zgody co do tego, jak działa zły duch, jak rozpoznać, co jest jego kuszeniem i kto temu kuszeniu ulega. Warto przyjrzeć się temu, jak w nauczaniu Jezusa i w życiu pierwszych chrześcijan dokonywało się to rozpoznanie.
W czasie publicznej działalności Jezusa wyrzucanie złych duchów z osób opętanych było jednym ze znaków Jego mesjańskiego posłannictwa. Przy czym nikt nie miał wątpliwości, że Jezus ma władzę nad demonami. Pojawiły się jednak zarzuty faryzeuszów dotyczące źródła mocy Jezusa: wyrzuca złe duchy mocą ich przywódcy (Mt 9,34, por. Łk 11,15). Odpowiedzią Jezusa było nauczanie o królestwie wewnętrznie skłóconym, które nie może się ostać (Łk 11,17-22). Warto zauważyć, że nie tylko Jezus był oskarżany o działanie mocą demona – podobne zarzuty Jego przeciwnicy stawiali również Janowi Chrzcicielowi (Łk 7,33). Z drugiej strony Jezus bardzo powściągliwie mówił o swoich przeciwnikach, że są pod wpływem złego – poza jedną polemiką z Żydami (J 8,42-47) w Ewangeliach nie ma takich zarzutów.
Można stwierdzić, że choć posłannictwo Jezusa było ostatecznym zwycięstwem nad szatanem, to ta walka duchowa nie stanowi centrum dobrej nowiny. Bóg jest nieskończenie większy od diabła i największą radością uczniów Jezusa ma być spotkanie z Nim. Bardzo pouczające w tym względzie są słowa Mistrza do siedemdziesięciu dwóch uczniów wracających z misji: nie z tego się cieszcie, że duchy się wam poddają, lecz cieszcie się, że wasze imiona zapisane są w niebie (Łk 10,20).
Pierwsi chrześcijanie byli świadomi tego, że toczą walkę duchową, ale też byli przekonani o tym, że towarzyszy im moc zmartwychwstałego Pana. Ta moc towarzyszyła głoszeniu Ewangelii, gdy uwalniali opętanych od demonów. Jednocześnie w pismach apostolskich kształtowała się nauka o tym, jak rozpoznawać działanie złego, choć nigdy nie był to główny temat świętych pism.
Dar rozpoznawania duchów jest jednym z charyzmatów danych przez Ducha Świętego (1 Kor 12,10) i jako charyzmat udzielony jest tylko niektórym wiernym. Z drugiej strony w listach apostolskich znajdują się kilkakrotnie zachęty do badania duchów – sprawdzania co jest Bożym natchnieniem, a co pochodzi od złego (por. 1 J 4,1, 1 Tm 4,1, 1 Tes 5,21). Zachęty te skierowane są do wszystkich wiernych, choć ze szczególnym uwzględnieniem starszych Kościoła, którym dana została władza decydowania w spornych sytuacjach.
Jednakże rozpoznawanie, co jest natchnieniem od Boga, a co pochodzi od złego jest zadaniem każdego chrześcijanina. W tym miejscu warto zwrócić uwagę na fragment 1 J 4,1-6: badajcie duchy, czy są z Boga, gdyż wielu fałszywych proroków pojawiło się na świecie. Tym co najbardziej czyni wiarygodnym Boże natchnienia jest uznawanie Jezusa Chrystusa i Jego zwycięstwa. Kolejnym znakiem Bożego posłania jest uznawanie autorytetu Kościoła: Ten, który zna Boga, słucha nas (w. 6). W szerszym kontekście można wskazać na jeszcze co najmniej dwa elementy ułatwiające rozróżnienie dobrych i złych natchnień. Pierwszy to wzajemna miłość, która zawsze jest zgodna z wolą Bożą (1 J 3,10-18). Drugi to osąd serca – sumienia, pozwalającego mieć ufność w Bogu (1 J 3,19-22).
W tym miejscu chciałbym napisać słów kilka o zdaniu z 1 Tes 5,22. Fragment ten słyszałem kilkakrotnie w rozmowach dotyczących rozpoznawania tego, co jest dobre a co złe. W Biblii Tysiąclecia zostało ono przetłumaczone Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła. Kiedyś sprawdziłem, „co autor miał na myśli” i rad bym się dowiedział, skąd tłumacz wziął w tym tekście słowo „pozór”. W oryginale go nie ma – fragment przetłumaczony literalnie brzmi „unikajcie każdego rodzaju zła”. Biblia Poznańska ma unikajcie każdego zła, Biblia paulistów unikajcie wszystkiego, co złe, a Biblia ekumeniczna od wszelkiego zła się powstrzymujcie. Uważam, że słowo „pozór” w tym zdaniu nie oddaje myśli oryginału.
Współczesny świat na złego ducha patrzy inaczej niż w czasach początków Kościoła. Bardzo wielu ludzi traktuje diabła z przymrużeniem oka, jako byt legendarny. Z drugiej strony nie brak mocno wierzących chrześcijan, dla których walka z demonem i jego pokusami stanowi istotę wiary, choć czasem nawet nie zdają sobie sprawy z takiej postawy. Warto więc pamiętać o ostrzeżeniu ale i zachęcie św. Piotra Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu” (1 P 5,8-9)