Łukaszowy klucz do Jezusowego błogosławieństwa
Charakter mojego wystąpienia nie pozwala na zbyt szczegółowe rozważania, dlatego postaram się najpierw powiedzieć kilka słów komentarza o samym błogosławieństwie w Ewangelii św. Mateusza, a potem o jego znaczeniu w kontekście trzeciej ewangelii.
1. Sens Jezusowego błogosławieństwa
Wypowiedź Jezusa uczyniona przez papieża Franciszka hasłem ŚDM należy do sekwencji ośmiu błogosławieństw ogłoszonych w ramach tzw. Kazania na górze (Mt 5–7). Komen¬tatorzy pierwszej ewangelii powszechnie uważają, że Kazanie na górze jest w rzeczywistości istotą nauki Jezusa Chrystusa i stanowi fundament moralności Jego uczniów. W błogo¬sławieństwie o miłosiernych Jezus skupia się na zewnętrznym działaniu człowieka, a nie na jego wewnętrznym nastawieniu. Bycie miłosiernym zakłada bowiem konkretną akcję. Nie można być miłosiernym tylko „w duchu”, jak to miało miejsce w przypadku ubóstwa (w. 3) czy pragnienia sprawiedliwości (w. 6). Miłosierdzie okazuje się poprzez czyny.
Użyte przez Mateusza rzeczownik eleēmōn jest w rzeczywistości odsłowny, tzn. pochodzi od czasownika eleēō „czynić miłosierdzie/działać miłosiernie” i bezpośrednio łączy się z drugą częścią błogosławieństwa, w której właśnie ów czasownik występuje. Taki rzeczownik równie dobrze można zamienić na imiesłów, żeby mocniej podkreślić związek obydwu części błogosławieństwa. Tłumaczenie mogłoby wówczas wyglądać następująco:
Błogosławieni miłosierniący, bo oni zostaną umiłosiernieni.
Oczywiście w języku polskim nie ma czasownika „miłosiernieć” ani jego biernej formy, ale posłużyłem się tym neologizmem, żeby oddać rytmikę wypowiedzi Jezusa w greckim oryginale. Z polskiej parafrazy widać już jasno, że wypowiedź Jezusa bardzo ściśle łączy aktywność człowieka z przyszłym działaniem, któremu będzie podlegał. Struktura wszystkich błogosławieństw w drugiej części jest zbudowana zawsze tak samo, tzn. wyrażona jest czasownikiem w formie biernej czasu przyszłego. Podmiot tylko pozornie nie jest znany, ponieważ czytelnik ewangelii z łatwością odkryje, iż mamy tu do czynienia z tzw. passivum divinum, czyli formą bierną wskazującą na Boga jako ukrytego sprawcę. Inaczej mówiąc, Bóg jest tym, który dopełni w przyszłości teraźniejszość błogosławionego. W przypadku błogosławieństwa o czyniących miłosierdzie Jezus składa obietnicę, że tacy ludzie spotkają się z Bożym działaniem o podobnym charakterze. Aktywności człowieka będzie zatem odpowiadać aktywność samego Boga.
Nie ma wątpliwości, że błogosławieństwo Jezusa jest formą zachęty, byśmy byli ludźmi miłosiernymi. Nagrodą za postawę miłosierdzia wobec innych będzie dar miłosierdzia Boga wobec nas. Nie jest to jednak cała prawda o tym błogosławieństwie. Żeby się o tym przekonać, musimy się przenieść do Ewangelii św. Łukasza. Poszukamy tam odpowiedzi na pytanie, dlaczego Jezus łączy postawę bycia miłosiernym z Bożą nagrodą w przyszłości.
Czasownik eleēō występuje w Ewangelii Mateusza siedmiokrotnie. Poza wezwaniem kierowanym do uczniów na górze w żadnym innym przypadku nie odnosi się do człowieka. Za to aż pięciokrotnie jest wezwaniem kierowanym do Jezusa: „Ulituj się nade mną!” (Mt 9, 27; 15, 22; 17, 15; 20, 30. 31). Ostatni przypadek jest bardzo pouczający, ponieważ należy do przypowieści o nielitościwym dłużniku (Mt 18, 23-35), gdzie przebaczający gospodarz jest niewątpliwie obrazem samego Boga. On to właśnie zwraca się do zatwardziałego sługi: „Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” (Mt 18, 33). Dynamika przypowieści wydaje się być zatem odwrócona w stosunku do błogosławieństwa. Tam Jezus obiecywał miłosierdzie tym, którzy „dzisiaj” są miłosierni. W przypowieści sługa nie okazał miłosierdzia, mimo że sam go doświadczył. Sprzeczność jest jednak tylko pozorna, ponieważ przypowieść kończy się surowym sądem wobec sługi, a jego niemiłosierne postępowanie spowodowało brak miłosierdzia w postępowaniu właściciela. Przypowieść jest zatem negatywnym obrazem tego, co Jezus zapowiedział wcześniej w Kazaniu na górze.