Triduum Paschalne

(163 -luty -marzec2009)

z cyklu "Wieczernik dla Ciebie"

Miłość na odległość

Kasia i Tomek Jarosz

Właśnie, czy miłość na odległość ma sens? Chciałoby się powiedzieć: nie, bo jaka to miłość, która nie opiera się na systematycznym spotykaniu, na widywaniu siebie w codzienności. Jaki to związek kiedy widzimy się nie wtedy kiedy tego pragniemy tylko wtedy gdy jest np. przerwa świąteczna, wakacje albo urlop w pracy. Więc chciałoby się odpowiedzieć, że taka miłość nie ma sensu ale odpowiemy filozoficznie: to zależy. A odpowiemy tak dlatego, że mimo wszystko znamy przypadki związków, które przez jakiś czas (czasem długi) były związkami na odległość, a teraz są z tego dobre małżeństwa. Osobiście trochę nas dziwi jak można kochając się wytrzymać rozłąkę i odległość kilkuset kilometrów nieraz przez kilka lat, ale są tacy ludzie, którzy wytrzymują. Są też tacy, którzy nie wytrzymują. To wszystko bowiem zależy od tego na jakim etapie jest związek, jak dojrzali są ludzie, czy jest to rozłąka przejściowa czy tak było od zawsze. 

Jeśli chodzi o początki znajomości to bylibyśmy ostrożni. Bo te początki najbardziej potrzebują częstych kontaktów, gdyż na odległość poznać się nie można a poznanie jest przecież konieczne, by kogoś pokochać, no bo jak można kochać kogoś, kogo tak naprawdę nie znamy? Zakochać się – i owszem, można, ale to przecież nie miłość. Sms-y, listy to nie to samo. Człowieka poznaje się we wspólnej pracy, podczas wycieczek, widząc jak ma w pokoju, jak odnosi się do bliskich. Tego na odległość nie zobaczysz.

Niebezpieczeństwo takich związków polega na tym, że na odległość kocha się przeważnie nie realną osobę a własne wyobrażenia o niej. Tak, bo widząc się raz na kilka tygodni lub miesięcy jesteśmy oczarowani sobą, stęsknieni, szczęśliwi, że wreszcie się widzimy. Staramy się więc najpierw jak najlepiej do tego spotkania przygotować. Dziewczyny robią sobie fryzurę, piękny makijaż, chłopcy przychodzą pachnący, w wyprasowanych koszulach i nawet sprzątają na błysk w pokoju. Potem chcemy sobie jak najwięcej opowiedzieć, jak najwięcej pokazać, jak najbardziej okazać tej drugiej osobie jak jest dla nas ważna. A ponieważ jest tak ważna, no to naturalnie traktujemy ją jak gościa honorowego, który nic nie musi robić, bo wszystko zostało przygotowane wcześniej. Nie ma więc z reguły wspólnego przygotowania posiłku, nie ma zmywania, nie zapędzamy też chłopaka do przykręcania obluzowanej śruby w szafce. Są za to spacery, rozmowy, filmy. Co najwyżej razem wyprowadzicie psa. Jest uroczyście, jest wspaniały nastrój i radość. Po prostu jest święto. 

I pięknie, bo randki, zwłaszcza te pierwsze mają w sobie coś odświętnego. Nikt przecież nie zaczyna znajomości od wspólnego sprzątania, ale po jakimś czasie, kiedy poznajemy się coraz lepiej, kiedy przebywamy ze sobą coraz więcej zaczynamy bywać ze sobą nie tylko na kawie czy w kinie, ale też na zakupach. Gdy chłopak przychodzi do nas, to nie tylko rozmawiamy przy herbacie słuchając ulubionej muzy- ki, ale pomaga nam przestawić coś ciężkiego. A chłopak bez oporów prosi dziewczynę, by mu przyszyła wypruty suwak. Zaczynamy wspólnie przygotowywać coś do jedzenia. I to jest najzupełniej normalne, bo przecież życie codzienne z takich rzeczy się składa. I w takich rzeczach możemy zobaczyć jak ktoś naprawdę się zachowuje, jakie ma zwyczaje, co jest dla niego ważne. Ale w związkach na odległość właśnie tej codzienności brakuje.

I jeszcze jeden ważny element. Gdy spotykamy się okazjonalnie, jesteśmy wypoczęci, zadbani, mamy czas tylko dla siebie. I znów: nie widzimy się w zmęczeniu, pośpiechu, zdenerwowaniu, kiedy mamy kiepski humor, problem albo mamy wszystkiego dość, rozmawiać nam się nie chce i najchętniej poszlibyśmy spać. Dlatego potem jest tyle rozczarowań, tyle rozstań niby dobrze zapowiadających się relacji. Albo nawet szoku przeżytego po ślubie, bo przecież miało być inaczej. Bo nagle ci ludzie, dla których randki były zawsze świętem zaczynają widzieć siebie wracających z pracy i zamiast kwiatów przynoszących do domu żal na szefa i siatki z zakupami. Bo nagle ta zawsze pięknie wyglądająca dziewczyna wiąże włosy na gumkę i na dodatek przypala zupę. Bo ten zadbany chłopak nie zawsze się goli i na dodatek przez tydzień chodzi w tym samym swetrze, choć wcześniej miał wyprasowaną koszulę. A teraz wcale tej koszuli mu się nie chce uprasować. No właśnie, a może na randkę to wcale nie on ją prasował tylko np. mama?

Zdziwienie i rozczarowanie rośnie. Na domiar złego w domu prócz zapachu nastrojowych świec częściej czuć zapach gotowanej kapusty, a biurko w pokoju, które przed randką było zawsze wysprzątane, teraz zarasta papierami i innymi rupieciami. W dodatku on zbyt długo przesiaduje przy komputerze, a ona nie może się doprosić by wyniósł śmieci czy pokroił warzywa na sałatkę. Rozmowy też nie są już tak ekscytujące i głębokie, często brakuje na nie czasu. Wychodzi na jaw, że on wcale nie lubi i pomidorówki, i ruskich pierogów, choć wcześniej wszystko mu smakowało. Okazuje się, że ona nie przepada za muzyką, której on słucha, choć wcześniej pożyczała płyty jego zespołu.

Oj… Co tu się stało? Ano… nic. To po prostu codzienność. Oczywiście to wcale nie jest tak, że jak jesteśmy ze sobą dłużej to już nie musimy się o siebie starać, nie musimy o siebie dbać i możemy wreszcie pokazać swoje prawdziwe „ja” – bez żadnych zahamowań. Nie, nie, o siebie to i w małżeństwie trzeba dbać i w domu trzeba sprzątać zawsze i tak naprawdę należy wzajemnie sobie pomagać i dążyć do tego, byśmy zawsze byli dla siebie atrakcyjni i na sobie nam zależało. Trzeba się o sobie nawzajem ciągle na nowo starać. Ale zmierzamy do tego, że związek nie składa się tylko z samych pięknych chwil. Więcej jest w nim tego czym naprawdę żyjemy na co dzień. I dlatego właśnie od tej strony, od tych naszych zwykłych stron i zajęć trzeba się poznać.

Ale to nie wszystko, bo to o czym napisaliśmy, choć ważne, nie jest czyn-nikiem decydującym o byciu z daną osobą. Najważniejsze jest przecież poznanie poglądów drugiej osoby, jej wartości. I znów: nie tylko poprzez rozmowę, ale poprzez konkretne czyny. Jeśli deklarujemy się jako wierzący, to chodźmy razem w niedzielę do kościoła, razem przyjmujmy komunię św., módlmy się wspólnie. Jeśli mówimy o czystości przedmałżeńskiej, to też dajmy tego świadectwo naszym zachowaniem. Jeśli opowiadamy jak ważna jest dla nas rodzina, to zobaczmy jak chłopak czy dziewczyna odnosi się do swojej matki, ojca, rodzeństwa, jak im pomaga. Jeśli ktoś twierdzi, że interesuje się sztuką, to pójdźmy razem na wystawę, do teatru – zobaczmy jak to wygląda w praktyce, żeby się nie okazało, iż to było tylko takie gadanie żeby zrobić dobre wrażenie, a tak naprawdę malarstwa nie znoszę, a w teatrze ziewam, bo mnie to nudzi, zaś najbardziej lubię filmy akcji. I uwaga: my wcale nie mówimy, że to źle, iż ktoś słucha muzyki pop czy lubi komedie – chcemy tylko podkreślić, że rzeczywiście trzeba poznać kogoś od tej strony, żeby potem nie było rozczarowań czy nawet posądzenia o kłamstwo czy „granie”. Bo nie można „grać” przed ukochaną osobą kogoś, kim się nie jest. To zwykłe oszustwo, a poza tym prędzej czy później wyjdzie na jaw i uderzy w nas. Dlatego bądźmy szczerzy i pokazujmy swoje prawdziwe „ja”. Nie musisz znać się na literaturze współczesnej, nie musisz lubić owoców morza. Tylko szczerze o tym powiedz i daj się poznać naprawdę. Naprawdę – czyli w działa-niu, w „realu”.

No to wracamy do tej odległości. Jak widzimy, poznać się na odległość nie da. Później, gdy ludzie już się dobrze znają, to oczywiście będzie im siebie bardzo brakowało, ale łatwiej zniosą czasową rozłąkę, zwłaszcza jeśli w perspektywie będzie inna wizja np. będziecie mogli studiować lub pracować w jednym mieście albo przynajmniej w takiej odległości, by możliwe było spotykanie się np. w weekend. Chodzi też o potrzeby emocjonalne. Czasem po prostu potrzebujemy zobaczyć się kiedy mamy problem, kiedy ktoś nam zrobił przykrość lub wręcz odwrotnie – odniesiemy jakiś sukces, coś nas mile zaskoczy i chcemy podzielić się radością. No i zwyczajnie: im związek bardziej się rozwija, tym bardziej siebie nawzajem potrzebujemy, tym bardziej pragniemy wyrazić swoją miłość. Nie mówiąc już o tym, że kiedy para jest już narzeczeństwem, to nawet w kontekście przygotowań do ślubu konieczne jest, by widzieli się jak najczęściej. Nie da się przecież wszystkiego pozałatwiać przez telefon, a i nauki przedślubne musicie odbyć wspólnie.

Dlatego nie odradzając nikomu „miłości na odległość” zachęcamy do jak najczęstszego spotykania się, tak byście mieli poczucie, że jesteście z kimś faktycznie. Bo sama odległość to nie powód by miłość umarła. Jeśli uczucie jest prawdziwe, jeśli Wam na sobie zależy, to macie tylko większe pole do popisu. Odczuwacie swój brak, tęsknicie – to Wam bardziej uświadamia jak jesteście dla siebie ważni. Trudniej Wam, bo np. kiedy potrzebujecie nagłej obecności drugiego, to nie zawsze jest to możliwe. Ale to dla Was czas na umocnienie miłości, taka mała próba. Czasem ludzie są od siebie oddaleni tysiące kilometrów ale to nie jest przeszkodą i decydują się na ślub. To zatem jest możliwe.

A na koniec ciekawostka. Czasem dostajemy listy od zakochanych, którzy pytają o sens miłości na odległość, a tymczasem okazuje się, że dzieli ich…15-30 kilometrów. No, taka odległość to nie odległość. W Warszawie czasem o obrębie miasta są większe odległości. Myślę, że w takiej sytuacji rower rozwiązałby sprawę, w zimie autobus. Jeśli jeszcze chodzicie do szkoły – nie musicie się przecież spotykać codziennie, od tego są weekendy, w tygodniu i tak będziecie mieli sporo obowiązków. Dlatego jeśli ktoś deklaruje uczucia a pyta o taką odległość, to zawsze mamy wątpliwości czy naprawdę chce być z tą osobą. Bo jeśli kocha się naprawdę, jest się w stanie zakasać rękawy, sprężyć się w tygodniu, żeby mieć wolny weekend i spotkać się. To byłoby zbyt okrutne, żeby z powodu marnych 30 (lub nawet więcej) kilometrów rozstać się z kimś, kogo się kocha. Ten czas to próba dla Was. Jeśli wyjdziecie z niej zwycięsko, jeśli tak ułożycie swoje zajęcia, żeby znaleźć czas dla siebie to macie dużą szansę na szczęśliwy związek. Ale trzeba tego chcieć i starać się pokonać przeszkody.