Miłosierdzie

(192 -kwiecień2013)

Miłość Chrystusa przynagla nas

Magdalena Dudała

Lubię przypowieści o synu marnotrawnym zmieniać tytuł na „Miłosierny ojciec”, ale zastanawiam się czy coś mi się wtedy nie gubi. Mianowicie to, jak bardzo trudna staje się taka relacja ojciec – syn. Tak naprawdę przez fakt odejścia, zabrania części majątku, życia gdzieś indziej, inaczej stają się obcymi sobie osobami. Czasami nawet – patrząc na różne sytuacje rodzinne – można powiedzieć mocniej: stają się wrogami. 

Bóg miłosierny, Bóg sprawiedliwy. Jak to się w ogóle da pogodzić? Człowiek zawsze próbuje szukać chyba jakiegoś środka, no bo jak postąpić w sytuacji powrotu wroga? Cieszyć się, ale może nie za bardzo, może przeczytać tro¬chę mądrych książek, żeby jednak wiedzieć jak mu tu pokazać konsekwencje, by na przyszłość tak się nie zdarzyło – by wychować! A co robi Bóg Ojciec: „ Gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go”. Potem mamy wyznanie syna i o dziwo żadnej reprymendy od ojca. Bóg daje człowiekowi miłosierdzie, by miał pewność, że każdy powrót do Niego jest przyjmowany „bez żadnego ale”, bez żadnego „gdzieś ty był” i „jak bardzo mnie skrzywdziłeś” i bez żadnych warunków wstępnych. Ojciec daje Swojego Syna, każdemu niezależnie od tego w jakiej on jest teraz sytuacji życiowej. Ten bardzo daleko, trochę bliżej i może tak o krok od Ojca, musi mieć świadomość, odczucie tego że On czeka z otwartymi ramionami.   

A Sprawiedliwość? Ona oczywiście nawet w przypowieści o synu marnotrawnym występuje. Tylko dla mnie w rozmowie ojca z drugim synem. „Trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”. Jest to pokazanie, co jest nie tak w zachowaniu syna (tego, który jest blisko ojca), gdzie jego życie wymaga zmiany. Tu jest owo wychowanie, więc chyba bardziej dotyczy mnie niż drugiego człowieka. O niego chyba, aż tak „troszczyć się” nie trzeba. Wystarczy zastanowić się, jak to jest, gdy doświadczymy miłości, „niesprawiedliwego”, czy  „niegodnego nas” miło¬sierdzia (z ludzkiego punktu widzenia). O ile bardziej widzimy to, co zrobiliśmy źle i co wymaga zmiany.