Ilekroć zastanawiam się nad prawdą o życiu Kościoła – wspólnoty pojawiają w mojej wyobraźni dwa obrazy. Pierwszy — na pozór humorystyczny — to obfita postać proboszcza o zatroskanym i spoconym obliczu, siedząca w fotelu nad biurkiem tonącym w papierach i księgach parafialnych, popijająca wodą tabletkę od bólu głowy. Drugi — wydawałoby się nie powiązany z pierwszym — obraz rzymskich katakumb, do których podążają chrześcijanie na Łamanie Chleba.
Zestawienie niekonwencjonalne czy raczej prowokacyjne i nieprzystające do siebie. Czy na pewno? Przypatrując się współczesnej, przeciętnej wspólnocie parafialnej nie sposób pozbyć się wrażenia, iż całe jej życie obraca się wokół proboszcza (i/lub wikariusza), który dwoi się i troi, aby znaleźć sposób na
„ożywienie parafii”. Organizuje więc różnego rodzaju formy duszpasterstw, nabożeństw, akcji, prelekcji, spotkań, tygodni takich czy siakich, itd. i stara się przyciągnąć wiernych do aktywnego w nich uczestnictwa. Ks. Blachnicki przeglądając kiedyś księgę ogłoszeń parafialnych w Brzegach, tak opisał życie parafii: „Nie znaleźliśmy śladu wizji, gdyż całe duszpasterstwo było zlepkiem najrozmaitszych działań, bez planu i myśli przewodniej, bez idei, która by prowadziła do celu. Bez trudu stwierdziliśmy, że jest to typ duszpasterzowania, który w literaturze teologiczno–pastoralnej ma swoje określenie jako aktywistyczna koncepcja duszpasterstwa, u podstaw której leży lęk przed próżnią. Stąd tyle akcji typu: tydzień miłosierdzia, tydzień KUL–u, tydzień biblijny. Wszystkie podejmowane akcje wynotowaliśmy i uszeregowaliśmy w pewne kategorie. Powstała dość ciekawa typologia. Jedne z nich nazwaliśmy działaniami typu zabezpieczającego, zmierzającymi do zabezpieczenia się w różnych zagrożeniach i niebezpieczeństwach przez szukanie pomocy w siłach zaświatowych; praktyki podobne do praktyk magicznych w religiach naturalnych. Można znaleźć cały szereg nabożeństw tego typu: poświęcenie pól, nabożeństwa do św. Judy Tadeusza, patrona spraw beznadziejnych… Można wykryć obrzędy religijne sięgające czasów pogańskich, jak choćby poświęcenie huby w Wielką Sobotę. Jaki związek mają te obrzędy z chrześcijaństwem? Inna grupa nabożeństw to swoiste muzeum pamiątek. Każda epoka pragnie coś wnieść. Wiek XX przyniósł soboty Królowej Polski. Już nie będzie naszego Papieża, a pewnie trwać będą jeszcze «szesnastki każdego miesiąca», choć nikt nie będzie wiedział dlaczego i po co. Gromadzi się cała akcja typu kulturalno–oświatowego, np. tygodnie kultury”.
Jakby w opozycji do tego obrazu wyłania się sznur postaci pierwszych chrześcijan dążących na Eucharystię. Analizując źródła historyczne i teksty Ojców Kościoła stwierdzimy, że ówczesne życie wspólnoty chrześcijańskiej koncentruje się wokół ołtarza — Mszy św. To stamtąd wypływa najpierw nauka, katechumenat, wyjaśnianie Biblii, katecheza. Dopiero później owoc — służba na rzecz bliźniego i to, co nazywamy świadomym, radykalnym życiem chrześcijańskim.
Oczywiście wraz z rozwojem chrześcijaństwa jakość życia stawała się różna w poszczególnych gminach i wspólnotach. Eucharystia zawsze była jednak w centrum.
Dziś również Kościół zachęca nas, aby „liturgię uczynić szczytem, do którego zmierza działalność Kościoła i jednocześnie źródłem, z którego wypływa cała jego moc” (por. KL 10). Idąc za myślą soborową, VII Drogowskaz Nowego Człowieka wskazuje, że „Litur-gia, szczególnie eucharystyczna, jest (…) znakiem (…) Kościoła – wspólnoty oraz źródłem i szczytem jego życia”.
To wezwanie jest bardzo aktualne. Wydaje się bowiem, że nasze zorientowanie w kierunku ołtarza naznaczone jest współczesną nam pokusą aktywizacji, widocznego efektu i racjonalizacji. Jakże często Msza św. jest raczej „doklejana” do różnych konferencji, wielogodzinnych spotkań, komisji, zespołów parafialnych czy swoistych nabożeństw niż stanowi rzeczywiste centrum życia. Trzeba przy tym pamiętać, że ciągle mamy jeszcze stosunkowo pełne świątynie w czasie niedzielnej Eucharystii (zwłaszcza w porównaniu z pustymi kościołami Zachodu). Motyw obecności wiernych może być różny, począwszy od wiary i potrzeby serca, poprzez obowiązek i tradycję rodzinną, aż po przyzwyczajenie, zabezpieczenie na przyszłość czy przypadek. Tym niemniej jest to wspaniała okazja, aby wskazać gdzie jest źródło życia – Jezus Chrystus, gdzie misterium otwierające nam drogę do światła pokazującego co w szarzyźnie dnia ważne, sensowne, celowe. I jest to okazja w stosunku do wielu osób okazja jedyna. Niedzielna Msza św. jest dla nich bowiem jedynym miejscem spotkania z Kościołem, jedynym momentem spotkania ze Słowem Bożym, które wytłumaczone daje konkretnie zastosować się w codzienności. Osoby te na niedzielną Eucharystię przychodzą, nie przyjdą jednak na jakiekolwiek nabożeństwo czy najatrakcyjniejszy nawet wykład, koncert czy piknik.
Niedzielna Msza św. to czas, który warto uczynić zrozumiałym przez permanentną katechezę o liturgii, jej sensie, symbolice, uczestnictwie w niej. To także rewelacyjne pole do działania wszelkich wspólnot parafialnych, mogących partycypować w starannym, zgodnym z duchem odnowy przygotowaniu Liturgii Eucharystycznej. Służba ołtarza, czytanie lekcji, modlitwy powszechnej, przygotowanie procesji z darami czy komentarzy, kończąc na kulejących śpiewach liturgicznych są wspaniałą okazją rozruszania parafii, jeśli został położony solidny fundament wiary.
Zadanie uczynienia Eucharystii centrum życia i działania wspólnoty parafialnej nie jest łatwe. Wymaga głębokiej świadomości, że właśnie wtedy Jezus Chrystus spotyka się z nami, aby dać każdemu z osobna prawdziwe życie i moc do działania we wspólnocie Kościoła w tym świecie. Potrzeba tu również współpracy kapłanów i świeckich w duchu liturgicznej zasady pomocniczości i zachowania posług oraz uwolnienia się od myślenia według schematu jakim posługuje się współczesny człowiek, schematu osiągnięcia szybkiego sukcesu. Potrzebą Kościoła dziś jest „błogosławione marnowanie czasu” — Eucharystia, z której wypłynie prawdziwe życie wspólnoty Ludu Bożego. Świadome gromadzenie się wokół Jezusa Eucharystycznego zaowocuje silną wspólnotą prowadzoną w swym działaniu przez Ducha Świętego, świadczącą swym działaniem o Tym, który jest sensem istnienia każdego człowieka i każdej wspólnoty.
Potrzebą Kościoła dziś jest „błogosławione marnowanie czasu” — Eucharystia, z której wypłynie prawdziwe życie wspólnoty Ludu Bożego