Wdrugiej klasie szkoły podstawowej, w czasie przygotowania do pierwszej spowiedzi dzieci uczą się katechizmowych „Pięciu warunków dobrej spowiedzi”. I może dlatego, że w małym katechizmie niewiele więcej o spowiedzi napisano, przeciętna wiedza o sakramencie pojednania wśród polskich katolików jest na poziomie haseł: „Rachunek sumienia”, „Żal za grzechy”, „Mocne postanowienie poprawy”,
„Spowiedź” i „Zadośćuczynienie”. Te hasła wracają jak bumerang w czasie katechezy, przed sakramentem bierzmowania, przy okazji rekolekcji szkolnych i parafialnych.
Przyznać trzeba, że hasła te są bardzo celne i dobrze oddają zarys tego, czym sakrament pojednania jest i jak go przeżywać. Jednak z drugiej strony, podobnie jak każda inna formuła katechizmowa, pięć warunków dobrej spowiedzi nie jest w stanie oddać bogactwa misterium, które dokonuje się w tym sakramencie. Poprzestanie na pięciu warunkach dobrej spowiedzi może być porównane do podziwiania szkicu jakiegoś malarskiego arcydzieła, podczas gdy sam obraz nieskończenie przerasta ten szkic. I zapewne niejeden chrześcijanin przystępując do sakramentu pojednania poprzestaje na czarno–białej kresce, na formułce żalu za grzechy z książeczki do nabożeństwa.
Warto tu zauważyć, że pięciu warunków dobrej spowiedzi nie ma nigdzie wymienionych w Piśmie Świętym. Wymienia je Katechizm Kościoła Katolickiego przy omawianiu sakramentu pojednania. Jest za to w Biblii mnóstwo scen, które mogą być ilustracją dla małego katechizmu. Jest też całe nauczanie Jezusa, które według powszechnie uznanej za najstarszą Ewangelii według św. Marka zaczyna się od słów:
„Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1,15).
W greckim tekście zdanie to zaczyna się od czasownika „metanoei- te”, który ma znacznie szersze znaczenie niż „nawracajcie się” (zresztą bywa też inaczej tłumaczony). Metanoia oznacza całkowitą zmianę człowieka, jego myślenia i działania, odwrócenie się od grzechu i przylgnięcie do Boga. I tak pojmowana metanoia jest celem sakramentu pojednania. Co więcej, ciągłym nawracaniem się powinno być całe życie człowieka wierzącego.
W sakramencie pojednania najważniejszym momentem, kiedy ta metanoia się dokonuje, jest żal za grzechy. Człowiek musi najpierw uznać swój grzech, przyznać przed Bogiem, że w jego życiu jest zło, które zraniło Bożą miłość. Ilustracją takiej postawy jest przypowieść o faryzeuszu i celniku modlących się w świątyni (Łk 18,9–14). Ktoś, kto uważa siebie za sprawiedliwego przed Bogiem może „wytłumaczyć” sobie każde zło i nigdy się nie nawrócić. Natomiast nawet największy grzesznik, jeśli stanie przed Panem ze słowami „miej litość nade mną”, odejdzie usprawiedliwiony. Nawet jeśli ten żal nie będzie doskonały, z miłości do Boga, tylko ze strachu przed karą, to Boża łaska w sakramencie żal ten wydoskonali. Bo Boże miłosierdzie jest większe niż ludzki grzech.
Koniecznym dopełnieniem metanoi, która dokonuje się przy żalu za grzechy jest mocne postanowienie poprawy. Nie oznacza ono bynajmniej postawy „ja już na pewno więcej nie będę grzeszył”. W Piśmie Świętym nie ma chyba człowieka, który by takie postanowienie powziął i w nim wytrwał. Jest zamiast tego św. Piotr, który trzykrotnie odpowiada Jezusowi „Ty wiesz, że cię kocham” — miłością ludzką, niedoskonałą. W postanowieniu poprawy bardziej chodzi o postawę zaproszenia Pana do swojego życia. Miejsce grzechu, którego uczeń Jezusa żałuje, ma zająć Boża łaska, Boża obecność.
Praktycznym wymiarem metanoi jest zadośćuczynienie. W małym katechizmie czasem dodaje się „Bogu i ludziom”. Pokuta zadana przez kapłana, najczęściej jakaś modlitwa, ma pomóc w ugruntowaniu nawrócenia w sercu. Dlatego najlepiej jeśli jest w jakiś sposób związana z tym złem, od którego człowiek się odwraca (np. modlitwa za teściową, z którą się kłócę). Natomiast wobec ludzi zwykła sprawiedliwość wymaga, by naprawić wyrządzone zło. To jest zewnętrzny znak metanoi, która dokonuje się w sercu człowieka. Celnik Zacheusz zapewne nie znalazłby się w Ewangelii według św. Łukasza, gdyby nie postanowił bardzo konkretnie naprawić zła, które uczynił (Łk 19,1–10).
Na koniec słów parę o pewnym niebezpieczeństwie związanym z nieprecyzyjnym rozumieniem warunków dobrej spowiedzi. Z tego, że to JA żałuję za grzechy, JA postanawiam poprawę, JA zadośćczynię Bogu i ludziom nie wynika wcale, że to przede wszystkim ode mnie zależy moje nawrócenie, a w konsekwencji moje zbawienie. W przypowieści o synu marnotrawnym, która coraz częściej nazywana jest przypowieścią o miłosiernym ojcu, zachowanie syna było całkiem zwyczajne. Niezwykłe było to, co zrobił ojciec. Metanoia człowieka jest możliwa nie dlatego, że człowiek jej chce, ale przede wszystkim dlatego, że to Bóg wychodzi naprzeciw człowieka, aby go uleczyć i przygarnąć swoją miłością. Bez świadomości spotkania z miłosiernym Ojcem, z Kimś, kto mnie kocha, żal za grzechy może pozostać niezrozumiałą ideą, postanowienie poprawy — obietnicą bez pokrycia, spowiedź — niezbyt przyjemnym seansem terapeutycznym, a zadośćuczynienie — pacierzem do odklepania. Tymczasem Bóg zaprasza każdego człowieka na radosną ucztę miłości, którą chce każdemu dać. Wystarczy przyjąć zaproszenie.
Mocne postanowienie poprawy nie oznacza postawy „ja już na pewno więcej nie będę grzeszył”. W Piśmie Świętym nie ma chyba człowieka, który by takie postanowienie powziął i w nim wytrwał