Jechałem już kilka godzin i prócz zmęczenia zacząłem odczuwać narastający głód. Chociaż nie jestem zwolennikiem „szybkiego jedzenia”, ucieszył mnie z daleka widoczny znak Mc Donalds’a. Gdy wszedłem do środka „restauracji” zobaczyłem kilkoro ludzi przy ladzie składających zamówienia. Dość sporo gości siedziało przy stolikach i konsumowało już, bądź to same kanapki, bądź całe „zestawy jedzeniowe”. Stanąłem w kolejce i oglądając kolorowe reklamy wiszące nad moją głową, zastanawiałem się, co będzie mi najbardziej smakowało. Zatrzymałem wzrok na „pysznej bułce posypanej sezamem, z mięsem z piersi i udek kurczaka w panierce, z sałatą lodową i sosem majonezowym”, oczywiście w zestawie z wielkim kubkiem napoju i koniecznie dużymi frytkami. Ucieszony swoim wyborem czekałem, aż będę mógł złożyć zamówienie. Już miałem dzielić się swoją decyzją z „kelnerką zza lady”, gdy dotarło do mnie, że przecież jest piątek. I kiedy padło pytanie: „Co podać?”, we mnie toczyła się walka jakby dwóch znajomych „panów”, którzy kłócąc się przekonywali mnie do swoich racji:
Pan D — przecież jesteś w podróży, a w podróży post nie obowiązuje,
Pan A — ale jesteś księdzem i powinieneś więcej od siebie wymagać,
Pan D — no tak, tylko kto tu wie, że jesteś księdzem (przecież nie założyłeś koloratki),
Pan A — obojętnie kim jesteś, masz dawać świadectwo swojej wiary,
Pan D — ty nie wierzysz w kurczaki, ty tylko je lubisz (jeść)
Pan A — ale mógłbyś zrezygnować z tego co lubisz, umartw się,
Pan D — mógłbyś tylko po co?, czy to coś złego?, nie warto,
Pan A — a właśnie, że warto, umartwienie to nie odmawianie tego co złe, tylko rezygnacja z tego co dobre
Pan D — akurat, zresztą jak jesz ryby to robi ci się niedobrze
Pan A — więc weź tylko frytki
Pan D — no świetnie!!!, jesteś głodny!!!!
Pan A — frytki wystarczą na zaspokojenie twojego głodu,
Pan D — …….
Pan D chciał coś jeszcze powiedzieć ale w tym momencie dotarło do mnie, że kobieta za ladą zadaje mi to samo pytanie chyba już któryś raz i patrzy na mnie trochę zdziwiona. „Poproszę frytki i mały napój” — powiedziałem, sam zastanawiając się skąd takie zdecydowanie.
Asceza i umartwienie wydają się być czymś archaicznym i zarezerwowanym dla mnichów, a nie dla „zwykłych” ludzi. Tymczasem te narzędzia rozwoju duchowego są dzisiaj równie użyteczne jak kiedyś. Stosowanie postu czy jałmużny nadal stanowi środek pokuty i otwiera drogę do nawrócenia.
Post w rozumieniu współczesnych chrześcijan jest formą umartwienia polegającą na ograniczeniu jedzenia i picia. Żeby jednak odróżnić post od modnych i stosowanych przez wielu ludzi diet należy dodać, że post jest aktem religijnym, czyli opisującym konkretną relację do Boga. Może on wyrażać pokorę człowieka wobec Boga; całkowite zaufanie przed podjęciem jakiegoś trudnego zadania; prośbę o przebaczenie jakiegoś grzechu. Może też być wyrazem żałoby po śmierci kogoś bliskiego lub przygotowaniem na spotkanie z Bogiem.
Praktyka postu i wyrzeczenia nie jest czymś nowym. Już stoicy zalecali postawę dystansu wobec różnego rodzaju przyjemności, a wielcy myśliciele starożytności — Sokrates i Arystoteles — upatrywali w umartwieniu sposób na pomoc duszy w kierowaniu ciałem. W radykalnej formie, stosowanej w Judaizmie oraz w Islamie, post polega na pozbawieniu się wszelkiego pożywienia i napoju albo na powstrzymywaniu się od stosunków płciowych przez jeden lub więcej dni, od jednego zachodu słońca do drugiego.
Dziś chrześcijanie nie potrafią dostrzec odpowiednich wartości w tak rozumianym poście. Obecnie, nawet jeżeli docenia się umiar w piciu i jedzeniu, to rozszerzenie materii postu o używki typu papierosy i kawa, lub też o przyjemności jak telewizja czy komputer, staje się trudne do zaakceptowania i wprowadzenia w czyn.
Jeżeli odrzucimy skrajne formy postu to okaże się, że z płaszczyzny typowo cielesnej wchodzimy w obszar duchowy, w którym praktykom postnym podlegać mogą zmysły, myśli, fantazje i wyobraźnia. Post bowiem, może być zastosowany w wielu dziedzinach codziennego życia.
Kościół Katolicki chociaż po Soborze Watykańskim II złagodził przepisy dotyczące postu, to jednak nigdy nie zwolnił swoich wierzących z zachowania „ducha postu”.
Odpowiedzią na pytanie co jest tak naprawdę „duchem postu” są słowa z księgo Izajasza: „…czy zwieszenie głowy jak sitowie i użycie wora z popiołem za posłanie — czyż to nazwiesz postem i dniem miłym Panu? Czy nie jest raczej ten post, który wybieram: rozerwać kajdany zła, rozwiązać więzy niewoli, wypuścić wolno uciśnionych i wszelkie jarzmo połamać; dzielić swój chleb z głodnym, wprowadzić w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziać i nie odwrócić się od współziomków. (…) Jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem”.
W kontekście tych słów bardzo jaskrawo widać, że praktyka postu ma swoje odniesienie nie tylko do Boga ale także realizuje się wobec drugiego człowieka. Izajasz zachęca do rezygnacji z części „swojego chleba” nie dla samego aktu wyrzeczenia, ale dla dobra bliźniego. W tym wymiarze post staje się już nie tylko praktyką wzrastania jednej osoby, ale także przynosi owoce (również wymierne) wielu ludziom. Wobec faktu, iż codziennie na świecie z głodu umiera około 100 tysięcy ludzi, z czego większą część stanowią dzieci, post jako forma dzielenia się z innymi wydaje się być bardzo wskazana. Bez wątpienia post jest też sposobem niewerbalnego, opartego na pokorze, wyrażenia miłości wobec Boga i bliźniego. Człowiek, który stara się praktykować szeroko rozumiane umartwienia postne przybliża się do Stwórcy i stworzenia, ale także doskonali i wzmacnia siebie. Owo doskonalenie ma właściwy sens jedynie wtedy, gdy nie służy egoistycznej dbałości o swój wygląd zewnętrzny, ale jest wyrazem troski o „wnętrze”, które poddane próbie postu właściwie się rozwija. W 1 Liście Św. Jana czytamy: „Jeśliby ktoś posiadał majętność tego świata i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swoje serce, jak może trwać w nim miłość Boża?”. Odczytując te słowa w kontekście postu można wysunąć tezę, że post jest odpowiedzią na pytanie: kogo bardziej kocham? Jeżeli siebie to Mac Chicken, a jeżeli Boga to zostają mi frytki.
Każdy musi wybrać sam. Ja życzę smacznego.
Ps.
D jak Diabeł
A jak Anioł
czyli kogo bardziej kocham?