Po przeklęciu węża (w. 15) Bóg zwrócił się do niewiasty (w. 16). Jej nieposłuszeństwo miało znaczące konsekwencje dla niej samej i dla wszystkich jej „córek”. Pierwsza część kary dotyczy trudów ciąży i bólu rodzenia. Zwróćmy uwagę, że ani Adam, ani Ewa nie zostali przeklęci, czyli skazani na oddalenie od Boga. To, co ich spotykało przez ich własne nieposłuszeństwo, jest nową drogą kontaktu z Bogiem i jest to droga dużo trudniejsza niż ta, którą zaplanował dla nich Bóg w Raju.
Macierzyństwo może być miejscem objawiania się Boga w życiu kobiety. Najwyższy powierza jej nowe życie, które dla Niego samego jest bardzo cenne. Mimo bólu rodzenia Ewa wiedziała, że bierze udział w misterium przekazywania życia i gdy urodził się Kain powiedziała: „Otrzymałam mężczyznę od Pana” (4,1). W Bożym planie nowe życie nigdy nie jest karą za grzech, konsekwencją grzechu jest tylko trud, który trzeba odtąd ponosić, by wypełnić swoje powołanie.
Następnie Bóg powiedział: „Ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą” (w. 16). Często zastanawiano się, czym jest wymienione tu „pożądanie” i „panowanie”. Czy mowa tu o relacjach seksualnych? A może pragnieniem kobiety jest niezależność i chęć panowania nad mężczyzną? Czy nie jest naturalnym u kobiety odruch podziwu dla mężczyzny, w którym chce ona odnajdywać same zalety i dla którego pragnie uznania? A może, tak jak Maria Szamot, należy ten fragment interpretować duchowo i w „Ewie” widzieć duszę, która pragnie udoskonalenia cielesności, ale którą cielesny „Adam” chce rządzić (por. Rz 8,5n).
Konsekwencje czynu kobiety mają charakter prywatny. Mężczyzna zaś jest odpowiedzialny za przeklęcie jego nowego miejsca pracy – ziemi (w.17). Bóg oddalił się od niej, bo bliskość, jaką człowiek miał z Bogiem w Raju, po grzechu nie była już możliwa. Teraz sposobem na życie z Bogiem jest codzienny trud uprawiania ziemi. Praca sama w sobie nie jest karą, bo przecież od początku człowiek miał w ogrodzie pracować (2,15). Efektem klątwy jest frustracja, jaka odtąd będzie towarzyszyć mężczyźnie w pracy. Tak jak cierpienie kobiety dotykało istoty jej kobiecość, i tak i mężczyzna zostaje ugodzony w samo serce swojej egzystencji. Jego aktywność jest nie tylko źródłem utrzymania, ale i własnej wartości. Czyż my mężczyźni nie doświadczamy na co dzień tej mieszaniny frustracji i satysfakcji? Frustracji, bo ziemia rodzi nam „cierń i oset”, a przecież naszym pokarmem są „płody roli” (w. 18), czyli owoce naszego wysiłku, a nie praca sama w sobie, choć – trzeba przyznać – często o tym zapominamy. Śmierć nie jest karą za przestępstwo. Ta konsekwencja naszej natury jest jednocześnie aktem łaski, ograniczeniem trudu, jaki czeka człowieka).
Na koniec swojej przemowy Bóg ubrał Adama i Ewę w zrobione przez siebie ubrania (w. 21). Ten fakt jest symboliczny. Po pierwsze pokazuje, że Bóg nadal kocha człowieka i podkreśla jego godność. Czy ich nowe tuniki były ze skóry, czy może lniane nie ma istotnego znaczenia. Bardziej istotne wydaje się skojarzenie ich ubrań z szatami liturgicznymi kapłanów. Po grzechu nie można przebywać w Bożej obecności z odkrytym ciałem. Ubranie pierwszych rodziców w symbolizującym Świątynię Edenie jest nie tyle aktem łaski, co przypomnieniem o ich grzeszności. Matthew Henry, protestancki kaznodzieja, wnioskuje, że skoro ubrania weszły na świat przez grzech, to nie ma co się nimi chlubić, gdyż są raczej znakiem hańby. Ponieważ były to proste ubrania ze skóry, a nie z purpury, jego zdaniem Tora uczy nas, by ci, którzy mają w co się ubrać, nie skarżyli się, że nie mają czegoś lepszego. Bądźmy zadowoleni, mając ubranie i jedzenie.
Bóg nie chciał, by człowiek na wieczność trwał w takim stanie życia duchowego, jaki sobie zgotował (w. 22). Stwórca wydalił człowieka z Raju, by zaczął on realizować swoje powołanie na ziemi (w. 23). Boża decyzja była dla Adama i Ewy ostateczna i nieodwołalna, a na jej straży stały cheruby, czyli istoty najbliższe Bogu w hierarchii stworzeń (por. Iz 37,16). Płomienny i wirujący miecz oznacza, że człowiek nie jest w stanie o własnych siłach wrócić do Raju. Ojcowie Kościoła świadczą, że to Jezus Chrystus usunął płonący miecz z wejścia do Raju i otworzył ludziom drogę do drzewa życia w Królestwie Bożym. Jego śmierć i zmartwychwstanie umożliwiły nam, już tu, na ziemi, nową formę egzystencji. Możliwość życia na co dzień w Bożej obecności.