O tym, iż dziś jestem księdzem, zdecydowała wizja Kościoła, której praktyki doświadczyłem w swojej, tarnogórskiej wspólnocie
Jacy są ci księża..? Przecież wszyscy dobrze wiemy – wystarczy poczytać gazety, pooglądać telewizję albo sprawdzić komentarze na dominującym w Polsce portalu, którego adresu się nie wymawia..
Żartowałem, bo jeśli ktoś czerpie wiedzę o księżach jedynie z tych „źródeł”, to ma nieźle stęchły bigos informacyjny w swojej głowie. My, którzy zetknęliśmy się z księżmi na drodze Ruchu Światło-Życie, mamy przecież radykalnie inny obraz duchowieństwa niż „średnia krajowa” polskiego katolicyzmu, a tym bardziej inny, niż właśnie owi biedacy, skazani na cynicznie zdeformowaną karykaturę księdza ukazywaną w naszych chorych mediach. Oczywiście, że i wśród „naszych” znajdą się wyjątki… tylko czy oni naprawdę są wtedy „nasi”?
Księża w Ruchu…
to cała gama możliwości. Począwszy od tych, co to z obowiązku, albo wręcz dopustu Bożego (czytaj proboszcz!) dostali to zadanie, poprzez tych, co to mniej lub bardziej związani z „oazą” lubią spędzać czas wśród ludzi podczas wakacyjnych rekolekcji, aż po tych, co to faktycznie są ludźmi tego Ruchu, uczestniczą w formacji kapłańskiej czy wręcz przynależą do Unii Kapłanów Chrystusa Sługi. Bywa, że jedni z nich są bezsprzecznym błogosławieństwem dla powierzonych ich wspólnot. Bywa, że inni są uwierającym kamyczkiem w bucie, który może nie rozsadza od razu, ale jak bardzo przeszkadza swoją nachalną obecnością, co na dłuższą metę staje się przekleństwem dla chcących iść w górę dojrzałości. Bywa, że jeszcze inni są dowcipnie „klasycznymi” kapłanami, czyli dają dobre i prawdziwe rady, ale zupełnie nieprzydatne w życiu[1].
Czyli można powiedzieć nic nowego i szczególnego, takich księży spotykamy wszędzie. To prawda, ale na szczęście proporcja poszczególnych grup księży, w Ruchu wyraźnie przemawia na korzyść tych, którym się chce „bardziej”, „mocniej” i „więcej”! Spotkanie z nimi umacnia w wierze, rodzi radość i entuzjazm wiary, daje siłę do pokonywania trudności, budzi nadzieję, dodaje motywacji do codziennego wysiłku wzrostu. To jednak wcale nie oznacza, że i oni nie mają swoich „ciężkich” dni. Są one jednak wyraźnym marginesem dla codziennie pozytywnego „zakręcenia” na punkcie Ewangelii i Bożego Dzieła.
Księża z Ruchu i w Ruchu…
to ci, którzy odkryli, że charyzmat światło-życie jest ich darem podstawowym, fundamentem życia wiarą. To ci, którzy nie potrafią inaczej, bo świadomie, z wolnego wyboru, chcą żyć syntezą tego, co odkrywają jako Boże wezwanie w swoim sercu i tego, co jest praktyczną posługą miłości bliźniemu, ze względu na miłość do Chrystusa i Kościoła. Sami identyfikują to, jako owoc zdobytej i podtrzymywanej na drodze Ruchu wizji Chrystusa i Kościoła. To ci, z których życia, bez zbędnych słów czy gestów, można odczytać całą „Radość Ewangelii”, w której „Światło Wiary” pozwala rozpoznać, że faktycznie „Kościół żyje z Eucharystii” a „Słowo Pana” wyznacza nam standardy życia przemienionego mocą Zmartwychwstałego Pana.
Oni po prostu praktycznie codziennie czytają Biblię i na bieżąco poznają aktualne dokumenty Magisterium Ecclesiae, aby tym lepiej (w całym kontekście wcześniej zdobytej wiedzy i doświadczenia) rozeznawać, co Duch mówi do Kościoła (Ap 2,7). Są to zazwyczaj osoby obficie wyposażone w dary duchowe, które ubogacają ich naturalne zdolności. Rzadko osiadają na bezwładnej mieliźnie wspomnień duszpasterskich sukcesów z przeszłości. Zwykle, stale chcą poznawać i doświadczać czegoś bardziej w relacji z Chrystusem i bliźnimi… Wiele z tego kim są, wynika z ich systematycznej pracy wewnętrznej i świadomego kroczenia na drodze duchowości chrześcijańskiej. Najczęściej nie stronią od sportu, zabawy, są pasjonatami filmu, sztuki, historii, często „pożerają” książki i przewodniki podróżując po wielu ciekawych miejscach.
Przyznacie, że wyszła mi całkiem niezła propaganda sukcesu J. No cóż, ale co najciekawsze i najważniejsze, tak po prostu najczęściej jest. I za to niechaj Dobry Bóg będzie pochwalony!
Zachwyceni przeciwnicy…
są często zaskakującym, choć dla mnie osobiście naturalnym zjawiskiem w Kościele. Myślę o ludziach, księżach, którzy na etapie młodości i lat seminaryjnych, byli permanentnymi krytykami i często boleśnie cynicznymi „recenzentami” tzw. nawiedzonych oazowiczów. Po latach, czy to jeszcze w trakcie seminarium, czy w początkach posługi duszpasterskiej, przez autentyczne świadectwo oazowiczów (ale już w realu, a nie z abstrakcyjnie teoretycznego ciepełka kleryckich wyobrażeń), odkryli to potężne narzędzie, dające wizję ich pastoralnego zaangażowania. Wielu z nich po paru latach posługi w naszym środowisku, stało się z decyzji serca i rozumu bardzo świadomie księżmi przychodzącymi spoza Ruchu, by być księżmi w Ruchu!
Być może zwróciliście uwagę, że używałem wcześniej zwrotu „księża „z”, „w” Ruchu, nie dodając nazwy. Bo prawda jest taka, że wszystkie środowiska odnowy Kościoła mają takich wyżej opisanych księży. To co jest istotne, są to zawsze księża, którzy pragną służyć na miarę wielkodusznego Serca Pana Jezusa! Nie boją się być z ludźmi. Są obecni w ich życiu, znają ich trudy i radości, nadzieje i obawy! Oni stają się dla bliźnich autentycznymi świadkami Zmartwychwstałego i określonej jakąś nazwą wspólnoty Żywego Kościoła. Módlmy się zatem, aby wszyscy kapłani, a zwłaszcza ci „nasi” z Ruchu Światło-Życie, byli w swoim życiu i posłudze radykalnie wierni ideałowi Chrystusa Sługi, który nie po to przyszedł aby mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie na okup za wielu (Mk 10,45).