To bardzo piękna i właściwa definicja Kościoła, że jest zgromadzeniem wszystkich świętych. Kościół to komunia świętych. Świętych obcowanie to łączność z Chrystusem. To miłość.
Kto może policzyć, ilu jest świętych? Encyklopedie z życiorysami świętych nie obejmują w pełni określenia „wszyscy święci”. Ważność świętych w Kościele akcentują papieskie uroczystości beatyfikacji i kanonizacji. Ale i grzech jest w Kościele.
Czy ta przestrzeń „komunii świętych” jest wystarczająco wyraźna i czytelna? Widzimy w niej tzw. „plan” zbawienia, co Bóg obiecuje ludziom i kto może być zbawiony. Czujemy, że i my chcemy należeć do komunii świętych (my żyjący tutaj na ziemi, uświęcający się, pielgrzymujący w trudzie). I zmarli w czyśćcu chcą też należeć. Ci czekają i spodziewają się pomocy. Oraz ci w niebie już należą w pełni do komunii świętych i wspomagają nas modlitwą.
1 listopada bratersko łączymy się w jednej rzeczywistości posiadającej jak gdyby trzy wymiary:
1) ten ludzki między nami 2) i ten wymiar Eucharystii Chrystusa pośrodku świętych 3) i ten wymiar cmentarza i grobów, skąd umarli wypatrują z nadzieją. Oto komunia świętych.
Ale to nie wszystko. Nie wszystko, ponieważ Bóg jest miłosierny i otwarty na każdego. Innych też chce przygarnąć do siebie. To jest Jego plan w Chrystusie. Dlatego zaprojektował coś, co nam się nawet nie śniło. Otóż tenże Bóg dobroci wyciąga ręce ku tym, którzy Go szukają i będą szukać po omacku. Ci nie pasują do zdania, iż „poza Kościołem nie ma zbawienia” (według św. Cypriana, biskupa Kartaginy, który bronił jedności). Za nimi stawiamy pytania: a co z tymi, którzy urodzili się w dżungli i nie wiedzą nic o krzyżu Jezusa? Właśnie: co z tymi, którzy formalnie nie należą do Kościoła, a jednak są święci? Wiek XIX i XX przygotował nową eklezjologię Soboru Watykańskiego II, według której centralny obraz Ludu Bożego poszerza granice rozumienia Kościoła. Zasada św. Cypriana jest nadal słuszna, ale jest i słuszne nowe rozumienie komunii świętych czyli przynależności do Kościoła: „Ci bowiem, którzy bez własnej winy nie znając Ewangelii Chrystusowej i Kościoła Chrystusowego, szczerym sercem jednak szukają Boga i wolę Jego przez nakaz sumienia poznaną starają się pod wpływem łaski pełnić czynem, mogą osiągnąć wieczne zbawienie” (KK 16). Jak pisze teolog polski ks. prof. Roman Rogowski „nawet więc ateiści, jeśli ich ateizm nie jest zawiniony, należą do Ludu Bożego i mogą osiągnąć zbawienie” (ABC teologii dogmatycznej Wrocław 1993 str. 242).
Tak więc komunia świętych obejmuje kilka kręgów sobie przyporządkowanych: ogarnia chrześcijan katolików, chrześcijan niekatolików, niechrześcijan — wyznawców innych religii oraz niewierzących — autentycznie szukających sensu, którzy jeszcze Boga ani prawdy nie znaleźli. Zatem członkowie wszystkich wielkich religii świata (islam, hinduizm, buddyzm) uznający istnienie Boga Stwórcy mogą osiągnąć zbawienie.
W ten sposób komunia świętych ma wymiar wielki i nieomalże kosmiczny, ponieważ rozciąga się w różne kierunki, nie zamyka się przed ludźmi dobrej woli. Ta otwartość i uniwersalność zbawienia musi być także ukształtowaną otwartością i uniwersalnością każdego katolika. Sobór Wat. II przestrzega, że „nie dostępuje jednak zbawienia, choćby był wcielony do Kościoła, ten, kto nie trwając w miłości, pozostaje wprawdzie w łonie Kościoła «ciałem», ale nie «sercem»” (KK 14). Bez miłości zatem będzie i nam katolikom niełatwo. Warto o tym pamiętać w naszym patrzeniu na świat i ludzi. Może okazać się, że biedny i ewangeliczny Łazarz wyprzedzi nas w drodze do zbawienia i komunii świętych.
Według Katechizmu Kościoła Katolickiego wszyscy wierzący tworzą jedno ciało, a najważniejszym członkiem jest Chrystus, ponieważ jest On Głową i Jego dobro jest przekazywane wszystkim członkom przez sakramenty.
W liturgiach wschodnich przed udzieleniem Komunii św. podnosi się święte Dary i mówi: „To, co święte, dla tych, którzy są święci” (Sancta sanctis!). Ile tychże komunii świętych dóbr posiadamy w Kościele? Wyliczajmy zatem:
- komunię wiary, która się pomnaża, gdy ją rozdzielamy;
- komunię sakramentów, zwłaszcza Eucharystii;
- komunię charyzmatów;
- wszystko wspólne (tak było pierwotnie; taki stosunek do dóbr materialnych, iż chrześcijanin jest gotowy i chętny przyjść z pomocą potrzebującym)
- komunię miłości (sanctorum communio): „nikt… z nas nie żyje dla siebie i nikt nie umiera dla siebie” (Rz 14,7). „Miłość… nie szuka swego” (1 Kor 13,5). Oparta na komunii świętych miłość przynosi korzyść wszystkim ludziom — żywym czy zmarłym. Tej komunii szkodzi każdy grzech. Pamięć zmarłych i wstawianie się za nich, aby byli uwolnieni od grzechów, jest stałą praktyką Kościoła i słuszną. Nie tylko nasza modlitwa może im pomóc, ale i ich wstawiennictwo za nami staje się skuteczne.
Świeci w niebie są nie tylko przykładem. Jako zjednoczeni z Chrystusem są mocniejsi w świętości i utwierdzają Kościół, wstawiając się za nas, „ofiarując Bogu Ojcu zasługi, które zdobyli na ziemi przez jedynego Pośrednika między Bogiem a ludźmi — Jezusa Chrystusa” (Sobór Watykański II, Lumen Gentium, 49). Najważniejsze jednak jest umacnianie jedności całego Kościoła w Duchu przez praktykowanie braterskiej miłości. Obcowanie ze świętymi łączy nas z Chrystusem w braterskiej miłości. „Składamy hołd Chrystusowi w naszej adoracji, gdyż jest Synem Bożym, męczenników zaś kochamy jako uczniów i naśladowców Pana, a to jest rzeczą słuszną, gdyż w niezrównanym stopniu oddali się oni na służbę swemu Królowi i Mistrzowi. Obyśmy również i my mogli stać się ich towarzyszami i współuczniami” (ze św. Polikarpa).
Nieustannie znajdujemy się w dobrym towarzystwie świętych, którzy nas podtrzymują w ziemskim wędrowaniu. Cóż to za wspaniałe otoczenie wokół nas. Nigdy nie jesteśmy sami ani samotni. Warto być gotowym i oczekującym natchnień z tej komunii świętych. Święci z nieba mówią do nas tak: „Nie płaczcie, będziecie mieli ze mnie większy pożytek i będę wam skuteczniej pomagał niż za życia” (św. Dominik) albo: „Przejdę do mojego nieba, by czynić dobrze na ziemi” (św. Teresa od Dzieciątka Jezus).