Chrześcijanin wobec natury
(144 -maj -czerwiec2006)
Jeśli chcesz znaleźć źródło. O wyprawie otwartych oczu słów kilka
Grażyna Miąsik
O wyprawie otwartych oczu słów kilka
Co mi mówisz górski strumieniu?
w którym miejscu ze mną się spotykasz?
ze mną, który także przemijam -
podobnie jak ty...
«zatrzymaj się, to przemijanie ma sens»
«ma sens... ma sens... ma sens!»
(Jan Paweł II, Tryptyk rzymski)
Gdy szukasz Boga...
Zacznę od wspomnień. Moje pierwsze rekolekcje - ONŻ I stopnia. Choć minęło już wiele lat, to pamiętam je w najdrobniejszych szczegółach. Jednym z nich chcę się podzielić: wyprawa otwartych oczu. Każdy, kto choć raz uczestniczył w rekolekcjach oazowych wie, o czym mowa. Pier-wsza wyprawa. Szłyśmy w milczeniu wzdłuż rzeki, podziwiając piękno przyrody, aż dotarłyśmy na łąkę pełną kwiatów. Animatorka zaprosiła nas do wspólnego śpiewu:
Gdy szukasz Boga, popatrz na kwiaty, popatrz na góry i ciemny las.
Z każdej wędrówki wrócisz bogaty i nową treścią wypełnisz swój czas.
Bo cały świat jest pełen śladów Boga i każda rzecz zawiera Jego myśl,
wspaniały szczyt, błotnista, wiejska droga, to Jego znak, który zostawił ci.
Dzieliłyśmy się tym, w jaki sposób przyroda objawia nam miłość Boga. Każda z nas, a byłyśmy w wieku 17-18 lat, właściwie po raz pierwszy tak przeżywała swoje spotkanie z Bożą miłością. To były nasze pierwsze kroki do medytacji przyrody i poznawania jej Stwórcy. Ostatnim zadaniem wyprawy było napisanie kilku zdań osobistej refleksji w dowolnej formie: modlitwy, wiersza, sentencji.... , by potem podzielić się nią podczas Pogodnego Wieczoru. I tak było przez prawie wszystkie dni rekolekcji, choć wyprawy zmieniały swój charakter.
Kto wymyślił wyprawę otwartych oczu?
Czy wymyślił ją ks. Franciszek Blachnicki? A może zapożyczył od innego ruchu? Czy jest to obowiązkowy punkt programu rekolekcyjnego? To pytania, z którymi spotykam się na oazach, w Szkołach Animatora, czasem na ORD. Dość często zadają je ci, którzy nie są przekonani do tego punktu programu, którzy go nie rozumieją. Wróćmy do pytania: kto więc wymyślił wyprawę otwartych oczu?
Jezus wyszedł na górę. A gdy usiadł przystąpili do Niego Jego uczniowie i nauczał ich tymi słowami: Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?
Jezus nie nauczał z książek, nie zamykał uczniów w sali wykładowej, uczył, że z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę (Mdr 13, 3). Wskazywał uczniom na Ojca, który jest w niebie, który jest Stworzycielem świata, który jest Miłością, „wykorzystując” ptaki powietrzne, lilie polne, sieci pełne ryb. Księgą, z której czytał uczniom był świat przyrody. Przekazywał orędzie przez lisy, gołębie, owce, węże i ryby, a nawet przez gniazda ptaków, pioru-ny, nasiona, drzewa, błyskawice oraz chmury.
Podczas niektórych wypraw uczniowie musieli zmierzyć się z lękiem przed siłami natury, z trudnościami, by odkryć swoje ograniczenia i Jego moc: Gdy wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego ucznio-wie. Nagle zerwała się gwałtowna burza na jezio-rze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: Pa-nie, ratuj, giniemy!
Nauczyciel otwierał przed uczniami także tę wspaniałą księgę, jaką jest człowiek. Jezusowe „chodźcie, a zobaczycie” dotyczyło również wypraw do ludzi, a te z pewnością były kolejnym etapem formacji uczniów. Prowadził ich na spotkania ze swoimi przyjaciółmi Marią, Martą i Łazarzem, uczył ich miłości do dzieci, prowadził na spotkanie z ludźmi uwikłanymi w grzech: Samarytanką, Zacheuszem. Wyprawy nabierały coraz większego stopnia trudności, wymagały coraz większej wrażliwości serca na potrzeby ludzi. Wymagały odwagi wiary w moc Jezusa. Czyż spotkania z niewidomym, kobietą cierpiącą na krwotok, parality-kiem i wielu innymi nie były egzaminem z wiary?
Potem Jezus wysłał ich, by głosili Królestwo Boże i uzdrawiali chorych: wyszli więc i chodzili po wsiach, głosząc ewangelię i uzdrawiając wszędzie... (por. Łk 9, 1-6). Gdy wrócili, dzielili się z Nim owocami ewangelizacji. Przyszedł także czas na najtrudniejsze dla uczniów wyprawy: Wieczernik, droga krzyżowa, Emaus, Jezioro Galilejskie. Nie zostawił ich samych, otrzymali w darze Ducha Świętego, by od tej pory podjąć misyjne wyprawy otwartych oczu.
Kto więc wymyślił wyprawy otwartych oczu? Gdzie jest źródło naszej metody rekolekcyjnej?
Harcerz miłuje przyrodę i stara się ją poznać
Pytamy o pedagogiczne korzenie metody. Początek wypraw otwartych oczu w oazie rekolekcyjnej wiąże się harcerstwem. To ono kształtowało młodość Księdza Franciszka Blachnickiego, stało na straży jego życia moralnego. Uczyło spotkań z przyrodą, pracy nad sobą, ćwiczenia woli, wrażliwości na potrzeby człowieka, uczyło służby. Taki program znajdował się w prawie harcerskim. I to dobre doświadczenie Ksiądz Franciszek chciał przekazać swoim wychowankom, najpierw ministrantom, a potem innym.
W 1972 roku do moderatorów i animatorów skierował następujące wskazania: W grupach dziecięcych i młodzieżowych, w związku z wycieczkami i krótszymi przechadzkami należy korzystać z metod i osiągnięć ruchu harcerskiego w dziedzinie różnego rodzaju ćwiczeń i gier terenowych. Można im nadać charakter tzw. wypraw otwartych oczu, związanych z tematem rewizji życia, czy innych ćwiczeń Oazy. Będzie chodziło o dokonywanie pewnych obserwacji i spostrzeżeń dostarczających ma-teriału do rewizji życia, względnie o wykonywanie pewnych zadań z nich wypływają- cych (np. odnalezienie ludzi potrzebujących pomocy, podjęcie pewnych prac dla dob-ra wspólnego, uwrażliwienie na piękno przyrody, obserwowanie zachowania się in-nych ludzi czy grup w aspekcie pewnych wartości, itp.).
To nie taki „michałek”
Do czego zmierzam? Mam nadzieję, że to określenie jest znane każdemu, kto chodził do szkoły. W uczniowskim i studenckim żargonie „michałek” to przedmiot mało ważny, który można swobodnie opuścić. Dopiero po latach spostrzegamy, że ów „michałek” nie był bez znaczenia w naszej edukacji i mamy braki... No tak. Ale co to ma do rzeczy - czyli do naszych wypraw?
Wydaje mi się, że wyprawa otwartych oczu, podobnie jak pogodny wieczór, często traktowana jest z przymrużeniem oka, właśnie jak ów „michałek”. Jesteśmy skłonni na ich miejsce wprowadzać różnego typu spotkania modlitewne, lub mniej pobożnie, zafundować oazie dłuższy wolny czas na „leżakowanie”, bądź na tzw. metody aktywizujące.
A przecież wyprawa otwartych oczu jest organicznie zrośnięta z pozostałymi punktami programu rekolekcyjnego i od niej często zależy jak w nich uczestniczymy.
Zauważmy, że spotkanie z przyrodą owocuje zachwytem, podziwem. Z duszy człowieka, który odkrywa Bożą miłość w stworzeniu, wyrywają się słowa pełne wdzięczności i miłości. Tak, to są często pierwsze kroki do odkrycia modlitwy uwielbienia, dziękczynienia, to często pierwsze wezwania spontanicznej modlitwy zanoszonej do Boga w duszy, w małej grupie, w kaplicy. A stąd już blisko do modlitwy liturgicznej, w której nieustannie wybrzmiewa pochwała Stwórcy, w której uczestnik wypraw ma szansę dobrze się zakorzenić. Oazowicz, który w przyrodzie odkrywa ślady niszczycielskiej działalności człowieka jako odrzucenie Bożej miłości, uczy się modlitwy skruchy, modlitwy przebłagania. To może właśnie wtedy z jego serca wydobywa się pierwsze: Boże przebacz, zmiłuj się nade mną. Wybacz, że niszczę Twoje dary w świecie. Stąd już niedaleko do rachunku sumienia, do uznania i wyznania grzechu, do aktu pokuty w Eucharystii.
Człowiek, który nauczy się dostrzegać Boga w człowieku, w jego cierpieniu, samotności szybko doświadczy, że bez Jego pomocy niewiele może zdziałać. Wtedy woła: Boże,przyjdź mi z pomocą. Będzie szukał rady, rozwiązania. Stąd już krok do codziennego namiotu spotkania, modlitwy prośby, do wspólnoty.
Wtedy również każda modlitwa podczas Eucha-rystii, każde słowo, które mówi Bóg, ma szansę upaść na urodzajną, użyźnioną wrażliwością glebę duszy. Dla każdego, kto nauczył się żyć w świecie z otwartymi oczami, bliskie są słowa modlitwy nad darami: Błogosławiony jesteś, Panie Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb, który jest owocem ziemi i pracy rąk ludzkich; Tobie go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia. Błogosławiony jesteś, Panie Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy wino, które jest owocem winnego krzewu i pracy rąk ludzkich; Tobie je przynosimy, aby stało się dla nas napojem duchowym.
I cała dziedzina pracy nad sobą: zmagania z lękiem, z nieśmiałością, ćwiczenie woli - to wszystko, co przecież jest celem wypraw, wychowuje do świadectwa, do miłości Agape.
Co mi mówisz górski strumieniu? W szkole Jana Pawła II
Ksiądz kardynał Macharski opowiadał o pewnym zdarzeniu: W Polsce, w 1983 roku, w Tatrach - zatrzymaliśmy się przed cudem natury: strumieniem płynącym w lesie. Ojciec Święty podszedł do strumienia, pozostał długi czas nieruchomy, kontemplując go, na koniec pochylił się, zanurzył dłoń i uczynił znak krzyża. Gest duchowości świętego Franciszka... Oddanie chwały Bogu...
Piękna jest ta lekcja wypraw otwartych oczu, której udziela nam Jan Paweł II - mistrz kontemplacji Boga w przyrodzie i kontemplacji Boga w człowieku. Czyż nie świadczy o tym Tryptyk rzymski?
Ojciec Święty wykorzystywał każdą chwilę, by w przestrzeni przyrody obcować z Bogiem - i uczył tego innych: Stając wobec majestatu gór, czujemy potrzebę traktowania natury z większym szacunkiem. Zarazem ta głębsza świadomość wartości wszechświata skłania nas do refleksji nad niegodziwością licznych form profanacji środowiska, której przyczyną jest często karygodna lekkomyślność. Współczesny człowiek, gdy ulega fascynacji fałszywymi mitami, traci z oczu bogactwo i potencjał życia ukryty w stworzeniu - tym przedziwnym darze Bożej opatrzności, przeznaczonym dla wszystkich ludzi.
Często nawiązujemy do słów, które Jan Paweł II mówił nam, oazowiczom. Czy powiedział coś o wyprawach otwartych oczu? Mówił - i to nie jeden raz. Ten punkt programu rekolekcji oazowych zauważał i podkreślał w swoich wypowiedziach: Znamienne dla tych młodzieżowych środowisk, o których myślę w tej chwili, jest szukanie - zwłaszcza w tym okresie roku - bliższego kontaktu z naturą. Zbocza górskie, głębie leśne, jeziora, wybrzeża morskie, pociągają w ciągu lata ogromne rzesze ludzi. Jednakże dla wielu grup młodzieżowych ten odpoczynek, którego udziela człowiekowi łono natury, staje się szczególną okazją do bliższego obcowania z Bogiem. Odnajdują Go właśnie w dojrzałym pięknie przyrody, które dla tylu już w dziejach umysłów i serc stawało się źródłem religijnego natchnienia. Odnajdują w tym podwójnym niejako spotkaniu siebie: swoje głębsze ja, swoje wnętrze. Przyroda im do tego pomaga. Wnętrze ludzkie staje się w obcowaniu z nią jakby bardziej przejrzyste dla człowieka, równocześnie bardziej przenikliwe dla działania łaski, która czeka na to wewnętrzne skupienie młodego serca, ażeby do niego trafiać z większą skutecznością.
Co więc nam pozostaje? Jak spożytkujemy tę lekcję w naszych oazowych rekolekcjach?
Od ziarenka fasoli do odkrycia wszechmocy Stwórcy
Przypomina mi się film „Faustyna”. Scena pracy Faustyny na polu i jej spotkanie z franciszkańskim bratem. Siostra pochylona nad malutkim pnączem fasoli, prowadzi dialog z roślinką. Zdumiewa się, jak to maleńkie ziarenko zmierzyło się z warstwą ziemi i pnie się ku słońcu. Wysławia w nim Boga Stwórcę, który udzielił mu daru życia i wzrostu na pożytek ludzi. Do dziś pamiętam zaskoczoną minę brata zakonnego i jego pełne zdumienia słowa: „Jak siostra, nie będąc teologiem, od tak malutkiego ziarenka doszła do Wszechmocy Boga, Stwórcy?” Czyż nie była to wyprawa otwartych oczu - dwójkami - tak jak na II stopniu Oazy?
A co sama Faustyna mówi o swoich wyprawach?: Kiedy byłam w Kiekrzu, aby zastąpić jedną z sióstr (...) w jednym dniu po południu poszłam przez ogród i stanęłam nad brzegiem jeziora, i długą chwilę zamyśliłam się nad tym żywiołem. Nagle ujrzałam przy sobie Pana Jezusa, który mi rzekł łaskawie: To wszystko dla ciebie stworzyłem, oblubienico moja, a wiedz o tym, że wszystkie piękności niczym są w porównaniu z tym, co ci przygotowałem w wieczności (Dz 158).
Może przydałby się też jakiś „męski” przykład świętego? Z pewnością idealnym wzorem jest Św. Franciszek. A może tym razem ktoś bardziej współczesny - bł. Piotr Jerzy Frassati. Ukazywany najczęściej na tle przyrody: na nartach, lub podczas górskiej wyprawy, z oczyma skierowanymi ku szczytom i wołający: Góry, góry, góry... kocham was! Ten młody mężczyzna nie wstydził się swojego dziecięcego zachwytu nad dziełami stworzenia: Firmament niebieski, wschody i zachody słońca, gra świateł i cieni, wzbudzały w nim podziw, którym dzielił się ze swym najbliższym otoczeniem Ileż to razy słyszano go wołającego z oddali donośnym głosem: Mamo, pójdź prędzej, zobacz jak piękne jest teraz niebo, jaki cudny zachód, jakie dziwne chmury!...
6 sierpnia 1923 r. bł. Piotr napisał: Z każdym dniem coraz bardziej kocham góry, i chciałbym, o ile studia mi na to pozwolą, spędzać tam całe dnie i w tym czystym powietrzu kontemplować wielkość Stwórcy.
Odnaleźć zagubiony skarb
Żeby zacząć szukać, trzeba najpierw zauważyć, że coś zginęło, zagubiło się. Szukać, jak ewangeliczna kobieta, której zaginęła drachma. Zastanówmy się, jak to jest z wyprawami otwartych oczu na naszych rekolekcjach. Czy przypadkiem nie zagubiliśmy tego, tak ważnego, rekolekcyjnego ćwiczenia?
O wyprawach podczas ONŻ I stopnia tak mówi nasz Założyciel: Wyprawy odkrywcze (albo wyprawy otwartych oczu) w Oazie Nowego Życia I stopnia nie powinny mieć charakteru ustalonego w programie dnia zajęcia, ale mają miejsce zasadniczo w ramach tzw. wolnego czasu. Mogą więc mieć charakter okazyjny, związany z wycieczką lub przechadzką. W grupach młodzieżowych mają one duże znaczenie, ze względu na odpowiadający psychice tego okresu charakter gry, tak doskonale wykorzystany w systemie wychowawczym skautingu (...). Również w tej dziedzinie otwiera się dla animatorów duże pole do rozwinięcia własnych inicjatyw i pomysłów.
A pomysłów mamy niemało. Z podziwem patrzę na animatorów, którzy przygotowując się do oazy poszukują informacji na temat okolicy, ukształtowania terenu i odległości między ośrodkiem a najbliższym lasem, czy łąką, by uczestnicy mogli doświadczyć tego wszystkiego, co wyprawy zakładają. W całej tej odpowiedzialnej trosce i gorliwości nie chodzi im tylko o to, by nie zaniedbać rekolekcyjnego ćwiczenia i wypełnić animatorski obowiązek. To także, a może przede wszystkim, ich duży wysiłek, by „zasiedziałą” przed telewizorem i komputerem młodzież i dzieci zachęcić do ruszenia się poza obszar pokoju, domu rekolekcyjnego, by odciągnąć oczy i serce od telefonu komórkowego z niezliczoną ilością gier komputerowych i pomóc przezwyciężyć, jak refren powtarzające się argumenty: A po co? Nie chce mi się! To dla dzieciaków! Mnie to nie interesuje!
Mamy też sporo „nowator-skich” pomysłów, które zdają się wypierać dotychczasowe wyprawy otwartych oczu: „wyprawa zamkniętych oczu”, czyli nadrabianie zaległości w spaniu (co ja tam będę roślinki oglądał); gra w skrable; psychotesty i psychozabawy; metody aktywizujące z pedagogiki zabawy: rebusy, krzyżówki, zabawy integrujące. Wszystko to najczęściej w pomieszczeniu. Są i takie, które wprowadzają obecność komputera, prezentacji multimedialnych (np. prezentacja dzieł stworzenia), szczególnie „ciekawa” forma, gdy oaza odbywa się np. w Pieninach, Gorcach, Karkonoszach, Beskidach, u podnóża Tatr czy nad jeziorami...?
Dlaczego tak się dzieje?
Wędrując po stronach internetowych natrafiłam na takie argumenty: Kiedy rodziła się koncepcja rekolekcji pierwszego stopnia większość punktów rekolekcyjnych mieściła się w okolicach odosobnionych, gdzie łatwo było o kontakt z naturą (...). Dlatego też większość Wypraw... zakłada takie otoczenie, a tym samym staje się niezwykle trudna do zrealizowania w środowisku miejskim, w którym znalazło się już sporo punktów rekolekcyjnych. Drugim słabym punktem Wypraw... było uzależnienie od pogody: aura uniemożliwiająca wyjście z budynku uniemożliwiała w praktyce realizację tego punktu programu. Równocześnie dokonał się poważny rozwój w dziedzinie metod aktywizujących: psychologia grupy dostarczyła narzędzi, które (...) nadają się do realizacji celów tego punktu programu rekolekcji.
Zastanawiam się, czy rzeczywiście duże miejscowości, w których znajdują się ośrodki oazowe, pozbawione są dostępu do terenów zielonych, do rzeki, rzeczki, czy strumyka. Czy aż tak bardzo jesteśmy delikatni i nieodporni, że byle deszczyk, czy ochłodzenie musi być przeszkodą w wyprawie. Można mieć wrażenie, że przed laty, gdy powstawał program rekolekcji, nie padał deszcz, nie było chłodu, a pogoda była na zamówienie ks. Blachnickiego.
Nie jestem przeciwnikiem metod aktywizujących, uczestniczyłam w wielu kursach i prowadziłam wiele warsztatów. Czy jednak metody aktywizujące nie mogłyby być „wynalazkiem” na pogodne wieczory w niektóre (!) pochmurne i deszczowe dni? Jestem przekonana, że żadna z tych wartościowych metod nie zastąpi wyprawy otwartych oczu podczas rekolekcji.
Są także inne pomysły, tzw. życiowe: wyprawa do łazienki, pranie, szkoła komunikacji... Na drugim stopniu nierzadko wyprawa indywidualna to wyprawa do sklepu, a wyprawy w dwójkach są traktowane dość dosłownie...
Jaka jest przyczyna tego zjawiska? Myślę, że nie ze złej woli, ale raczej z braku znajo-mości metody oazy rekolekcyjnej i jej poszczególnych elementów, z nieznajomości pod-ręczników oaz poszczególnych stopni. Innym powo-dem może być to, że prowadzący rekolekcje nie mieli dobrych wzorców, wyprawy nie były obowiąz-kowe, albo wcale ich nie było. A przecież życie ro-dzi się tylko z życia, lub inaczej mówiąc: tam do-prowadzisz, dokąd sam zaszedłeś. Dotyczy to także realizacji założeń programu rekolekcji.
Nie jestem również przeciw nowym pomysłom - wręcz przeciwnie. Sama nie lubię powielać schematów. Ale zanim zacznę realizować swoje pomysły, długo zastanawiam się, czy nie straciłam sprzed oczu celu i założeń danego punktu programu. I często odkrywam: w tym szaleństwie jest metoda! Zapewniam - jest miejsce na nowe pomysły. Nowe to z pewnością te, które są owocem zaufania do Ojca Franciszka, przez którego Pan Bóg podarował nam charyzmat oazy, a w nim wyprawy otwartych oczu. Nowe te, które są owocem otwarcia na działania Ducha Świętego, który nie niszczy form, ale je ożywia. Wówczas nie brakuje nowych pomysłów, jak ukształtować wyprawy, by odpowiadały wiekowi i zapotrzebowaniom uczestników oraz by pomagały im odkrywać Boga w przyrodzie, człowieku i w świecie. Ileż jest możliwości, by przeprowadzić je w sposób ciekawy, bez względu na pogodę. Bo i padający deszcz może być wspaniałym znakiem na wyprawę. Można więc na oazach I stopnia, młodzieżowych i studenckich wykorzystać na przykład Tryptyk Rzymski i z fragmentem odpowiadającym tematowi dnia, wyruszyć na spotkanie z Bogiem nad strumieniem, czy rzeką. Dlaczego by nie zaprosić uczestników na łąkę, polanę, czy nad rzekę i pozwolić dosłownie zakosztować w wyznaniu psalmisty: Pan jest moim Pasterzem i niczego mi nie braknie. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć...
Na spotkanie Boga w przyrodzie
Jeśli chcesz znaleźć źródło, musisz iść do góry, pod prąd.
Przedzieraj się, szukaj, nie ustępuj, wiesz, że ono musi tu gdzieś być -
Gdzie jesteś, źródło?... Gdzie jesteś, źródło?! Cisza...
(Tryptyk rzymski)
Tak, to znowu słowa Tryptyku rzymskiego, owoc kontemplacji Jana Pawła II. Czy słyszysz: musisz iść do góry, pod prąd - musisz zdobyć się na wysiłek, duchowy i fizyczny. W małej grupie, dwójkami czy w samotności. Także podczas niepogody, przełamując swoje lenistwo i opory (nie zapominając o roztropności), żeby kilka kropel deszczu czy trochę chłodu nie stały się pretekstem do rezygnacji. Według tego, co proponują ci rekolekcje oazowe. A potem w codziennym życiu. Nie zapomnij o tym, że wyprawa otwartych oczu jest to sposób na uczenie się mądrości życia od całego stworzenia; to postawa czujności i gotowości dawania odpowiedzi zastanej rzeczywistości, to lektura księgi świata i niepozostawiania pytań bez odpowiedzi.
Benedykt XVI - papież, który już „poznał się na nas”, czyli odkrył piękno charyzmatu Ruchu Światło-Życie i jego owoce, także zachęca nas do kontemplacji przyrody i odpowiada na pytanie o cel i sens wypraw otwartych oczu: Czas wakacji to także wyjątkowa okazja, by kontemplować sugestywne piękno przyrody, wspaniałą «księgę» dostępną dla wszystkich, dużych i małych. W kontakcie z przyrodą człowiek widzi siebie we właściwych proporcjach, odkrywa, że jest stworzeniem, małym a zarazem wyjątkowym, «zdolnym odkryć Boga», ponieważ jego duch otwarty jest na Nieskończoność. Przynaglany pytaniem o sens, które nurtuje ludzkie serce, dostrzega on w otaczającym go świecie ślad dobra, piękna i Bożej Opatrzności, i niemal spontanicznie otwiera się na uwielbienie i modlitwę. Choć powiedział te słowa do ludzi całego świata, czyż nie powinny nam szczególnie zapaść w serce i umysł?
Na spotkanie człowieka
Może byłoby dobrze na któryś z Namiotów Spotkania oprócz słowa Bożego zabrać ze sobą tekst piosenki ojca Duvala i pochylić się nad tekstem II zwrotki:
Gdy szukasz Boga, popatrz na ludzi, spójrz, jak taternik zdobywa szczyt,
Zobacz, jak matka w domu się trudzi, spójrz w oczy dziecka, a powiedzą ci,
Że każdy z nas, stworzony jest przez Pana i w każdym z nas zamieszkać pragnie Bóg
By dobra wieść była przekazywana, by miłość swą objawić przez nas mógł.
Czyż słowa piosenki nie kojarzą się z ewangelicznymi wyprawami Jezusa i uczniów do ludzi? Chyba pora przejąć się słowami Zbigniewa Nosowskiego, wypowiedzianymi podczas XXVII Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu: Może warto na nowo zrozumieć znaczenie „wyprawy otwartych oczu” jako poszukiwania tych, którzy potrzebują naszej pomocy i przenieść tak rozumianą „wyprawę” w codzienność, na cały rok pracy formacyjnej wspólnot ruchu? Wiem z doświadczenia, że czasami jedno spotkanie z ludzką słabością i cierpieniem może dać, zwłaszcza młodemu człowiekowi, więcej niż cały rok mozolnej formacji duchowej.
A teraz synteza dla tych, którzy nie pamiętają już, o czym było na początku. Wyprawy otwartych oczu wychowują nas do tego byśmy:
- ufnie spoglądali w niebo i z ciekawością rozglądali się w otaczającym nas świecie, podziwiając mądrość i dobroć Boga, naszego Ojca;
- dostrzegając każdego człowieka i jego potrzeby rozwijali w sobie nową wyobraźnię miłosierdzia;
- patrząc pod nogi, mieli świadomość że musimy twardo chodzić po ziemi, zmagać się z przeszkodami, całą ufność pokładając w Bogu, naszym Zbawicielu;
- byli pewni, że Pan jest naszym Pasterzem i niczego nam nie braknie. Pozwala nam leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi nas nad wody, gdzie możemy odpocząć...