Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie (Mt 6,2-4).
Greckie słowo „eleemosyne" (jałmużna) oznacza powodowaną współczuciem ofiarę dla ubogich składaną w obecności Boga. W sformułowanym podczas Kazania na Górze Nowym Prawie, Jezus czyni z niej jeden z filarów chrześcijańskiej pobożności (Mt
6,1-18). W swoim nauczaniu nie tłumaczy jednak, czym jest jałmużna, gdyż dla żyjących wtedy Żydów była to rzecz naturalna i oczywista. Niestety współcześnie często zapomina się o prawdziwym sensie ofiary dla biednych. Dlatego zanim przejdziemy do rozważania „rzeczy nowych", zajrzymy do skarbca Starego Testamentu oraz mądrości starożytnych ióbujemy znaleźć w nim odpowiedź na pytanie o istotę jałmużny.
Według Tory ziemskie dobra są rodzajem pożyczki udzielonej ludziom przez Najwyższego. Bogaci mają obowiązek „czynić sprawiedliwość", czyli właściwie gospodarzyć otrzymanymi pieniędzmi. Biedni z kolei mają prawo domagać się dla siebie środków do życia, gdyż to się im po prostu słusznie należy. By nikt nie zapomniał o swojej powinności, dawanie jałmużny było w Starym Testamencie uregulowane prawnie. Izraelici byli zobligowani do dawania dziesięciny, której przeznaczeniem była między innymi pomoc ubogim (Pwt 14,28). Taki „podatek" nie mógł jednak w całości zapobiec biedzie. Co więcej, zarówno w Starym jak i w Nowym Testamencie znajdujemy zapewnienie, że biednych, którym będzie można pomagać, nigdy nie zabraknie (Pwt 15,11; Mt 26,11). Za dziesięcinę nie można więc było „kupić" czystego sumienia, aący mieli czuć się zaproszeni do „szczodrego otwarcia ręki" i dawania na potrzeby bliźnich więcej niż obowiązkowe 10 proc. Akcentowano potrzebę gotowości do pomocy ubogim nie tylko przy płaceniu rocznej dziesięciny, ale i podczas całego roku. (Rabini, świadomi zasad ekonomii, nie zalecali ofiarowywania na cele charytatywne sumy przekraczającej 20 proc. dochodów, gdyż, jak tłumaczyli, Pan Bóg nie chce zubożenia bogatego. Jakkolwiek chrześcijańskie miłosierdzie nie ma takich granic, to jednak i dla nas jest to nauka, by nie popaść w przesadną hojność, gdyż nie będziemy w stanie skutecznie pomagać innym.)
Z czasem zaczęto przypisywać dawaniu jałmużny moc zmywania grzechów, podobną do tej, jaką miało składanie ofiar (Dn 4,24; Tob 12,9; Syr 3,30nn). Wierzono, że jałmużna nie tylko zapewnia Boże błogosławieństwo, ale i ochrania przed nagłą śmiercią oraz ratuje duszę przed wieczną zagładą (por. Prz 10,2). By jednak jałmużna osiągnęła swój cel, muszą być spełnione pewne warunki.
Po pierwsze nie należy jej dawać ludziom bezbożnym (Syr 12,1-7; Tob 4,7nn). Ofiarowując pieniądze ludziom niegodziwym, tylko pomnaża się zło. Można to wytłumaczyć na współczesnym przykładzie. Gdy dajemy dworcowemu alkoholikowi „na bilet", tym samym składamy się na tanie wino i jesteśmy częściowo odpowiedzialni za złe skutki wypicia tej butelki. Można jednak zadać tutaj pytanie: Czy wolno nam decydować, kto jest sprawiedliwy, a kto nie (por. Łk 6,37)? We wczesnochrześcijańskim dziele pt. „Pasterz" Hermasa możemy odnaleźć echo takich wątpliwości: „Czyń dobrze i dawaj wszystkim potrzebującym z prostotą, nie roztrząsając komu masz dawać, a komu nie dawać. (...) Ci, którzy brali, zdadzą sprawę Bogu, dlaczego wzięli i w jakim celu brali. Ci, (...) którzy oszukiwali po to, aby brać, poniosą karę. Ten kto daje winy żadnej nie ma..." (27,4-6). Przypomnijmy, że przytoczony fragment nie jest pismem natchnionym i dlatego nie znalazł się w kanonie ksiąg świętych. Reasumując, jeżeli korzystając z daru roztropności stwierdzimy, że proszący o jałmużnę jest człowiekiem uczciwym, nie bójmy się mu jej dać. Jeżeli jednak mamy uzasadnione wątpliwości, czy ten ktoś dobrze użyje naszych pieniędzy, nie ryzykujmy.
Biblia mówi też, że nie wystarczy sama tylko ofiara, ale jeszcze trzeba modlić się za tego, któremu się pomaga (rabinacka interpretacja Ps 41,2). Jałmużnę można wzbogacić nie tylko modlitwą, ale i postem (Prz 22,9). We wspomnianym już „Pasterzu" Hermasa czytamy: „Oto jak ma wyglądać post (...) nie weźmiesz do ust niczego oprócz chleba iwody, obliczysz natomiast, ile byś wydał tego dnia na swoje jedzenie. I tę sumę dasz jakiejś wdowie, sierocie albo ubogiemu. W taki właśnie sposób uniżysz się, a ten, kto dzięki twemu uniżeniu się nasyci, będzie modlił się za ciebie do Pana" (56, 5-7). Trzeba przy tym pamiętać, że nie wolno w czasie takiego postu być ponurym (Mt 6,16), gdyż to radosnego dawcę Bóg miłuje (Pwt 15,10; 2 Kor 9,7).
Nikt nie może czuć się zwolnionym z obowiązku dawania jałmużny. Zdaniem Syracha „dobroczynność nie jest dla tego (...) kto nie udziela jałmużny" (Syr 12,3)! Wynika stąd, że nawet ten, kto sam nie potrafi siebie utrzymać, powinien, stosownie do swojej zamożności, dzielić się z ubogimi. Nie należy wstydzić się nawet bardzo skromnej jałmużny (Tob 4,8-10). Zauważmy, że uboga wdowa, która sama była na łasce ludzi, wrzuciła do skarbony dwie małe monety, odpowiadające 1/32 dniówki robotnika. Jezus mówi, że to było wszystko, co miała na swoje utrzymanie. Dzisiaj ta kobieta musiałaby żyć za jakieś dwa złote dziennie! Bóg jednak ceni jej monetę bardziej niż zwitki banknotów rzucane od niechcenia przez bogaczy (Łk 21,1-4).
Jałmużna powinna być dawana w ukryciu. Zdaniem rabinów, ten, kto daje ją jawnie jest grzesznikiem, a Bóg osądzi jego pozornie dobry czyn (Koh 12,14). Dlatego zarówno w świątyni jerozolimskiej, jak i w innych izraelskich miastach, znajdowała się skarbona. Można było do niej niezauważalnie wrzucić ofiarę, którą potem poufnie rozdzielano potrzebującym. W Talmudzie czytamy: „żaden uczeń mędrca nie powinien mieszkać w mieście nie posiadającym skarbony na jałmużnę" (Sanhedrin 17b). Jerozolimska skarbona składała się z trzynastu brązowych naczyń przypominających kształtem trąby. Ich konstrukcja uniemożliwiała kradzież wrzuconych pieniędzy. W zamierzeniu jałmużna miała być dyskretna, ale możemy sobie wyobrazić, jaki dźwięk wydawało celowe uderzenie monetą o brzeg metalowej tuby.
Do tej właśnie świątynnej skarbony nawiązał Jezus w Kazaniu na Górze. W swoim nauczaniu Zbawiciel nie zniósł obowiązku składania jałmużny, ani nie zanegował praktykowanej wtedy formy jej udzielania. Skrytykował jednak nadużycia jakie pojawiały się (imogą) przy tej szlachetnej praktyce. Jezus zwraca uwagę, że sama hojność nie wystarczy, by spełnić dobry uczynek. Podobnie jak można popełnić grzech zabójstwa lub cudzołóstwa w myślach (Mt 5,21nn), tak też można finansowo wspierać biednych, a sercem wcale się o nich nie troszczyć. Dla Zbawiciela ważniejsze od tego, co robi ręka, jest to, co w tym czasie myśli serce. Jezus wymienia trzy rodzaje postaw przy dawaniu jałmużny.
Po pierwsze można dawać jałmużnę na pokaz, tak by zyskać poklask w oczach ludzi. Fizycznie wrzucać do skarbony pieniądze, lecz nie po to, by wesprzeć biednych, ale by kupić sobie społeczne uznanie. Takich ludzi Jezus nazywa obłudnikami (Mt 6,2). Użyte tu słowo „hupokrites" (hipokryta) w klasycznej grece oznaczało aktora, który zakłada maskę, by grać kogoś, kim w rzeczywistości nie jest. Teatralny „hipokryta" nie jest jednak szkodliwy, gdyż widownia wie, że ogląda przedstawienie. Za to jego religijna odmiana zwodzi ludzi naprawdę. Zakłada maskę pobożności i odgrywa dobry uczynek po to, by usłyszeć oklaski. O takim człowieku Jezus mówi, że odebrał już swoją nagrodę. Chciał kupić aplauz i to mu się udało. Nic mu się więcej nie należy, poza sądem na końcu czasów.
Jest jednak i druga postawa równie niebezpieczna. Można unikać chwalenia się jałmużną przez innymi, ale szczycić się nią przed samym sobą. Jezus przestrzega swoim uczniów, by „nie wiedziała ich lewa ręka, co czyni prawa" (Mt 6,3). Nie wystarczy ukryć jałmużnę przed ludźmi. Trzeba ją także uczynić niewidoczną dla nas samych. Można dawać pieniądze nie ze współczucia, ale po to by samemu się lepiej poczuć. Wykorzystać nędzę innych do budowania swojego samozadowolenia. Oczywiście nie da się wykonać dosłownie polecenia Jezusa. Jeżeli jesteśmy odpowiedzialni, to planujemy nasze wydatki i wiemy, ile przeznaczamy na jałmużnę. By jednak wypełnić przykazanie Zbawiciela, nie należy cieszyć się z własnej prawości, ale od razu po złożeniu ofiary „zapomnieć", że ją daliśmy. Dopiero taka jałmużna będzie prawdziwie ukryta.
Jedyne, na co możemy liczyć podczas dawania jałmużny, to uznanie w oczach Boga. Tylko On może nas sprawiedliwie wynagrodzić. Nie należy jednak oczekiwać, że Pan Bóg odda nam równowartość naszej darowizny. Pieniądze nie są naturalną zapłatą za dar miłości. Bóg jest w stanie odpłacić nam o wiele hojniej. On może dać to, czego oczekuje każdy prawdziwie kochający: oglądanie skutków działającej miłości, dobra, jakie wyświadczył potrzebującym nasz dar. Czy może być większa radość i lepsza nagroda od tej, że zobaczymy, jak głodny jest nasycony, nagi przyodziany, a chory wyleczony? Co więcej, w każdej uśmiechniętej twarzy będziemy mogli zobaczyć oblicze Jezusa, który powie: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili" (Mt 25,40).