Moje doświadczenie z Ruchem Światło-Życie w Tanzanii
Kościół jest katolicki, to znaczy powszechny. Jego członkami są ludzie wszystkich narodów, kultur i języków. W ramach tej powszechności występuje jednak spora różnorodność. Różna historia i kulturowe konteksty rodziły i rodzą pytania o to, co jest istotą chrześcijaństwa i jest niezmienne, a co może być dostosowane do lokalnych warunków, aby było lepiej zrozumiane, przyjęte i bliższe ludziom. Czy na przykład jest miejsce na taniec w liturgii i czy można go dopuścić w niektórych kulturach?
Przed podobnymi pytaniami staje animator wyjeżdżający na rekolekcje na inny kontynent. Czy charyzmat Ruchu jest tam gdzie jadę w ogóle potrzebny? Z pewnością zawiera przecież uniwersalne prawdy chrześcijańskie, jest realizacją wskazań Soboru Watykańskiego II. Ale może są w nim jakieś elementy, które mają jakiś większy sens tylko w Polsce/Europie? Albo rozkład akcentów jest niezbyt dostosowany do innej kultury?
Takie między innymi pytania zadawałem sobie jadąc jako animator liturgiczny oraz animator grupy w październiku 2020 roku do Moshi w Tanzanii na II stopień Oazy Nowego Życia. Trochę odpowiedzi otrzymałem już wcześniej. Wiedziałem już, że oaza w Afryce ma sens. Że jest obecna od lat, że są lokalni animatorzy, że istnieją zalążki wspólnot prowadzone przez lata przez osobę znającą charyzmat Ruchu. I że przede wszystkim jest pragnienie formacji Ruchu i pierwsze owoce. Znane mi było również osobiste świadectwo bliskich mi osób prowadzących tam w przeszłości rekolekcje.