Jak długo się modlić, aby osiągnąć dobrą jakość modlitwy?Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy wpierw uświadomić sobie, co to znaczy, że modlitwa jest „jakościowo” dobra oraz czy owa „doskona-łość” modlitwy jest celem samym w sobie, czy też jedynie środkiem do innego celu.
Dotykamy tu bardzo złożonej rzeczywistości, gdyż osiągnięcie świętości jest wspólnym celem zarówno modlitwy jak i pozostałych elementów wzrostu życia chrześcijańskiego, takich jak relacja do Słowa Bożego, żywy udział w liturgii i życiu wspólnoty przez świadectwo służby i przemiany życia.
Modlitwa człowieka jest więc tylko jednym z komponentów składających się na dążenie do osiągnięcia doskonałości na wzór Ojca Niebieskiego. Stawiając pytanie o zależność czasu i owocności trwania przed Bogiem, wydaje się, że trzeba koniecznie uwzględnić komplementarną obecność pozostałych czynników, które sprawiają, że modlitwa podnosi jakość naszego życia. Oprócz czasu trzeba tu wskazać na miejsce, treść i formę oraz osobiste zaangażowanie modlącego. Wszystkie one razem we wzajemnej harmonii decydują o jakości dialogu i sprawiają jego owocowanie w życiu.
Modlitwa jest najbliższym wyrazem wiary, to prosta, naturalna odpowiedź na zaproszenie Słowa. Ten podstawowy dialog jest także jednym z pierwszych mierników wiary człowieka; można wręcz zaryzykować stwierdzenie, że jeśli ktoś się nie modli to po prostu nie wierzy, bo jeśli wierzy to nie może przestać prowadzić ożywczego dialogu z Bogiem.
Fakt modlitwy w życiu człowieka jest podstawą do rozwoju i pogłębienia życia wewnętrznego. Najczęściej punktem wyjścia w tej drodze wzrostu jest pacierz, jakiego uczymy się w dzieciństwie, a który potem, z czasem „dorośleje” przez treść wypowiadanych formuł. I bywa nierzadko, że na tym się poprzestaje, sprowadzając modlitwę do „skodyfi-kowanego” zestawu powtarzanych codziennie rano i wieczorem słów. Chcąc pogłębić swoją relację z Panem Bogiem, trzeba jednak „opuścić” ten bezpieczny, dobrze znany teren pacierza i wsłuchać się w to, co „tu i teraz”, mówi Duch Święty, zapraszając do Bożego spojrzenia na kontekst własnej codzienności.
Równolegle następuje tu ważny moment kształtowania się nowej jakości myślenia i wypływających z niego postaw. Dokonuje się swoisty przełom - przejście od religijności do wiary. Pewien obyczaj, tradycja, przyzwyczajenie - zmienia się w odkrywanie wezwania do życia w wierze... Technika, poprawność „porządnego życia” zostaje przemieniona w zgodę na nieprzewidywalność wezwań Bożego Ducha; ich żywiołem staje się właśnie czas, spędzony na dialogu serca Bożego z sercem człowieczym.
Myśląc o modlitwie osobistej, chcemy ją rozumieć tak, jak ów dialog rozmiłowanych w Pieśni nad pieśniami - to czas wzajemnego wyrażania miłości, w której czas przestaje się liczyć. Tutaj potrzeba też klimatu intymności, dlatego modlitwa jest wyjściem poza obóz spraw codziennych, to ów biblijny Namiot Spotkania - zazdrośnie strzeżony przez obłok stojący u wejścia, to stawanie twarzą w twarz, z przekonaniem, że Ten, wobec kogo staję mówi mi: „znam Cię po imieniu i jestem Ci łaskawy” (Wj 33,12). To jak w tej izdebce, o której mówił Pan Jezus,trzeba drzwi zamknąć na klucz, stanąć wobec i przyjąć miłujące spojrzenie, bo modlitwa to bardziej harmonia serc niż wielość wypowiedzianych słów. Pan Jezus wprost uczy nas, mówiąc: „na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani” (Mt 6,7). Co zatem trzeba robić, jak się modlić?
Po pierwsze trzeba ofiarować czas dla Pana Boga, zgodzić się na to, że potrzebna jest pewna przestrzeń, dar z siebie, z tego, co moje, aby w ogóle mogło zaistnieć spotkanie. Po prostu, najpierw trzeba być, a dopiero potem zadbać o sposób zagospodarowania tej przestrzeni. Przyjść i pomilczeć na wspólny temat, jak często robią to zakochani. Zaangażowanie w treść, choć konieczne, zawsze jednak jest wtórne, dlatego trzeba też umieć zmarnować ten czas dla Pana Jezusa - po prostu podczas modlitwy - dla Niego - nie robić kompletnie nic innego, tylko być. Życie i świadectwo wielu pokazuje, że zdystansowanie się od własnych planów i oczekiwań nie jest łatwe, ale w modlitwie inicjatywę należy zostawić Panu Bogu.
Modlitwa to łaska, a nie wyłącznie sprawność,więc istotne jest tu nie tyle to, żeby tylko nakarmić intelekt, ale aby zachować doświadczenie obecności. Dlatego w modlitwie ważniejsze jest to, aby się spotkać, a nie jedynie wykonać zadanie, spełnić swój obowiązek. Pan Bóg ma zazwyczaj bardziej wielkoduszne pomysły dla naszego życia i warto dać Mu się mile zaskoczyć. Nie znaczy to, że nie powinniśmy mieć jakiegoś ogólnego zamysłu, co do samej formy spotkania. Warto przy tym jednak pamiętać, że dany schemat (forma) modlitwy jest dobry jedynie tak długo, jak długo jest dobry, to znaczy, jak długo modlącemu się w ten sposób przynosi duchową korzyść. Warto też wiedzieć, że żaden ze sposobów modlitwy nie jest dobry „raz na zawsze”, a i ten, który jest „dobry dla mnie”, niekoniecznie okazuje się dobry dla każdego!
Teraz warto wrócić do pytania postawionego na początku naszych rozważań, jak długo się modlić, aby rzeczywiście osiągnąć dobrą jakość modlitwy? Aby pozytywnie odpowiedzieć na to pytanie, trzeba rozumieć owo „długo” nie tyle jako czas trwania jednej modlitwy, ale jako długi czasokres pogłębionego trwania w życiu modlitwy! To wierność wobec czasu zasiadania z Panem do dialogu rodzi przemianę i w ostateczności świętość.
Odpowiadając na szczegółowe pytanie, ile czasu dziennie należy poświęcać na modlitwę, trzeba najpierw wskazać na to, że czas modlitwy należy mierzyć miłością, a nie zegarkiem. To miłość szczerze i radośnie skorzysta zarówno z możliwości, jakie niesie konkretna sytuacja życiowa, jak i z „pojemności” serca, które jest w stanie zaangażować się tylko w takim stopniu, w jakim dojrzała jest sama miłość, a w niej zaś, trzeba nam stale się wydoskonalać.
Ilość czasu, którą należy codziennie poświęcać na modlitwę, musi być z góry jasno określona i codziennie mniej więcej taka sama. Z jednej strony powinno modlić się na tyle długo, by doświadczyć nasycenia obecnością Pana Boga, a z drugiej strony uważać, aby przez nachalność duchową, nie roztrwonić zapału przez nadmiar pobożności. Nie ma tu ogólnej reguły ile minut/godzin to jest owo „wystarczająco”. Na pewno kiedyś trzeba zacząć, najlepiej od uczciwego „kwadransa”, a potem stopniowo ten czas osobistego spotkania z Panem Bogiem roztropnie przedłużać. Ważne tu byłoby także określanie tego czasu i zmian z kierownikiem duchowym, wszak, jeśli rodzi się pragnienie wejścia na drogę pogłębionego życia wewnętrznego, powinno się mieć w niej doświadczonego towarzysza, który nas poprowadzi i nauczy.
Ile czasu należy codziennie poświęcać na modlitwę? Tego nie wiem, ale wiem, że na pewno potrzeba...!