Co oznacza zmiana odpowiedzialnego? Jakie szanse i jakie zagrożenia ze sobą niesie? Co robić, żeby zmiany nie były szkodliwe dla dzieła, a rzeczywiście mu służyły?
Zmiany w życiu są potrzebne. Są w końcu motorem rozwoju. Zarówno osób, które rozwijają się realizując nowe zadania, jak i dzieł, które prowadzone przez kolejne, nowe osoby otrzymują ich zapał oraz zyskują dzięki ich nowemu spojrzeniu. Zmiany zawsze wiążą się z pewną nowością. Gdy analizujemy sytuację polityczną na świecie, widzimy, że tylko kraje posługujące się systemem demokratycznym zasługują na opinię krajów prawdziwie wolnych i właściwie zarządzanych, jakiekolwiek odejście od demokracji traktowane jest jako krok wstecz, a wszelkiego rodzaju totalitaryzmy oceniane są dość jednoznacznie negatywnie, choć nawet one ubierają się w szatki demokracji próbując zachować jej pozory. Demokracja natomiast ściśle wiąże się z kadencyjnością, a co za tym idzie, także ze zmianą. Również gdy przyjrzymy się rynkowi pracy i karierom zawodowym poszczególnych osób, to zauważamy, że do rzadkości należą dziś sytuacje, jeszcze do niedawna dość powszechne, w których ktoś zaczyna pracę w miejscu, w którym trwa do emerytury. Krótko mówiąc, życie nauczyło nas, że zmiany są jedynym stałym elementem naszej codzienności.
Także w naszym oazowym światku zmiany od dawna są zasadą pełnienia różnorakich posług i to na wszystkich szczeblach. Co jednak oznacza zmiana odpowiedzialnego? Jakie szanse i jakie zagrożenia ze sobą niesie? Co robić, żeby zmiany nie były szkodliwe dla dzieła, a rzeczywiście mu służyły? Takie i podobne do tych pytania powinniśmy stawiać sobie tym częściej, im poważniej traktujemy rzeczywistość Ruchu.
Każdy nowy odpowiedzialny chce wnieść do pełnionej przez siebie posługi jakiś swój rys, coś dla siebie charakterystycznego. Jakieś pomysły i idee, które mu towarzyszą i które uważa za słuszne i potrzebne. Nie ma w tym nic złego, oczywiście jeżeli zachowane zostaną pewne konkretne ramy określone chociażby charyzmatem. Łatwo jednak ulec pokusie rewolucji. Zwłaszcza wtedy, gdy w naszym mniemaniu poprzednik obrał nie do końca szczęśliwą drogę pełnienia swojej posługi.
Zdarza się, że pod płaszczykiem troski o dobro wspólne ktoś próbuje przepchnąć własną wizję rzeczywistości. Na ogół rewolucyjne podejście do pełnionej posługi nowych odpowiedzialnych rodzi frustracje ze strony otoczenia – zarówno zwolenników poprzedniego stylu działania jak i tych, którzy nie potrafią nadążyć za wizją nowego odpowiedzialnego.
Kiedyś słyszałem o dwóch podstawowych zasadach polskiego duszpasterstwa: pierwsza – „u nas nigdy tak nie było” i druga – „u nas zawsze tak było”. Te zasady poznaje dotkliwie każdy nowy odpowiedzialny, zwłaszcza jeśli dokonuje rewolucyjnych zmian w stylu pełnionej przez siebie posługi. Skutkiem tego jest w najlepszym wypadku nie nadążanie za inwencją odpowiedzialnego przez ludzi powierzonych jego trosce, a w nieco gorszym – nawet ostry sprzeciw czy bunt wobec nie tyle działań, co nawet osoby odpowiedzialnego, który może na dobre podciąć mu skrzydła, odebrać przychylność ludzi i zniweczyć szanse na realizację jego, choćby najbardziej słusznych zamierzeń.
Rozpoczynając jakąś posługę warto zdać się sprawę z tego, że to nie ode mnie zaczyna się historia, czyli że przede mną byli ludzie, którzy prowadzili dane dzieło i po mnie przyjdą kolejni. Aby nasza posługa była skuteczna i przyniosła konkretny owoc, musimy zdać sobie sprawę z pewnego kontekstu, w jakim przyszło nam ją pełnić. Ważne jest także odczytanie tzw. znaków czasu. Bywa, że nowi odpowiedzialni nie chcą słuchać komentarzy ludzi, którzy w naturalny sposób po dokonaniu zmiany odpowiedzialnego formułują oceny pod jego adresem. Nieżyjący już proboszcz jednej ze znacznych parafii mojej archidiecezji miał mówić, że jeśli w ulu jest gwarno, to znaczy, że ul żyje. Mądry pszczelarz to ten, który będzie przykładał ucho do ula. Nie trzeba szczególnie zrażać się zwłaszcza kąśliwymi komentarzami, warto jednak dokładnie wsłuchiwać się w to, co mówią ludzie.
Przede wszystkim jednak trzeba wsłuchiwać się w to, co mówi Pan rozeznając podstawowe światła, jakie rzuca on na taflę ludzkich sumień. Światło rozumu, sumienia, Bożego słowa oraz głos Kościoła, zarówno jego hierarchii, jak i zwyczajnych jego członków. Obserwując różne kontrowersje i spory wewnątrz Kościoła warto zauważyć, że często wszystkim ich stronom zależy na dobru wspólnoty. Nie można jednak doprowadzić do sytuacji, w której niezależnie od tego, w którą stronę zostanie rozstrzygnięty dany spór – pozostaną ranni i niepogodzeni z ostatecznym werdyktem. Zbyt wyraźne artykułowanie decyzji, tam gdzie to nie jest konieczne, może stać się zarzewiem przyszłych konfliktów.
Ewidentnym błędem, który niekiedy popełniają nowi odpowiedzialni jest rozpoczynanie posługi od krytykowania poprzedników i związane z tym działania mające na celu odcięcie się od ich stylu. Takie nieroztropne, choć dodajmy powszechne np. w świecie polityki działanie jest gorszące, gdyż w przeciwieństwie do systemu rządzenia, który z natury rzeczy jest partyjny, jakość posługi zasadzać się powinna w nieustannym dążeniu do jedności. Być może właśnie tym, co czasami sprowadza nowych odpowiedzialnych na manowce jest przenoszenie relacji i stylu sprawowania posługi w Ruchu z rzeczywistości i układów znanych ze świeckich organizacji i świata polityki, którym wszyscy jesteśmy przekarmiani za pośrednictwem massmediów.
Po określeniu bezdroży nowej posługi warto wskazać oczywiste plusy zmiany odpowiedzialnych. Wprowadzanie własnych pomysłów, choć jeśli następuje we właściwych proporcjach jest zasadniczo dobre, może z czasem zestarzeć się i stać się problematyczne. Nowy odpowiedzialny musi rozeznać, co ze stylu poprzedników warto kontynuować, a co należałoby zmienić. Zmiana odpowiedzialnego wnosi świeżość jego spojrzenia na rzeczywistość oraz jest okazją, aby wrócić do źródeł. Jest także szansą pozyskania ludzi, którym z jakichś powodów nie odpowiadał styl posługiwania poprzedników. Nowy odpowiedzialny ma nowy kredyt zaufania, czystą kartę, która jest jego niewątpliwym atutem. Ponadto – nawet jeśli wszyscy odpowiedzialni pełniący posługę wcześniej działali w ramach charyzmatu, mogło się zdarzyć, że każdy z nich akcentował tę część charyzmatu, która była mu szczególnie bliska. W takim ujęciu zmiana odpowiedzialnego wiąże się z okazją do ukazania charyzmatu w całej jego pełni lub przynajmniej do odkrycia tych elementów, które wcześniej, z różnych powodów nie były wyszczególnione. Bywa i tak, zwłaszcza wtedy gdy z jakichś powodów poprzednik pełnił swoją posługę dłużej niż przez ustalony czas kadencji, że dla wielu osób jego styl działania utożsamił się z charyzmatem. Może być wówczas koniecznie odświeżenie wizji charyzmatu i oczyszczenie jej z pewnych naleciałości, które może dawniej były ważne i potrzebne, ale z czasem stały się tylko zbędnym balastem.
Ostatnim, ale pewnie najważniejszym atutem kadencyjności i związanej z nią zmiany odpowiedzialnych jest proces nazywane powszechnie wypaleniem. Niezależnie od zapału i werwy, z jakimi nowy odpowiedzialny rozpoczyna działania, musi on brać pod uwagę możliwość takiego wypalenia. Nawet jeśli nie spotka się z oporem, który mógłby podciąć mu skrzydła, z pewnością będzie musiał zderzyć się z własnym brakiem nowych pomysłów i granicą swoich możliwości. Wówczas zmiana jawi się jako swoiste wybawienie, zarówno dla samego odpowiedzialnego, jak i dla posługi, którą pełni.
Mądra kontynuacja zdaje się być najlepszą drogą, jaką może obrać nowy odpowiedzialny. Warto, aby tak pełnił swoją posługę, i to od samego jej początku, aby ułatwić swojemu następcy wejście w swoje miejsce. Według biblijnej zasady: Paweł siał, Apollos podlewał, a Bóg dał wzrost.