Gdy pierwszy zapał opadł i zaniedbałam ten temat, dostałam telefon od kobiety, która właśnie poroniła i pytała, czy już powstał ten grób
Pomysł pomnika dziecka nienarodzonego pojawił się w oktawie Wszystkich Świętych podczas nawiedzania staromiłośniańskiego cmentarza w Roku Miłosierdzia. Wtedy to Pan Bóg szczególnie wezwał mnie do realizacji grzebania zmarłych.
Zaczęło się od myśli, że w całej prawobrzeżnej Warszawie nie ma miejsca pamięci dzieci nienarodzonych ani grobu, w którym można by dokonywać ich pochówku. Nie miałam jasności, czy to ma być tylko pomnik czy grób, ale w sercu widziałam, jak ma wyglądać. Z tą refleksją zgłosiłam się do księdza proboszcza parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, do której należy cmentarz. Powiedział, że od dawna myślał o grobie, z którego mogliby korzystać rodzice, którzy stracili dziecko i nie mają go gdzie pochować. W naszej okolicy większość mieszkańców to ludność napływowa i ich groby rodzinne znajdują sią zazwyczaj wiele kilometrów od ich aktualnego miejsca zamieszkania. W ten sposób, posługujac się kapłanem, Pan Bóg dał mi odpowiedź, czego żąda.
Już mialam zabierać się za projekt, ale sprawy codzienne przyćmiły tę myśl. Przyszedł adwent, a w nim podczas rorat rozważania na temat uczynków miłosierdzia i natrętnie powracajaca myśl: zmarłych pogrzebać, zmarłych pogrzebać... Nie miałam wyjścia ;) Powstał wstępny projekt. Wystarczyło „tylko” zebrać kilkadziesiąt tysięcy i działać.