Youcat nr 518
Skoro Ojciec jest w niebie, to gdzie to niebo?
Niebo jest tam, gdzie jest Bóg. Słowo „niebo” nie odnosi się do miejsca, lecz określa byt Boga, który nie jest zdeterminowany ani czasem, ani przestrzenią.
Nie powinniśmy szukać nieba ponad chmurami. Niebo jest tam, gdzie zwracamy się do Boga w Jego chwale i do bliźniego w jego potrzebach; gdzie doświadczamy radości i miłości; gdzie nawracamy się i jednamy z Bogiem. „Nie gdzie jest niebo, tam jest Bóg, lecz gdzie jest Bóg, tam jest niebo” (Gerhard Ebeling).
Niebo – słowo, które wielu z nas kojarzy z… hmm? No właśnie – czy potrafimy wyobrazić sobie niebo? W rozmowach, dyskusjach dość skrzętnie omijamy ten temat, gdyż niewiele wiemy o nim pewnego.
Jeśli wgłębimy się w przekaz biblijny, to faktycznie trzeba przyznać, że Słowo Boże mocno zasłania nam tajemnicę nieba. Tak jakby dobry Tata chciał przygotować fantastyczną niespodziankę swoim dzieciom i robił wszystko, aby utrzymać ją w tajemnicy, zgodnie z tym, co pisze św. Paweł Koryntianom: „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują” (1Kor 2,9).
Księgi Nowego Testamentu na określenie nieba używają trzykrotnie obrazu domu lub miejsca zamieszkania. Pierwszy raz, gdy Jezus mówi swoim uczniom, że odchodzi do domu Ojca, by tam przygotować nam mieszkanie. Drugi raz czytamy o tym w listach Pawłowych: „Jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie” (2 Kor 5, 1). Po raz trzeci taki obraz nieba znajdziemy w Apokalipsie św. Jana: „Oto przybytek Boga z ludźmi i zamieszka wraz z nimi i będą oni Jego ludem a On będzie BOGIEM Z NIMI” (Ap 21, 3).
Czy zatem niebo jest jakąś konkretną przestrzenią, do której zostaliśmy przez chrzest zaproszeni w przyszłości? Wydaje się, że istota tego biblijnego obrazu nieba – domu tkwi zupełnie gdzie indziej niż nasze wyobrażenia czasowo-przestrzenne. Kiedy wypowiadamy słowo „dom”, to najczęściej mamy na myśli nie tylko sam budynek, ale także osoby, które są nam bardzo bliskie: rodzice, rodzeństwo, dziadkowie. Nawet w potocznym języku opowiadając o sobie używamy zwrotu: „w naszym domu był zwyczaj”, „w naszym domu robiło się tak i tak”, „w naszym domu zawsze było tak a tak…”.
Dom jest więc wspólnotą bliskości i więzi między osobami. Nieprzypadkowo zatem autorzy biblijni używają obrazu domu na określenie nieba. Z ogromnym wyczuciem uchwycił to św. Jan Paweł II w jednej z homilii do Łk 13, 22-30: „Niebo nie jest abstrakcją, czy też fizycznym miejscem pośród obłoków, lecz żywą i osobistą więzią z Trójcą Świętą”. Jaka to będzie więź? Do końca nie wiemy, ale na pewno będziemy oglądać Boga twarzą w twarz (1 Kor 13, 12), poznamy Go takim jaki jest (1 J 3, 2). Nareszcie poznamy Boga! Czy to nie fascynujące? Będziemy z Nim tak blisko, jak On jest teraz z nami, choć my tego ani nie widzimy, ani nie czujemy.
W kontekście nieba intrygujące są jeszcze dwa inne fragmenty z Ewangelii mówiące o gromadzeniu sobie skarbów w niebie – Mt 6, 20-21 i Mt 19, 21 (zajrzyj ☺). Zastanawia fakt, że oba dotyczą rezygnacji z dóbr materialnych na korzyść owego tajemniczego skarbu, który w zamian będziemy mieli w niebie. Cóż to będzie za skarb? Intuicyjnie rozumiemy, że taka rezygnacja jest możliwa ze względu na o wiele większą wartość. Jeśli bliżej przeanalizować obie perykopy, to okazuje się, że tą wartością jest Miłość.
Miłość jest niezniszczalna. Nieustannie jej pragniemy. Dla niej czynimy wiele mądrych i głupich rzeczy. Jest poszukiwana jak bezcenny skarb, bez którego nie warto żyć. Rodzące się jak przysłowiowe grzyby po deszczu portale randkowe, społecznościowe, imprezy i zajęcia dla singli, terapie i mody – by tylko zacząć kochać i być kochanym… Nie są to rzeczy złe, często pomocne, a nawet konieczne, ale nie zastąpią jednego – daru z siebie samego, w obliczu którego rezygnacja z dóbr materialnych jest czymś niesamowicie maleńkim.
Dar z siebie samego to hasło, które umożliwia nam wejście do całego pakietu Miłości. Tylko w ufnym powierzeniu się Bogu i drugiemu człowiekowi odnajdujemy pełnię tego skarbu, do którego w niebie będziemy mieć całkowity dostęp, bez ograniczeń. Wydaje się więc, że właśnie w Miłości i przez Miłość poznamy wówczas Boga. Sami będziemy w ten sposób przez Niego poznani. A więc gdzie jest Miłość – tam niebo. Kochajmy więc jak umiemy i ile sił starczy, by już teraz niebo sprowadzać na ziemię i uchylić rąbka jego tajemnicy.