Kiedyś usłyszałem specyficzny komplement od moich uczniów: „Bo jak ksiądz tak mówi, to wygląda jakby ksiądz w to wszystko wierzył”. Bolesne, ale jednocześnie prawdziwe. Najważniejszą rzeczą w głoszeniu Ewangelii, niezależnie od wieku słuchacza, jest mówić o tym, w co się wierzy i wierzyć w to co się mówi. Fundamentem jest więc autentyczność tego, kto głosi Ewangelię.
Często w oczach słuchacza szukamy potwierdzenia tego, co mówimy. Jak będzie nam przytakiwał, to znaczy, że dobrze mówimy, a jak nie dostrzeżemy aprobaty w nim, to zaczynamy się niepokoić, czy może coś nie tak z nami. Zachwyca mnie to, że Jezus nie oglądał się na ludzi, nie spuszczał z tonu i nie łagodził, gdy odchodzili oburzeni Jego słowami i czynami. On był całkowicie za tym co głosił, to wypływało z Niego i dlatego nauczał inaczej niż uczeni w Piśmie. On głosił! Głosiciel musi być autentycznym świadkiem tego co głosi, musi na wzór misjonarzy i męczenników, być gotów oddać życie za głoszone prawdy. Nie może mieć dwu twarzy - jednej oficjalnej, gdy naucza i drugiej, takiej „domowej”, gdy siedzi w fotelu i po prostu sobie gawędzi, czy odpoczywa.
Widzimy tu konieczność podstawowej rzeczywistości życia chrześcijanina - integracji wewnętrznej. Trzeba żyć zasadą wewnętrznej jedności, jedności pomiędzy wyznawaną wiarą a realizacją jej w codzienności. Kłania nam się tu zasada Foz-
-Dzoe - Światło-Życie. Także kolejna, iż życie rodzi się z życia, mogę dać tylko to co mam. A trzeba pamiętać, że największym skarbem, który mam i mogę się nim podzielić z drugim człowiekiem jestem ja sam. Trzeba więc najpierw być człowiekiem oddanym Jezusowi, trzeba mieć Go za swojego Pana, żeby o Nim mówić, nie w sposób naukowy, bo do tego wystarczy wiedza, a nie wiara.
Specyfika mówienia do ludzi młodych wymaga maksymalnej obrazowości. Oni potrzebują nie tyle usłyszeć, co zobaczyć. Dlatego jeśli da się coś pokazać, to zamiast to „omówić” warto zrobić coś plastycznego, obrazowego. Trzeba jednak pamiętać, że jest pokusa takiego wejścia w dramy, czy pantomimy, że stają się celem same dla siebie. To oczywiście ślepa uliczka. Żadne techniki, socjotechniki, aktywizacje czy wizualizacje nie zastąpią działania Ducha Świętego. Więc jeśli mówić, to tylko w Jego mocy.
Ważne jest ukazanie aktualności Ewangelii dziś. To co wydarzyło się tysiące lat temu jest żywe, prawdziwe dziś. Właśnie to tu i teraz jest istotne dla młodych. Historię mają w szkole, a przyszłość jest mglista i odległa. Ponieważ żyją od weekendu do weekendu trzeba im dać pokarm na ten tydzień, nie na przyszły rok. Konkret przykładu - pokazanie, że Ewangelia i życie to nie dwie rzeczywistości, ale integralna jedność. Okazuje się, iż można odwołać się do konkretnych postaci oraz historii biblijnych, ukazując na ich tle aktualne problemy i metody ich rozwiązania. Biblia jest swoistą instrukcją obsługi człowieka.
Istnieje pokusa „mówienia po młodzieżowemu”. Tak naprawdę młodzi potrzebują prostego przekazu Ewangelii. Nie slangu - to mają na co dzień. Nie chodzi także z drugiej strony o akademicki język wykładów - wszak tego nawet dorośli nie trawią. Zbyt wiele ozdobników nie podniesie skuteczności głoszenia. Młodzi nie potrafią zbyt długo słuchać z uwagą, więc szybko się rozpraszają. Dlatego potrzeba konkretu. Ważne - krótko a konkretnie! Mówmy prosto, autentycznie, ale radośnie. Smutny głosiciel to bezpłodny głosiciel.
Nie warto wychodzić z założenia, że ponieważ więcej przeżyliśmy, to już mamy receptę na wszystko. Nie można patrzeć na nich z góry, to automatycznie nas dyskredytuje. Nie pouczajmy ich - mają tego dość. Jasne jest, że potrzebują bardziej świadków niż nauczycieli. Przemiany pokoleniowe są obecnie znacznie szybsze i nie nadążamy za młodymi. Dlatego nasze odwoływanie się do, przecież tak niedawnych dni, gdy byliśmy w ich wieku, może być śmieszne. Oni mają swój świat mediów, internetu, muzyki, tu jesteśmy raczej gośćmi, niż gospodarzami. Dystans skróci zaangażowanie w głoszenie Ewangelii innych młodych. Tych, co żyją konkretem realiów. W czasach zakwestionowania stałych do tej pory autorytetów nie potrzeba kumpli, lecz drogowskazów. Dlatego nie infantylizujmy się, ale bądźmy znakiem, że dorośli potrafią słuchać, znaleźć czas, poświęcić się dla młodych. Oni potrzebują nas i naszego czasu, naszej akceptacji i odrobiny miejsca, które my możemy im dać. Po prostu trzeba być sobą, być dla nich, być blisko, na wyciągnięcie ręki, a może tę rękę do nich wyciągnąć.
Nie chodzi także o styl bajarza. Młodzi dotknięci postmodernizmem szukają ukrytych znaczeń, rozmytych sensów. Współczesne pokolenie matrix kwestionuje jednoznaczność, stałość, niezmienność praw, znaczenia i sensu. Dlatego warto ukazać im konkret Ewangelii, jej sens i spójność, oparcie w historii i logice. Nie chodzi wszak o bajki dla dzieci, ale o coś konkretnego i sensownego. Młodzi próbują odwołać się do wiedzy, by ukazać brak spójności głoszonego słowa. Nauka nie jest opozycją do wiary, wykorzystajmy więc oba skrzydła - Fides et ratio. Wiara bez wiedzy stanie się zabobonem, a to młodzi kwestionują, często wyśmiewając się ze starszych.
Trzeba docierać do konkretnego człowieka, nie mówić w tłum, ale z ukierunkowaniem na ty słuchacza. Potrzeba więc relacji osobistej i osobowej. Praktyka życia pokazuje, że osobisty kontakt, wsłuchanie się w często zbuntowanego młodego człowieka, czasem posiedzenie z nim i powolne budowanie więzi, przyniesie więcej niż godziny mówienia w sufit. Trzeba potraktować go poważnie, nie jak głupola, któremu wciskamy kit, albo ucznia nieustannie strofowanego. Wiadomo, że ma inne doświadczenie życiowe, inne problemy, ale jest takim samym, tylko ciut młodszym od nas człowiekiem. Potraktujmy więc go serio. Zdrowo rozumiane partnerstwo w rozmowie, wsłuchanie się, potrafią otworzyć nawet najbardziej opornego.
Radykalnie skończyły się czasy gadających głów. Młodzi chcą zobaczyć, że coś jest możliwe, więc potrzeba zaangażowania młodych, którzy zaświadczą, że da się żyć Ewangelią. Warto mieć ze sobą zespół ewangelizacyjny, w którym ich rówieśnicy uwiarygodnią swym życiem głoszone prawdy. Zaangażowanie młodych jest jednym z istotnych elementów skutecznego głoszenia.
Reasumując: dwie ważne cechy przepowiadania młodym - wiara i autentyczność, to fundament. Pisząc te słowa słucham trójki moich przyjaciół - młodych ludzi, którzy są bardzo różni, ale spragnieni Ewangelii. To właśnie oni korygują treść tego tekstu.