Dziadkowie są niezastąpieni jako sygnał trwałości wobec upływającego czasu, ale także stwarzają możliwość oswojenia się z przemijalnością
Bez mojego ukochanego Dziadka nie byłabym tą osobą, którą jestem. Większość rzeczy które w sobie cenię i lubię to właśnie Jego zasługa. Może dlatego poruszając temat relacji dziadków i wnuków nie chcę pisać o osobach, które nie chcą być dziadkami i babciami, więc nie interesują się wnukami, ale o tych, którzy w różnym stylu ale z równą miłością wchodzą w te funkcje i pełnią je z miłością i chętnie, a nie z presji społecznej. Dlaczego w „różnym stylu”? Bo ludzie są różni pod względem temperamentu, upodobań i sił życiowych, a dziadkowie to też ludzie. Jeden dziadek będzie dystyngowanym starszym panem kroczącym z laską, a inny biegającym za piłką kumplem wnuczka. Jedna babcia będzie prostą wiejską kobieciną piekącą ciasta i dającą wylizać garnki po kremie, a inna to zapracowana businesswoman z dopracowanymi paznokciami i stopniem naukowym. Ale bez względu na inność stylu babciowania i dziadkowania oboje są wnukom potrzebni i mogą świetnie spełnić się w roli kochających i dbających dziadków.
Nie można od nich oczywiście wymagać, by się idealnie dostosowali do wymagań swoich dzieci i wnuków, zaniedbując własne życie i robiąc za opiekunkę, sprzątaczkę, praczkę, kucharkę i służących. To nie ich rola. Nie ich zadaniem jest też wchodzenie w role rodziców, realizowanie swoich instynktów i planów względem wnuka, wyręczanie rodziców w wychowaniu dziecka i opiece nad nim, zdejmowanie odpowiedzialności z rodziców, emocjonalne konkurowanie z nimi o pierwsze miejsca w sercu dziecka, czy bojkotowanie rodzicielskich ustaleń wychowawczych i zasad domowych. Mądrzy dziadkowie są pomocą i wsparciem rodziców. Uzupełniają życie dziecka tym, na co rodzice nie mają sił, pomysłów lub doświadczenia. Wzmacniają kompetencje wychowawcze rodziców, wspierają ich w byciu na pierwszym miejscu w „porządku władzy i praw”. Nie narzucają się i nie dają się wykorzystywać.
Dziadkowie są niezastąpieni jako sygnał trwałości wobec upływającego czasu, ale także stwarzają możliwość oswojenia się z przemijalnością. To istnienie rodziców naszych rodziców daje świadomość tożsamości rodzinnej w wymiarze wielopokoleniowym, ciągłości rodu, a wraz z nią – korzeni kolejnych pokoleń. U dziadków są pamiątki rodzinne, obrazy i zdjęcia, przedmioty z własną historią, albumy i wspomnienia – te spisane i te żywe, wiedza przekazywana z pokolenia na pokolenie. Po dziadkach mamy imiona i pierścionki. Dziadkowie mówią o przeszłości, o swoich rodzicach i dziadkach, przybliżają historie rodzinne, pokazują wnuczkom że nie wzięły się znikąd. Dla małego człowieka świadomość, że jest częścią trwającej całości (bez względu na to czy hrabiowskiej czy młynarskiej), daje poczucie bezpieczeństwa i wagi istnienia, i jest ogromną pomocą w budowaniu zrębów swej osobowości. Wiedza o przeszłości pomaga żyć w przyszłości.
Dziadkowie są też najczęściej tymi osobami w życiu dziecka, które przekazują mu zasady moralne i religijność. Samo ich istnienie i ograniczenia możliwości choćby ze względu na wiek, uczą postaw wobec drugiego człowieka – poczucia obowiązku, szacunku dla innych i dla ich słabszych stron, tolerancji, dostrzegania różnych potrzeb innych ludzi. Już poukładani, ze świadomością konieczności rozliczenia się ze swojego życia, mają w sobie więcej skupienia na wieczności i na Bogu, niż żyjący tu i teraz dorośli w pełni sił. To babcie zabierają wnuki na majowe i na czuwania, uczą znaku krzyża, rozmawiają o Bogu. Częściej je widać modlące się, w ich pokojach jest więcej dewocjonaliów. Zwykle też dziadkowie przekazują dalej tradycje rodzinne i zwyczaje domowe, pilnują rytuałów, nawet tych najprostszych – robienia palemek, malowania pisanek, sianka pod obrusem, tataraku na Zielone Święta, zapalenia znicza na grobie kogoś bliskiego, wspólnego śpiewania czy spacerów. Uczą celebrowania, świętowania, obrzędowości. Częściej niż rodzice żyją nie tyle tupotem codziennej gonitwy, ile rytmem roku liturgicznego, kalendarzowego, dostosowania się do zmienności pór roku, akceptacji pewnej powtarzalności w życiu. Dziadkowie nadają styl rodzinie i tworzą atmosferę domową. Każdy kto tęskni za wakacjami na wsi, zapachem babcinego ciasta i widokiem fartucha, albo klimatem dziadkowego mieszkania ze starymi meblami, stojącymi na baczność książkami ze znakiem ex libris, oraz za opowieściami „o dawnych czasach”, wie co mam na myśli.
Dziadkowie jednoczą rodzinę i budują relacje rodzinne. Wzmacniają więzi międzypokoleniowe. To u nich spotyka się dalekich kuzynów, u nich na święta gromadzi się rodzina, do nich zjeżdżają dzieciaki na wakacje lub całe rodziny na imieniny i jubileusze. Dziadkowie wiedzą kto jest kim, kto kiedy ma urodziny i z kim wziął ślub. Pamiętają o rocznicach i Dniu Dziecka. Dzięki nim młodsze pokolenia mają kontakt z szerszą rodziną, z dalszymi krewnymi i poczucie wspólnoty. W rodzinach w których wciąż są obecni i szanowani dziadkowie, są silniejsze związki emocjonalne.
Dziadkowie uzupełniają wzorce męskości i kobiecości dane przez rodziców, nadają tym wzorcom większą uniwersalność, niezależną od wieku, stanu zdrowia czy potencjału sił fizycznych. Widać po nich wyraźniej te cechy, które umykają wnukom w obserwacji własnych rodziców, jak serdeczność, czułość, delikatność. Są też ostoją cech czasem już niemodnych, zgubionych gdzieś przez młodsze pokolenia, nawet o archaicznych nazwach – galanterii, bogobojności, honoru i dumy, szlachetności, prawości, poświęcenia, subtelności. W przypadku, gdy rodzice nie mogą być wzorem kobiecości i męskości, dziadkowie są najbliższymi osobami, które wchodzą w to miejsce automatycznie.
Na wielu płaszczyznach dziadkowie uzupełniają rodziców. Poszerzają wnukom horyzonty, bo mają więcej doświadczeń życiowych niż rodzice, a te doświadczenia choćby z racji odmienności czasów są inne. Mimo czasem „przestarzałych” założeń wychowawczych dziadkowie często mają zgromadzoną przez lata wiedzę i intuicję jak podchodzić do młodego człowieka. Wiele już widzieli, nie poddają się tak względności, często mają więc więcej uniwersalności wartości, spokoju, luzu i wyrozumiałości. Często nauczyli się na własnych błędach wychowawczych i są wobec wnuków lepszymi dziadkami, niż byli rodzicami dla swoich dzieci. Stać ich już na gesty miłości. U dziadków wnuczek może szukać utulenia, czułości, a przede wszystkim bezwarunkowej akceptacji i tego, czego rodzicom brakuje – obecności i czasu dla dzieci. Dziadków stać na ciszę, cierpliwość, łagodność. Mają czas, dają uwagę, wysłuchają bo się nie spieszą. Można mieć do nich zaufanie, można przy nich odpocząć, zatrzymać się w biegu, wyciszyć.
To rodzice wymagają, stawiają granice, denerwują się i karcą kiedy trzeba. Dziadkowie, o ile nie rozpuszczają i nie przekupują dziecka, mogą sobie pozwolić na trochę więcej łagodności. Dają prezenty, czasem z powodu wieku nadmiernie chronią dziecko, boją się ryzyka, ograniczają ruchliwość. W zamian dają poczucie bezpieczeństwa, bo są przewidywalni. Stymulują rozwój emocjonalny i intelektualny wnuków, przez pokazywanie świata, opisywanie go, wycieczki, odkrywanie szczegółów codzienności, opowiadanie, rozmowy i słuchanie. Można przy nich posłuchać bajek, pofilozofować, poteoretyzować, być sobą. A przede wszystkim są.
Więź może być tym silniejsza, im wcześniej dziadkowie zostali wciągnięci w bezpośrednią opiekę nad wnukiem, gdy jego mama wróciła do pracy. Jest to niestety ryzyko, że wiodącą emocjonalnie osobą w życiu dziecka nie będzie mama, a np. babcia, zajmująca się nim w okresie największej aktywności, poznawania świata i tworzenia więzi z innymi. I to nie dlatego, że babcia uzurpuje sobie pierwsze miejsce w sercu wnuka, bo mądra babcia nie konkuruje nigdy z rodzicami. Ale w naturalny sposób dziecko widzi jej twarz gdy się budzi, gdy bawi się w trakcie dnia, gdy się przewróci i szuka oparcia. I babcia też, widząc wnuczka w jego przełomowych momentach (pierwszy krok, uśmiech, spotkanie z żabą lub wyrwanie wiaderka koleżance) poznaje dziecko z tych stron, z których nie widzą go rodzice. Gdy babcia daje jeść, babcia odpowiada na pytania, idzie z dzieckiem na spacer i pozwala wylizać miskę po robieniu ciasta, a mama wraca wieczorem zmęczona po pracy i właściwie ma bezpośrednio dla dziecka tylko weekendy, to im młodsze jest dziecko i im więcej spędza z babcią czasu w godzinach swego poznawania świata (a nie wtedy gdy zmęczone już mało co rozumie), tym ważniejsza jest dla niego babcia, osiągając często numer 1, przed rodzicami. Dlatego mądrzy dziadkowie muszą współpracować z rodzicami, być z nimi w zgodzie i stymulować miłość dzieci do nich. Nie wolno im działać wbrew rodzicom, bo w tym przypadku relacje z wnukami mimo że silne, nie będą zdrowe.
No dobrze, to o dziadkach, ale co o wnukach? Cóż, rolą wnuków jest w tej relacji przede wszystkim branie. Kontynuowanie tradycji, słuchanie opowieści, uczenie się i obserwacja. No i oczywiście obecność. Odwiedziny, pamięć, okazanie troski i czułości osobom zwykle już czującym samotność. Żywotność wnuka ożywia dziadków, jego obecność wprowadza urozmaicenie w życie, a to, że ich kocha i potrzebuje, umacnia sens tak dojrzałego życia. Tego dziadkowie potrzebują najbardziej i to jest dla nich cenniejsze, niż jakże z czasem potrzebna funkcja opiekuńcza i pielęgnacja. W pewnym momencie przyjdzie czas na to, by wnuk robił dziadkom zakupy, mył okna, wyszedł z nimi na spacer i służył jako podpora dla zmęczonych życiem, trzęsących się rąk. Ale żadne przyniesienie leków i smarowanie pleców nie działa tak leczniczo, jak uśmiech wnuka i jego uścisk. Skąd to wiem? Po moim Dziadku :)
Mój Dziadek ma już 99 lat i jest dla mnie najważniejszą, najbardziej stabilną i kochającą mnie bezwarunkowo osobą na świecie. Jest dobrym duchem i ostoją mojego dzieciństwa. Stary szlachcic zawsze szanujący innych, pogodny, otwarty na świat, uśmiechnięty i dobrze wychowany, o wielkiej kulturze osobistej. Osobowość wysokiej klasy. Deklamował mi „Ballady i romanse” i „Pana Tadeusza” zamiast bajek, podśpiewywał stare ludowe i patriotyczne piosenki, zawsze znalazł ciekawy temat do miłej rozmowy ze mną jako pięciolatką, czy do konwersacji przy stole. Jest wzorem spokoju i uczciwości, cieszenia się życiem i pogodzenia z rzeczami niemożliwymi do ominięcia. A przecież przeszedł w życiu piekło – od hitlerowskiego obozu pracy, po czasy komunizmu, podczas których jemu i jego rodzinie groziło zdemaskowanie i prześladowanie. Ale to Dziadek uczył mnie radości i zaufania ludziom. Dzięki niemu chciałam poznawać świat i pokochałam czytanie książek. Przez swoją osobowość i swoją miłość sprawił, że chciałam wiedzieć, rozumieć, słuchać, być z ludźmi i z nadzieją czekać na to, co mnie jeszcze spotka w życiu. Pokazywał mi świat, opowiadał o przyrodzie, rozpoznawał ptaki po głosie. Z Dziadkiem przy boku widziałam żywego jelenia i siedziałam w wykrocie gdzieś w Karkonoszach. Gdy się denerwowałam i płakałam nie pouczał, nie mówił nic, tylko kiwał głową i siadał obok. Krzyżyk z modeliny, który zrobiłam w przedszkolu, do tej pory powykrzywiany i zakurzony wisi nad Dziadkowym łóżkiem. Teraz już Dziadek mało co słyszy, nie ma sił na długogodzinne wędrówki, a kanapki trzeba mu kroić na mniejsze części. Ale ma ten sam uśmiech i ten sam spokój. To wciąż mój najukochańszy, niezastąpiony Dziadek, do którego chce się tłuc pociągiem przez 8 godzin w jedną stronę, żeby posiedzieć razem przez pół dnia i położyć głowę na Dziadka ramieniu.
Kilka lat temu widząc mnie z Dziadkiem na spacerze, jedna z pań w parku zachwyciła się, jaka dobra ze mnie wnuczka. Ale to nie tak. Ja po prostu mam dobrego Dziadka :)