Światłość w człowieku może być ciemnością, to znaczy myśl zrodzona w naszym umyśle wcale nie musi być obiektywną prawdą
Osobiście uważam, że rozważania i homilie jakie pozostawił nam z okresu carlsberskiego (są rozsiane w różnych miejscach i publikacjach) stanowią perłę i szczytowy okres jego życia duchowego a zarazem dziedzictwa dla nas. Postępując w latach i dojrzałości duchowej uczniów Chrystusa, możemy tu bardzo głęboko czerpać. Jednym z najbliższych mi tekstów tego okresu jest homilia wygłoszona do liturgii słowa poniedziałku III tygodnia Adwentu:
"Słowa „światło życia" albo też „światło-życie" należą do centralnych pojęć biblijnych i chrześcijańskich. W nich zawarta jest wizja życia chrześcijańskiego, życia odpowiadającego myśli Bożej o człowieku. Pojęciami przeciwstawnymi do określenia „światło życia" są „ciemność" i „śmierć". Wydaje się, że można mówić także o „świetle śmierci". Człowiek jest tak skonstruowany, jako osoba posiadająca rozum i wolę, że zawsze musi kierować się jakimś światłem czy jakimś poznaniem. Najpierw w jego umyśle powstaje pewna myśl i to jest zawsze jakieś światło. Tragedia człowieka polega na tym, i to jest następstwo grzechu, że światłość w człowieku może być ciemnością, to znaczy myśl zrodzona w naszym umyśle wcale nie musi być obiektywną prawdą. Sami bowiem możemy tworzyć jakieś treści, które spełniają rolę światła w naszym umyśle. To światło inspiruje potem decyzje naszej woli, ale to jest światło, które może być ciemnością, które może mieć tylko pozory światła. W gruncie rzeczy może okazać się tylko wytworem naszej wyobraźni i ostatecznie kłamstwem. Na tym polega tragedia człowieka, która jest następstwem grzechu, że światło w nas jest ciemnością i jest to wtedy światło śmierci. Kiedy nie idziemy za prawdziwym światłem, lecz za pseudoświatłem, wytworem naszej wyobraźni, to zmierzamy ku śmierci. Dlatego pierwszym naszym problemem jest to, żebyśmy umieli odróżnić światło prawdziwe, czyli prawdę pochodzącą od Boga, od pseudoświatła, które pochodzi od ludzi albo od nas samych. Jeżeli nasza wola albo nasza miłość lgnie do światła prawdziwego, wtedy mamy światło dające życie. A jeżeli to światło jest jakimś kłamstwem, wtedy mamy światło śmierci."
Jeśli znamy dobrze dostępne zapiski duchowe ks. Blachnickiego (nie wszystkie są już opublikowane) i połączymy je z homiliami, dostrzeżemy, że jak sam to stwierdził: głosił homilie dla samego siebie. Wypowiadał myśli, które były treścią jego życia wewnętrznego. Cierpienie, samotność, pragnienie budowania Królestwa Bożego z rozmachem, spotykały się niejako ze „sprzeciwem” działania Bożego. Jakby Bóg mu nie błogosławił w tym. Czemu? Skoro chciał uczynić tyle dobrego dla Niego.