Na wojnie

(177 -luty -marzec2011)

Dramat ludzkiego życia

o. Norbert Frejek SJ

Dlaczego Pan Bóg dopuszcza tragedie, w których giną niewinni ludzie?

Ten krótki tekst chcę rozpocząć dwoma cytatami:

1. W tym samym czasie przyszli niektórzy i donieśli Mu o Galilejczykach, których krew Piłat zmieszał z krwią ich ofiar. Jezus im odpowiedział: „Czy myślicie, że ci Galilejczycy byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie”. (Łk 13, 1-5).

2. Tarrou usiadł wygodniej w fotelu i zwrócił głowę w stronę światła.

– Czy pan wierzy w Boga, doktorze?

Pytanie znów było postawione w sposób naturalny. Tym razem jednak Rieux się zawahał.

– Nie, ale cóż to znaczy? Jestem w ciemności i próbuję widzieć jasno. Już od dawna przestałem to uważać za oryginalne.

– A więc – powiedział Tarrou. – Dlaczego okazuje pan tyle poświęcenia, jeśli nie wierzy pan w Boga? Może dzięki pańskiej odpowiedzi sam potrafię odpowiedzieć.

Nie wychodząc z cienia doktor odparł, że dał już odpowiedź, że gdyby wierzył we wszechmogącego Boga, przestałby leczyć ludzi zostawiając Bogu tę troskę. Ale ponieważ nikt na świecie, nawet Paneloux, choć sądzi, że w Boga wierzy, nie wierzy w niego w taki sposób, ponieważ nikt nie poddaje się całkowicie, on, Rieux, myśli, że tu przynajmniej jest na drodze prawdy, skoro walczy przeciw światu takiemu, jaki jest (Albert Camus, „Dżuma”).

Kiedy człowiek styka się z wypadkami, katastrofami i innymi nieszczęściami, to może zacząć pytać o obecność Pana Boga w tych dramatach. To pytanie często przybiera postać skargi, żalu, ale także może zmienić się w drwiny czy atak na Pana Boga. Nie myślę teraz o forach internetowych, na których, po różnych dramatach i tragediach, „produkują się” dyżurni ujadacze wypisujący hasła w stylu „Gdzie był wasz Bóg?”. Myślę teraz o poważnym stawianiu pytań Panu Bogu. To są pytanie fundamentalne dla chrześcijańskiej tożsamości, pytania te dotykają samego jądra naszej wiary. Bo jak pogodzić cierpienie człowieka z Bożą miłością i opatrznością? Każdy ma prawo, a tym bardziej chrześcijanin, do stawiania takich pytań.

Celowo rozpocząłem ten tekst tymi dwoma cytatami. Powieść Alberta Camus toczy się w Oranie, mieście w Afryce Północnej, nawiedzonym przez epidemię dżumy. Ludzie padają jak muchy, a ci, którzy w różny sposób ruszają z pomocą, stają wobec pytań, których wcześniej sobie nie stawiali lub przynajmniej nie tak często. Doktor Rieux ma swoją wizję Boga i Bożej wszechmocy. Jeśli Bóg byłby wszechmogący, to nie byłoby dżumy – tak można wywnioskować z tego dialogu.

Jest w tych słowach jakieś ludzkie zmaganie się z Panem Bogiem w obliczu zagłady całego miasta. Jest to także zarzut wobec Pana Boga, który stworzył świat właśnie taki. Czy człowiek nie ma prawa stawiać takich pytań? Ma nie tylko prawo, ale także obowiązek. Każda tragedia to znak zapytania: Dlaczego? Przecież człowiek ma prawo do życia szczęśliwego i do realizacji siebie. Obaj bohaterowie „Dżumy” mają wiele racji stawiając Panu Bogu swoje zarzuty. Ale jaki jest ich Bóg? „Nikt nie poddaje się całkowicie” – te słowa z powieści Camus można różnie interpretować, ale też to może być jeden z kluczy do zrozumienia postawy człowieka doświadczonego dramatem. Człowiek nie poddaje się walcząc o swoje życie i przetrwanie, zmagając się ze swoją kruchością. Zresztą, Pan Bóg nie oczekuje od człowieka pasywności. Ale też, próbując zrozumieć te słowa z innej strony – iluż chrześcijan nie poddaje się autentycznej wizji Boga. Łatwiej przychodzi zrozumieć swoje życie, jeśli lepiej widzi się Pana Boga – nie jest to odkrywanie Ameryki, ale też do łatwych zadań to nie należy. Przyjęcie do swojego życia Boga, który nie jest jakimś demiurgiem, ale konkretną Osobą niesie kolosalne konsekwencje. Jakie? A czy ja w ogóle oczekuję, że ten Pan Bóg pomoże mi zrozumieć moje własne życie, także wraz z ludzkimi dramatami i nieszczęściami? A czy nie lepiej mieć Pana Boga jako „worek” do okładania?

Dlaczego Pan Bóg dopuszcza takie tragedie, w których giną niewinni ludzie? Powiedzieć trzeba, iż także ludziom wierzącym w Chrystusa nie przychodzi łatwo zrozumienie takich wydarzeń, a nawet więcej – wiele z nich pozostaje niezrozumiałych do końca życia.

W tekście z Ewangelii wg św. Łukasza Jezus mówi o dwóch rzeczach: po pierwsze wchodzi w typowy dla człowieka sposób myślenia. Ten ludzki sposób myślenia podpowiada często, iż taka czy inna tragedia lub kataklizm, to konsekwencje złego postępowania człowieka. Inaczej mówiąc: ta wieża, która się zawaliła, była karą za grzechy. Jezus wchodzi w to myślenie i pokazuje, iż w doświadczeniu grzechu wszyscy ludzie są podobni, bo każdy człowiek został poddany marności. Nie jest więc tak, iż tamci ludzie zginęli, bo nagrzeszyli i Pan Bóg ich ukarał. Śmierć kogoś znanego lub tragedia znana z mediów powinny sprowokować do pomyślenia o swoim życiu. Czy człowiek jest przygotowany na spotkanie z Panem? W obliczu śmierci ludzkie sprawy nabierają innych barw, a właściwie to bledną i to, co wydawało się bardzo ważne, traci na wartości. Jak to pogodzić z dramatami życiowymi, katastrofami, wypadkami, itd.? Po pierwsze należy zdać sobie sprawę ze swojego sprzeciwu na takie wydarzenia. Uczucia można stłumić, ale nie może ich wyrzucić. Warto jednak pójść krok dalej. W kontekście zawalenia się wieży czy ofiar Piłata Jezus mówi o potrzebie nawracania się. W ten sposób Jezus poszerza ten ludzki sposób myślenia o katastrofach.

Nie wiem dlaczego Pan Bóg dopuszcza te wszystkie katastrofy, trzęsienie ziemi, wypadki drogowe, lotnicze, ciężkie choroby, itd. Z doświadczenia ludzkości wiadomo jednak, iż tego nie da się uniknąć. Skoro nie da się uniknąć, to co robić? Spróbować iść dalej przez życie. Jest jednak jedna rzecz, arcyważna-wracając do Ewangelii: nawrócić się, a raczej nawracać się. Nawrócenie, to po pierwsze zmiana sposobu myślenia, także o swoim losie.

 

Dramaty ludzkie pokazują najpierw ograniczoność ludzkiego życia i tak trzeba spojrzeć. To wszystko co mamy, jest nam dane w zarząd, ale nie na własność. Człowiek nie jest tak mocny, jak się może czasami wydawać. Przerasta nas rak, zawały serca, udary mózgu, katastrofy transportowe, tsunami, trzęsienia ziemi i wiele innych żywiołów. Człowiek ma swoje ważne miejsce we wszechświecie, czuje, przeżywa, doświadcza. Myślę, że pomóc, choć trochę, w przeżywaniu tych wszystkich katastrof i tragedii mogłaby zgoda na swoje życie. Takie, jakie ono jest-z blaskami i cieniami, z mocą i chorobami, z cnotami i grzechami. Tego nie da się zdobyć podstępem – to jest proces i zmaganie się. Nawrócić się, to znaczy (nadal stawiając Panu Bogu pytania) także doświadczyć obecności Chrystusa w swoim życiu, także w swoim dramacie. Nie ma bardziej empatycznego terapeuty nad Chrystusa.