„W nagraniu płyty wykorzystaliśmy egzotyczne instrumentarium, takie jak gitara akustyczna i elektryczna, gitara basowa, perkusja, skrzypce i klawisze oraz te bardziej standardowe: drumla, fujara sałaśnikowa, trąba sałaska, fujarki, fujarka postna, okaryna, liść, szofar, róg, ośmiostrunowa kobza czy altówka węgierska.”
(Joszko Broda, cytat za stroną Jazzsoul.pl)
Są płyty, o których trudno pisać - trzeba ich po prostu posłuchać. „Debora”, najnowsza płyta Joszka Brody, na pewno należy do tego gatunku.
Joszko, multiinstrumentalista (łatwiej chyba wyliczyć, na czym nie potrafi grać, niż na czym gra…), kompozytor, producent i niestrudzony propagator muzyki ludowej, postanowił w jednym miejscu zebrać swoje muzyczne fascynacje, brzmienia swojego kręgu kulturowego, który - jak sam mówił w jednym z wywiadów - „…zaczyna się w rodzinnych wsiach, a kończy w Turcji”. Powstał album niezwykły, łączący muzykę Beskidu Śląskiego, Słowacji, Czech, Moraw, Serbii, Rumunii i Węgier. Ale uwaga: to nie jest typowa płyta „ludowa”, nie ma ona nic wspólnego z mało ambitną „muzyczną cepelią”. Joszko Broda gra tradycyjne motywy na sposób zaskakująco współczesny - w kolejnych utworach usłyszymy motywy jazzowe, soulowe, bluesowe…
Jest kogo posłuchać, bo Joszko zgromadził w studiu znakomitych muzyków, wśród których są między innymi Dima Gorelik, Michał Barański, Marcin Pospieszalski, Michał Lorenc czy Wojciech Waglewski.
Płyta zaczyna się z przytupem: już w pierwszym, tytułowym utworze („Debora” to tradycyjna melodia węgierska) słyszymy rozbudowane solówki instrumentalne, wracające potem w kolejnych ścieżkach. Wzruszyłem się słuchając nostalgicznej, słowackiej kołysanki „Dobru noc”, którą za szkolno-studenckich czasów śpiewaliśmy z przyjaciółmi w czasie różnych górskich wyjazdów… Rozmarzyłem się przy „Ciymnej nocce”, zasłuchałem w niesamowite „Doliny”, w których po prostu słychać otwarte przestrzenie i wiatr szumiący w koronach drzew. Ale są też na tej płycie utwory takie jak taneczne „Hej”, czy niesamowite, stopniowo narastające „Zaganianie” - kawałki tak dynamiczne, o takiej energii, że można by nią obdzielić kilka dużych festiwali rockowych, i jeszcze by sporo zostało!