Usłyszałem kiedyś na wykładzie z liturgiki taki wierszyk (niestety nieznanego autorstwa), który miał być odpowiedzią niezadowolonego na soborową reformę liturgii:
Ej, ej kumo, doczekałaś się na stare lata,
bo z tą liturgią to koniec świata.
Też się zachciało księżom odnowy
na tym skupisku soborowym.
Przez te do Rzymu częste podróże
wszystko stanęło nogami w górze.
Nie wiem ja kumo do tej pory,
kiedy jest Msza, a kiedy Nieszpory.
Bo co to za Msza? To się wstawa, to się siada.
To nie Msza, to zabawa.
Dawniej na Mszy tak dobrze było,
pięć różańców się zmówić zdążyło.
A dziś z różańca nic.
Co zacznę Zdrowaś Maryjo, słyszę Pan z wami,
A kończę w domu: Módl się za nami.
Tak się lenistwo wśród kleru mnoży,
że o siedem razy mniej chwały Bożej.
A ile księża mają obsługi,
jeden ministrant stoi za drugim.
A który sprytniejszy za książkę chwyta
i choć się jąka, za księdza czyta.
Spiritu tuo śpiewać przestali
bo im tak ruskie nakazali.
Tak się mi wydaje i ręczyć mogę,
że koniec świata stoi za progiem.
Gdy trąba zabrzmi Archanioła,
wtedy liturgistom spocą się czoła.
Pan Jezus spojrzy na nich surowo
i rzeknie: idźcie precz ode mnie z tą liturgią nową.
Dosyć mam waszego bałaganu,
A oni padając wołają:
Panie, Panie puść nas.
Lud Boży będziem uczyć łaciny.
l tak to w nowej Jerozolimie,
będziem się znowu modlić po łacinie.
Dla nas, ludzi dwudziestego pierwszego wieku, liturgia w języku polskim, gdzie kapłan stoi przodem do ludzi, jest czymś normalnym i oczywistym. Nawet dla tych, którzy pamiętają czasy przedsoborowe, trudno by było dziś przyjąć, że ma być inaczej.
Soborowa reforma liturgiczna nie była jednak aktem jednorazowym, ale w samym założeniu była i jest procesem. Dziś mocno dyskutuje się w Polsce o Komunii Świętej na rękę — została ona oficjalnie wprowadzona w archidiecezji warszawskiej. Z kolei w diecezji toruńskiej rozpoczęto przygotowania do formacji stałych diakonów.
Wobec tych zmian pojawia się pytanie, czemu to ma służyć. Czy jest potrzebna reforma liturgiczna i ku czemu ma zmierzać?
Odpowiadając na to pytanie warto najpierw cofnąć się trochę i zobaczyć, dlaczego tak często zmieniało się prawo liturgiczne.
Eucharystia w początkach chrześcijaństwa nie była spisana w księgach liturgicznych. Była kształtowana spontaniczne na zasadzie żywej wiary, której fundamentami byli Apostołowie. Świadectwo św. Justyna z II wieku wskazuje, że wprawdzie był określony porządek liturgii, ale przeniknięty improwizacją kapłana, który jej przewodniczył. Sam kapłan formułował po rozważeniu „pamiętników Apostolskich” dziękczynienie.
Improwizacja była regułą do V/VI wieku. Stało się to źródłem wielości form liturgicznych pielęgnowanych w różnych obrządkach. Jednak już w III wieku św. Hipolit zostawił pierwszą spisaną anaforę. Jest ona do dziś używana z nieznacznymi zmianami jako II Modlitwa Eucharystyczna.
Spisanie tak ważnego fragmentu Mszy Świętej było niewątpliwie potrzebą czasu. Chrześcijaństwo stawało się bowiem coraz liczniejsze. Można przypuszczać, że ta i inne powstające w różnych środowiskach anafory, były początkowo jedynie wzorcem wykorzystywanym przy improwizowaniu modlitw zgodnie z dotychczasową tradycją. Z czasem jednak stały się podstawowymi tekstami używanymi przy sprawowaniu liturgii.
Po Edykcie Mediolańskim w 313 roku, kiedy chrześcijaństwo zostało oficjalną religią w Cesarstwie Rzymskim, miejscem sprawowania Eucharystii stały się kościoły. Pojawiły się wtedy w liturgii elementy ceremonii dworskich jako sposób wprowadzenia w misterium Królestwa Niebieskiego.
Ważnym elementem kształtowania się liturgii w zachodniej części cesarstwa było upowszechnianie się języka łacińskiego (greka bowiem, w której sprawowano przez trzy wieki liturgię, stawała się niezrozumiała), rozwój budownictwa sakralnego, kształtowanie się na wzór ceremoniału dworskiego szat liturgicznych.
Improwizacja w tworzeniu nowych tekstów z czasem została ograniczona. Świadectwa historyczne z czasów papieża Grzegorza VII (XI w.) mówią o księgach liturgicznych, które regulowały sposób sprawowania liturgii. Wśród nich były sakramentarze, lekcjonarze, kanjonały, antyfonarze oraz księgi zawierające przepisy porządkowe.
W tamtych czasach duchowieństwo było wyraźnie oddzielone od pozostałych wiernych. Również w liturgii używanie języka łacińskiego sprawiło, że człowiek świecki zazwyczaj był tylko biernym słuchaczem.
Przytoczone w telegraficznym skrócie fakty historyczne wskazują, że sposób sprawowania liturgii był odbiciem ducha czasów, sposobu pojmowania Boga przez ludzi poszczególnych epok. Dwudziesty wiek przyniósł potrzebę odnowienia liturgii — tak aby była zrozumiała przez ludzi naszego czasu. Trudno powiedzieć, jak wyglądałby Kościół dzisiejszych czasów, gdyby nie działalność ruchu liturgicznego i reformy Soboru Watykańskiego II.
Jezus obrazując Kościół jako krzew winny wskazał na jego żywotność. Życie charakteryzuje się dynamizmem. Gdyby było inaczej, to żylibyśmy dalej w epoce kamienia łupanego, a może nawet los gatunku ludzkiego byłby równy losowi prehistorycznych dinozaurów.
Jezus postanowił wejść do ludzkiego życia. Sam przyjął ludzki sposób życia. A Sobór Watykański II podkreśla, że liturgia ma być źródłem i szczytem. Zatem obrzędy liturgiczne mają wiązać Ofiarę Jezusową z dzisiejszym naszym życiem. Stąd potrzeba kształtowania jej tak, by była jasnym przesłaniem dla człowieka danej epoki.
Reforma soborowa chciała przybliżyć prawdę o uczestnictwie człowieka w zbawczej misji Jezusa. Do tego potrzebne było zrozumienie języka liturgii. To z kolei pomogło odkrywać wartość wspólnoty, która wspólnie celebruje obecność Jezusa w myśl Jego słów: Gdzie są dwaj albo trzej zebrani w Imię Moje, tam Ja jestem pośród nich (Mt 18,20). Zostało podkreślone znaczenie ołtarza jako centralnego miejsca w kościele, miejsca składania Eucharystycznej Ofiary. Zgromadzenie wokół ołtarza przypomina, że zbawienie jest w centrum naszego życia. Sobór Watykański II pomógł nam zrozumieć, że oprócz Najświętszych Postaci, znakiem obecności Chrystusa jest Słowo Boże, przewodniczący liturgii, ale także wspólnota wiernych (ten ostatni znak był nieczytelny przez to, że używano nieznanego języka). We wspólnocie lepiej rozumiemy sens słowa liturgia, którego znaczenie,
„czyn ludu”, pełniej realizuje się przez większe zaangażowanie wiernych w poszczególnych posługach, tak jak to było w starożytności.
Warto również wspomnieć, że z czasem zmieniają się znaczenia niektórych słów, a nawet gestów. Nie chodzi więc tu o bezsensowne zmienianie obrzędów, ale odkrywanie rzeczywistości spotkania przez święte znaki.
Trzeba równocześnie zauważyć, że działanie Kościoła cechuje rozwaga. Sobór nie mógł zmienić wszystkiego naraz. Kiedy czytamy soborową Konstytucję o Liturgii Świętej odnajdujemy w wielu miejscach plany zamiast gotowych rozwiązań. Po Soborze w niektórych środowiskach popełniono wiele błędów przez zbyt gwałtowne wprowadzanie reformy. Reforma tymczasem jest procesem. Nie może się dokonać z dnia na dzień. Potrzeba rozwagi, a nade wszystko przygotowania. Sam nie wiem, czy nie zareagowałbym podobnie do osoby, która napisała przytoczony przeze mnie wiersz, gdybym nie miał możliwości poznania sensu reformy soborowej i zrozumienia jej zasadności.
Drugą skrajnością jest stagnacja w tej dziedzinie, usprawiedliwianie się, że „przecież i tak liturgia jest ważna”. Efektem tego jest brak zrozumienia liturgii, nieczytelność świętych znaków, a z czasem zamiast wspólnoty wiary powstaje instytucja usług dla ludności. Taka „fabryka” nie ożywia wiary — wręcz przeciwnie.
Reforma jest potrzebna, musi być jednak dokonywana z mądrością. Ludzie potrzebują żywego spotkania z Bogiem. Nie zawsze można się powoływać na tradycję. Zadaniem tradycji lokalnych jest podprowadzanie do misterium Kościoła. Nigdy natomiast tradycja nie może być usprawiedliwieniem tam, gdzie przez to stają się nieczytelne święte znaki.
Dziś jest czas, kiedy sprawowanie liturgii nie jest osobistą gestią kapłana. Dziś liturgię kształtuje cały lud, który ma prawo do rozumienia świętych znaków. Taka reforma, której efektem jest głębsze spotkanie z Bogiem, jest potrzebna. Musi być zatem zespolona z formacją liturgiczną nie tylko ruchów odnowy Kościoła, ale wszystkich wiernych w myśl zasady: przez rozum do serca.
Sposób sprawowania liturgii jest odbiciem ducha czasów, sposobu pojmowania Boga przez ludzi danej epoki