Dynamiczny rozwój nauki burzy zastany spokojny świat, zmusza do myślenia, do stawania wobec problemów, z którymi nikt wcześniej się nie mierzył
Bioetyka – słowo większości z nas nieznane jeszcze kilka lat temu. Dziś możemy je przeczytać na łamach prasy, pojawia się w dyskusjach polityków, niekiedy również w kazaniach.
Cóż to jest bioetyka? Część etyki czyli nauki o tym, co jest dobre a co złe, nauki o poprawnym moralnie postępowaniu. Bioetyka ustala normy i oceny moralne w odniesieniu do ingerencji w życie ludzkie.
Trochę historii
Czy bioetyka jest nową dziedziną? I tak i nie. Nie, bo rozmaitymi problemami związanymi z życiem ludzkim zajmowano się już od starożytności – refleksję w tej dziedzinie zapoczątkowała przysięga Hipokratesa. Tak, bo w czasach współczesnych dzięki ogromnemu rozwojowi biologii i medycyny pojawił się cały szereg zupełnie nowych tematów. Było ich tak wiele, że refleksja bioetyczna, wcześniej pojawiająca się w ramach ogólnych rozważań z etyki, stała się samodzielną dyscypliną.
Był jeszcze jeden czynnik rozwoju bioetyki – II wojna światowa, podczas której najnowsze osiągnięcia medyczne wykorzystano do ludobójstwa, ludzi dzielono na lepszych i gorszych ze względu na wyposażenie genetyczne oraz dokonywano sterylizacji i eutanazji osób psychicznie chorych i upośledzonych a także stosowano na masową skalę eksperymenty medyczne na więźniach. To wszystko uświadomiło konieczność prowadzenia refleksji moralnej nad nowymi możliwościami biologii i medycyny. Później zaś – od lat sześćdziesiątych XX wieku – nastąpił niezwykle szybki rozwój nauk biologicznych oraz postęp techniczny oparty na tych odkryciach. To wtedy zaczęły się przeszczepy serca i innych organów, zaczęto prowadzić dializę nerek, stosować pierwsze respiratory i urządzenia do intensywnej terapii, możliwa stała się diagnostyka prenatalna. W związku z tym wszystkim zaczęły pojawiać się nowe pytania, z odpowiedzi na nie zrodziła się bioetyka.
Pierwszy tej nazwy użył w 1970 r. amerykański onkolog Van Rensselaer Potter. Wtedy istniały już w USA dwa instytuty naukowe zajmujące się nową dziedziną. Później instytutów i prac naukowych było coraz więcej, zaczęto wydawać specjalistyczne czasopisma. Bioetyka najpierw stała się znana wśród specjalistów – lekarzy, biologów, genetyków, filozofów, teologów. Stopniowo jednak – wobec ciągłego pojawiania się nowych zagadnień, trudnych medycznie i etycznie, szeroko nagłaśnianych sytuacji związanych z odłączaniem aparatury podtrzymującej życie osób pozostających w nieświadomości – zaczęła docierać do szerokich kręgów społeczeństw całego świata.
Problemy
Bioetyka, jak wspomniałem, zajmuje się ingerencjami w życie ludzkie. Szczególnym przedmiotem jej zainteresowań są graniczne sytuacje powstawania życia, jego trwania i śmierci. Współczesnych zagadnień jest tutaj całe mnóstwo. Przybliżmy choć niektóre z nich.
O in vitro wszyscy słyszeli. Ale problemy dotyczą nie tylko samego faktu zapłodnienia pozaustrojowego, nie tylko kwestii nadliczbowych (nie użytych ostatecznie do implantacji) embrionów. Dziś można zaprogramować sobie dziecko o określonych cechach (np. płci), można wynająć inną kobietę, która donosi ciążę, można przeciwnie – otrzymać embrion powstały z komórek rozrodczych innego mężczyzny niż mąż (czy partner), innej kobiety czy w ogóle od innych rodziców.
Nieco innym zagadnieniem jest tworzenie hybryd i chimer. Hybryda to organizm powstały z połączenia komórek różnych gatunków. Hybrydyzację stosuje się w odniesieniu do roślin i niektórych gatunków zwierząt – mogą dzięki temu powstawać nowe gatunki. Teoretycznie możliwe jest połączenie komórki ludzkiej z komórką zwierzęcą – zgodę na to przegłosowano nie tak dawno w Wielkiej Brytanii. Chimera z kolei powstaje z połączenia dwóch zygot albo wczesnych zarodków tego samego gatunku. Czyli np. aby uleczyć embrion można wprowadzić do niego komórki innego embrionu…
Powyższe kwestie ocenimy jednoznacznie. Inaczej jest z diagnostyką prenatalną. Można we wczesnym rozwoju człowieka przed urodzeniem wykryć defekty i schorzenia genetyczne, można wykryć inne wady. Daje to z jednej strony możliwość bardzo wczesnego leczenia, z drugiej dla niektórych stanowi pokusę aborcji (zwłaszcza w przypadku poważnych wad i defektów).
Antykoncepcja i aborcja to tematy stare jak świat. Współcześnie jednak nabrały zupełnie innych wymiarów. Przede wszystkim zaciera się różnica między jednym a drugim – odkąd do pigułek antykoncepcyjnych włączono (jako jeden ze sposobów działania) mechanizm poronny. Całkiem niedawno pojawiły się pigułki „dzień po” wprost skierowane na niszczenie poczętego życia. Temu wszystkiemu zaś towarzyszy dokonana w latach siedemdziesiątych zmiana medycznej definicji początku ciąży – obecnie liczy się go nie od poczęcia a od zagnieżdżenia w macicy (co ma miejsce ok. tygodnia później). Dzięki temu niektórych środków można nie nazywać poronnymi.
Problem, który istniał już od lat sześćdziesiątych to możliwość stosowania leków, które mają również działanie antykoncepcyjne. Tę kwestię rozwiązała encyklika „Humanae Vitae”, całkowicie nowe pytania i odpowiedzi musiały się jednak pojawić, gdy taki lek może również działać poronnie.
Zupełnie zaś nowe zagadnienie w kwestii antykoncepcji to funkcjonująca od paru lat antykoncepcja iniekcyjna – zastrzyki wyłączające płodność na ileś miesięcy. Gdy czyta się informacje o wielomiesięcznym przedłużaniu się niepłodności powyżej założonego okresu i rozpaczliwym oczekiwaniu na powrót normalnych cykli, można się przypuszczać, że w najbliższych latach antykoncepcja iniekcyjna stanie się częstym tematem wypowiedzi bioetyków (i zapewne źródłem zarobków dla prawników).
Cały kompleks zagadnień wiąże się z leczeniem. Jeden z pierwszych tematów z tej dziedziny to transplantacja narządów – przeszczepy wykonuje się już od kilkudziesięciu lat. Również dawne jest pytanie o eksperymenty medyczne. Z jednej strony mogą pomóc w wyleczeniu, z drugiej stanowią jakieś zagrożenie. Inaczej sytuacja wygląda, kiedy eksperyment dotyczy konkretnego chorego, inaczej jeśli dotyczy jeńców, więźniów, inaczej jeśli przeprowadzany jest na ochotnikach, jeszcze inaczej jeśli na embrionach.
Zarówno z leczeniem jak i z początkami życia wiąże się problem komórek macierzystych. Komórki macierzyste mają dwie istotne zdolności: do nieograniczonej liczby podziałów (czyli do samoodnawiania się) oraz do bycia początkiem innych typów komórek. Dzięki temu z komórek macierzystych można otrzymać dowolne tkanki, które można następnie wykorzystać do transplantacji i komórkowych terapii zastępczych. Do niedawna jedynym źródłem komórek macierzystych były ludzkie embriony (powołane do życia specjalnie w tym celu lub uzyskane z embrionów nadliczbowych pozostałych po in vitro), które przy ich pobieraniu były niszczone. W oczywisty sposób takie postępowanie było niedopuszczalne etycznie. Jednak w 2008 r. uzyskano komórki macierzyste z dorosłego organizmu. Otwiera to nowe perspektywy, choć można się spodziewać, że pojawią się tutaj również zagadnienia wymagające odpowiedzi bioetyków.
Całkowicie nowy temat to poznawanie ludzkiego genomu – jest to kwestia już obecnego stulecia. Wiedza na temat genomu to szansa na rozpoznanie i wyeliminowanie nieuleczalnych dotąd chorób. Ale pojawiają się tu pytania – przede wszystkim o ochronę danych genetycznych konkretnego człowieka, a także o to do czego dane genetyczne są wykorzystywane – mogą być przecież wykorzystane na przykład do selekcji embrionów.
Terapia genowa z kolei ma na celu naprawienie defektu genetycznego będącego przyczyną lub jedną z głównych przyczyn choroby. Najczęściej polega na wprowadzeniu prawidłowej sekwencji DNA do komórki. Podstawowe problemy dotyczą zachowania równowagi między ryzykiem związanym z interwencją a dobrodziejstwem, które może ona przynieść, zdecydowanie inaczej ocenia się też terapię stosowaną wobec osób dorosłych a terapię genową na embrionach (jest powszechnie zakazana ze względu na niewspółmierne ryzyko).
I wreszcie problemy wiążące się z końcem życia. Przede wszystkim o to, kiedy następuje koniec i jak to stwierdzić. Dawniejsze kryterium ustania funkcjonowania układu krążeniowo-oddechowego nie jest już miarodajne. Za chwilę śmierci przyjmuje się śmierć mózgową. Różne są jednak definicje jej określenia, różne sposoby ustalania.
Innym zagadnieniem jest problem uporczywej terapii. Otóż dziś można przedłużać życie pacjentów podając leki, które jednak nie prowadzą do wyleczenia, nie powodują uśmierzenia bólu czy innych dolegliwości, przeciwnie – przedłużają sam proces umierania. Istotne jest pytanie, co jest jeszcze leczeniem a co już uporczywą terapią. Na drugiej stronie tego samego problemu leży eutanazja czyli zadawanie śmierci osobom chorym, aby uwolnić ich od bólu.
To bardzo pobieżny przegląd zagadnień, którymi zajmuje się bioetyka. Na temat każdego z nich powstają nie tylko osobne artykuły, ale wręcz obszerne opracowania. Dynamiczny rozwój nauki sprawia, że ciągle pojawiają się nowe pytania, nowe zagadnienia.
Jak mają się do bioetyki odnieść chrześcijanie? Niewątpliwie dynamiczny rozwój nauki burzy zastany spokojny świat, zmusza do myślenia, do stawania wobec problemów, z którymi nikt wcześniej się nie mierzył. Dobrze więc, że wokół nowych tematów rozwija się refleksja etyczna. Warto przytoczyć zdanie Jana Pawła II, który w bioetyce widział szansę: „powstanie i coraz szerszy rozwój bioetyki sprzyja refleksji i dialogowi — między wierzącymi i niewierzącymi, a także między wyznawcami różnych religii — o podstawowych problemach etycznych związanych z ludzkim życiem” (Evangelium Vitae).