Trudno nam przyjąć fakt, że „porządny”, praktykujący i zaangażowany chrześcijanin może cierpieć z powodu depresji
Nie mam rano ochoty wstać z łóżka, wszystko wydaje się takie bezsensowne. Robię tylko to, co muszę i to bez pasji, która towarzyszyła mi dotąd w życiu. Jedynie czego chcę, to zaszyć się gdzieś, przespać całe życie - z nikim nie rozmawiać, nie podejmować żadnych działań, zniknąć, umrzeć. Każde wspomnienie o wysiłku działania budzi we mnie opór lub lęk. Wyglądam jak śmierć, ale co z tego. Nie mam sił i ochoty na to, żeby coś zjeść - wszystko ma ten sam smak - nijaki.
Nijakość, bezsensowność, ciemność, lęk, pragnienie nieistnienia i potężne cierpienie wewnętrzne, którego nie rozumiem, a tym bardziej nie rozumieją stojący obok mnie najbliżsi i przyjaciele, choć mam wrażenie, że nie chcą widzieć mojego bólu.
Nie chcemy widzieć czy rzeczywiście nie widzimy wokół nas ludzi cierpiących na depresję? W mediach coraz częściej mówi się i pisze o depresji, pojawiają się też pozycje książkowe na ten temat, a jednak wśród chrześcijan nadal jest to, jak mi się wydaje, krępujący i wstydliwy problem. W naszej mentalności funkcjonuje być może jeszcze schemat myślowy, że depresja dotyczy ludzi, którzy sami nie wiedzą, czego chcą w życiu, nie mają sensownego zajęcia i skupiają się na sobie analizując siebie bez końca, użalając się nad sobą. A może jest tak, że omijamy ludzi dotkniętych depresją, gdyż niewiele wiemy na ten temat, nie potrafimy pomóc? Być może sami cierpimy z tego powodu, ale boimy się do tego przyznać, gdyż trudno nam przyjąć fakt, że „porządny”, praktykujący i zaangażowany chrześcijanin może cierpieć z powodu depresji. Jednak nie nad powodami nieobecności tematu depresji w naszym życiu pragniemy się pochylić a raczej nad samym problemem, który naznacza cierpieniem osoby dotknięte tą chorobą, a do którego otoczenie często dokłada manifestację swojego niezrozumienia, przyjmując postawę pomijania problemu lub pozostawiając osobę samej sobie, po kilku radach „wzięcia się w garść”.
Przyjrzymy się przyczynom i możliwości rozpoznania depresji. Zobaczmy, co możemy zrobić dla siebie i innych w tym stanie oraz spróbujmy odnieść się do jej obecności w życiu chrześcijanina.
Na początku musimy sobie uświadomić, że współczesne społeczeństwo jest coraz słabsze pod względem psychicznym, a więc też bardziej skłonne do reagowania depresyjnie na trudności pojawiające się w życiu. Wychowanie w stylu „wszystko mi się należy”, promowanie stylu „sukces bez wysiłku”, „życie jest przyjemnością”, „mogę zaspokoić każdą swoją potrzebę” zbiera swoje żniwo w postaci naszej niższej dojrzałości emocjonalnej i psychicznej, mniejszej zdolności do tworzenia silnych i trwałych relacji międzyludzkich oraz nieumiejętności radzenia sobie z trudnościami. Myślę, że warto zobaczyć tę rzeczywistość po to, by wiedzieć z jakiej pozycji startujemy i uświadomić sobie, iż chrześcijanin nie jest wolny od tej rzeczywistości. Czy chcemy, czy nie chcemy, w takim czasie żyjemy, podlegamy tym samym wpływom, a nasza tożsamość chrześcijańska nie niweluje automatycznie z naszego życia tego, co otrzymaliśmy w spuściźnie poprzez wychowanie i funkcjonowanie w realiach tego świata. Druga ważna rzeczywistość dotyczy tego, kim jestem. Jako chrześcijanin jestem człowiekiem, który ma ciało i psychikę, posiadające i domagające się swoich praw. Zarówno ciało jak i psychika nie są oderwane od życia duchowego (ducha). Wszystko, co będzie działo się w jednej z tych trzech sfer, będzie odbijać się w pozostałych dwóch. Jedność, do której zostaliśmy powołani, zostaje zakłócona. Wiedząc o tym unikniemy wielu niepotrzebnych nieporozumień.
Przechodząc do przyczyn, z powodu których w naszym życiu może pojawić się depresja, należy zaznaczyć, że jest to tylko próba zasygnalizowania problemu. Czasami depresja jest wynikiem poczucia winy z powodu świadomego życia w nieposłuszeństwie i łamaniu jednego z przykazań Bożych (por. 1 Sm rozdz. 15 i 16 - sytuacja Saula). Źródło może też tkwić w emocjach związanych z: zawodem uczuciowym, zranieniem, rozczarowaniem, utratą bliskiej osoby, pracy, zranionymi ambicjami (por. Jon 4,1nn), po porodzie, po operacji, w związku z chorobą nowotworową, z doświadczeniami życiowymi, które odbieramy jako trudne emocjonalnie - zobacz sytuację Anny, matki Samuela z 1 Sm 1,1-20. Nie bez znaczenia dla depresji jest nieprawidłowy (niehigieniczny) tryb życia: brak snu, nieodpowiednie odżywianie się, brak odpoczynku. Szczególnie grozi to osobom bardzo zaangażowanym w jakąś dziedzinę życia, np. pracę, działalność charytatywną, pasję życiową. Wkraczając na teren życia wiary, depresja ma prawo pojawić się też po wielkich sukcesach duchowych, kiedy doświadczaliśmy bardzo silnych emocji, a po ich ustąpieniu powrót do tzw. „normalności” jest tak trudną sytuacją dla naszej psychiki, że reaguje depresją. Bardzo plastycznie ukazuje to fragment 18 i 19 rozdziału 1 Krl, opisując sytuację Eliasza w trakcie walki z prorokami królowej Izebel i po niej - wielki tryumf i wielkie duchowe załamanie. Zachęcam do przestudiowania tego tekstu.
Jest jeszcze jeden obszar pojawiania się depresji w życiu człowieka, który niejako wyłamuje się z tego wszystkiego, o czym do tej pory mówiliśmy. Pojawia się w wędrówce na drodze modlitwy, przy przejściu od modlitwy młodzieńczej do modlitwy dorosłego oraz od modlitwy dorosłego do modlitwy kontemplacyjnej. Są to momenty w życiu chrześcijanina, który wiernie praktykuje pogłębione życie modlitwy. Depresja towarzyszy tu wejściu Boga bardzo głęboko w nasze wnętrze, też w naszą sferę psychiczną w celu jej uporządkowania i uzdrowienia. Ponieważ nasza natura jest zupełnie inna od natury wkraczającego Boga, więc „buntuje się” wchodząc w stan depresji.
Dobrze jest też mieć świadomość, że depresja wiąże się ze strukturą naszej osobowości, gdy ktoś ma osobniczą skłonność do introwersji i stanów depresyjnych. Ludzie wrażliwi mają większe problemy i tendencje w tym kierunku. Musimy sobie uświadomić, że nawet jeżeli następuje „nowe narodzenie” w sensie duchowym w życiu człowieka, nie zmienia ono jego temperamentu i osobowości. Jest on tym kim jest. Oczywiście Bóg daje łaskę do pokonywania słabości czy ułomności, ale nie łamie osobowości. Typem człowieka o słabej strukturze psychicznej był św. Paweł. W jego listach czytamy w niejednym fragmencie, jak pisze o swoich lękach, słabościach i reakcjach na porażki. Mamy praktykę uświęcania (czy wybielania) ułomności świętych, a tak naprawdę dobrze jest spojrzeć na nich jak na ludzi, którzy podlegali tym samym prawom natury co my.
Depresja jest też związana z naszą cielesnością: konstrukcją fizyczną ciała, przemianami chemicznymi zachodzącymi w organizmie (zaburzenia w produkcji serotoniny, noradenaliny, dopaniny), funkcjonowaniem gruczołów dokrewnych (np. w okresie menopauzy).
Nasz sposób reagowania na różne sytuacje może również przyczynić się do pojawienia depresji, np. brak zdecydowania - odwlekanie decyzji na ważny temat, powodujące ciągły niepokój i uczucie pułapki, nieokazywanie gniewu ułatwiające pojawianie się depresji jako „zamrożonej wściekłości”, poczucie doświadczania niesprawiedliwości (głównie dotykające perfekcjonistów) - niekontrolowane, chowane i niewyjaśnione urazy mogą w skutkach owocować depresją. Oczywiście powyższe schematy funkcjonowania muszą trwać latami.
Jeśli wiem, skąd może wziąć się stan depresji, jak sobie (o ile to możliwe) lub innym pomóc?
Najpierw należy odróżnić depresję wywołaną życiem w niezgodzie z Bogiem a innym jej rodzajem. Podstawowe kryterium: jeżeli dręczy mnie poczucie winy, to musi dotyczyć konkretnej rzeczy lub sprawy. Jeżeli dręczy mnie poczucie winy z byle powodu, towarzyszy mi nieustanny niepokój i poczucie potępienia jest to źródło emocjonalne, którego należy szukać w wydarzeniach mojego życia. Jeśli rozpoznam i przyznam się do tego, że przyczyną mojego stanu jest po prostu życie w grzechu, to pierwszą rzeczą jaką muszę zrobić jest przystąpienie do sakramentu pojednania.
Dobrze też zadać sobie (czy osobie cierpiącej) pytania: czy żyję ponad swoje możliwości fizyczne? Ile śpię i kiedy? Długo trwający brak odpoczynku i dobrego snu prowadzi do kryzysu tożsamości. Warto o tę dziedzinę życia zadbać. Ile i kiedy jem? Odpowiednia ilość i jakość posiłków zapewnia siły do prawidłowego funkcjonowania nie tylko fizycznego, ale i psychicznego. Jeśli od lat jem byle co i byle jak, to cóż... Bóg nie czyni wyjątków i nie zawiesza praw natury dla ludzi pracujących dla Kościoła. W tym przypadku depresja może być Bożym „prędkościomierzem” do regulacji tempa i stylu życia. Kolejne pytanie: co dzieje się z moimi reakcjami i emocjami? Czy w moim życiu nie wydarzyło się coś, co było dla mnie ciosem, rozczarowaniem, zranieniem: śmierć, rozwód, utrata pracy, ukochanej osoby. Zdarza się, że są to pozornie drobne sprawy czy sytuacje, na które nikt z zewnątrz nie zwrócił uwagi, ale dla nas stały się przyczyną ujawnienia czegoś bardzo trudnego, co próbowało się ukryć przez kilka czy dziesiątki lat, jako nieistotne, a tak naprawdę zbyt bolesne.
To wydawałoby się proste rozróżnienie przy pomocy pytań w życiu nie do końca jest tak czyste. Nasze życie w grzechu czy w niezdrowych sposobach funkcjonowania ma swoje skutki lub jest związane też często z naszymi zranieniami psychicznymi, emocjonalnymi, nieumiejętnościami w budowaniu relacji międzyludzkich, z chorymi schematami myślowymi. Dość często potrzebna jest pomoc fachowa. A do tego by z niej skorzystać potrzebne jest to, co właściwie najważniejsze - uznanie, że jestem w depresji. Nie jest to wcale łatwe i proste jakby się wydawało. Nie lubimy przyznawać się, że jesteśmy słabi, mamy swoje potrzeby, pragnienia, że można nas zranić, że nie wszystko w życiu mogę kontrolować, że jestem zależny od pomocnej ręki człowieka stojącego obok.
Trzeba samemu zdecydować się na wizytę u lekarza czy psychologa - a jest to jeszcze często temat wstydliwy i spotykający się z niezrozumieniem czy wręcz odrzuceniem środowiska. Dobrze jest więc, gdy osoba cierpiąca na depresję ma obok siebie kogoś, o kim wie, że akceptuje ją w tym stanie jakim jest, na którą może liczyć. W samym „fachowym” leczeniu pomóc raczej nie potrafimy, ale możemy taką osobę mobilizować do wysiłku rozpoznania depresji, podjęcia leczenia, terapii, uczestniczenia w normalnym życiu na miarę sił. Taka obecność wymaga wielkiej „wyobraźni miłosierdzia” pomocnika, gdyż człowiek cierpiący na depresję może mieć wysoki poziom lęku przed zaufaniem i zawierzeniem drugiej osobie. Ma tendencję do skupiania na sobie, więc będzie odrzucać pomoc w formie mobilizowania do wyjścia ku życiu, można niejednokrotnie spotkać się z brakiem kontaktu lub agresją. To jest bardzo trudne, wymaga miłości, cierpliwości i świadomości, że wszelkie ataki nie są skierowane personalnie na wspierającego, ale jest to sposób manifestowania cierpienia i wołanie o pomoc.
Na koniec kilka wskazówek dla osób walczących z tą chorobą autorstwa Marcina Lutra, który dużo napisał o depresji, gdyż sam na nią nieustannie cierpiał z powodu rygorystycznego wychowania religijnego i walczył nieustannie z kompleksem niższości:
- unikaj samotności - zmuś się do bycia z ludźmi, to jest Twój wybór,
- szukaj pomocy u innych - człowiek z zewnątrz pozwoli obiektywnie ocenić sytuację, która dla Ciebie jest górą, a w rzeczywistości zaledwie pagórkiem,
- śpiewaj, słuchaj kojącej muzyki - por. 1 Sm 16, 1-23,
- uwielbiaj i dziękuj Bogu (bardzo trudne - dopisek M.T.),
- czytaj Pismo Święte, głównie Psalmy: 6, 13, 18, 23, 25, 27, 31, 34, 37, 38, 39, 40, 42, 43, 46, 51, 55, 57, 62, 63, 69, 71, 73, 77, 83, 84, 86, 90, 91, 94, 95, 103, 104, 107, 110, 116, 118, 121, 123, 124, 130, 138, 139, 141, 142, 143, 146, 147,
- zaufaj Bogu, który zsyła Ducha Pocieszyciela (Parakleta - pocieszającego z boku).