Dlaczego jestem w Kościele? Może dlatego, że nie mam odwagi z Niego odejść? A może wciąż wierzę, że Kościół to również i ja? Może tak wrósł we mnie (a ja w Niego), że nie da się tego rozdzielić? Może taka próba skończyłaby się tragicznie dla nas obu?
Kościół dla mnie to przede wszystkim ci, wśród których żyję: rodzina, najbliżsi przyjaciele, wspólnota – wiele, wiele osób, które szanuję i podziwiam. A, że któryś ksiądz, czy biskup jest powodem zgorszenia, że pedofilia, że konkubinat z władzą, gonitwa za ułudą bogactwa, pazerność, obojętność wobec ludzkiej krzywdy, „splendory i purpury” – wszystko to jest nieco dalej.
I choć czasem bardzo boli, zasmuca i nie pozwala ze spokojem spoglądać w oczy braci, to jednak wszystko za mało bym zrezygnował, bym odważył się zostać SAM; bez tych, w których obecności jest źródło mojej wartości i życia.
To wszystko za mało bym odszedł od Tego, dzięki któremu wciąż żyję. Najbliżej jest On, czekający na mnie w Namiocie Spotkania, mówiący do mnie w Słowie, oferujący przebaczenie i przywrócenie poczucia godności w zaciszu konfesjonału, karmiący Chlebem Życia, błogosławiący ludzką miłość, leczący z choroby, wobec której nie wystarczy człowieczej wiedzy i nad to wszystko oferujący nadzieję, że tam, po drugiej stronie ujrzę Go „twarzą w twarz”, utonę na całą wieczność w Jego miłosiernych oczach.
Jeśli Kościół „nie”, to co? Mam dokąd pójść, by nie stracić życia? Tego (i tamtego) życia?
Ta droga nie jest łatwa, nad podziw kręta i dziurawa, ale innej, lepszej nie znam! Zatem dziękuję bardzo! ZOSTAJĘ!
Wojtek
Na co dzień spotykam się z tym pytaniem (może nie dosłownie) gdy wysłuchuję zarzutów: że wszyscy księża to pedofile, homoseksualiści, alkoholicy, materialiści, rozpustnicy (po prostu „Kler”). I choć trudno jest mi mierzyć się z tymi zarzutami, to myślę że jestem w Kościele ponieważ żyję w jednej z tych „baniek”, w której są wartościowi kapłani (jak mniemam), jest wspólnota ludzi wyznających te same wartości co ja, mam doświadczenie wielu łask otrzymanych od Jezusa, który jest głową Kościoła.
Chociaż staram się kierować zasadą ograniczonego zaufania, to z natury ufam ludziom.
W ostatnim czasie słyszałem stwierdzenie, że naiwność jest domeną ludzi świętych (to chyba mało skromnie jeżeli tę cechę miałbym przypisać sobie).
Spotkałem w swoim życiu jednego księdza – homoseksualistę, ale nie zburzył mojego światopoglądu. Wydaje mi się jednak, że gdybym doświadczył dramatycznego zła w Kościele, to moje miejsce w tej Wspólnocie nie byłoby już takie komfortowe.
Krzysztof
To tylko fragment artykułu, całość w drukowanym Wieczerniku.