Czego jako ksiądz oczekuję od świeckich
Księża nie wyrastają na Księżycu, chociaż niektórzy tam chcieliby ich posłać. Kształtują się i wyrastają w społeczeństwie naznaczonym znanymi także nam cechami; dorastają w rodzinach dotykanych różnorodnymi problemami. Ci, którzy wyruszają w drogę ku kapłaństwu, a potem poprzez życie jako księża, niosą w sobie zarówno całe bogactwo wewnętrzne, jak również muszą sami zmagać się z wadami takimi jak ich środowisko.
Czego oczekuję od świeckich w ich relacjach z tymi, którzy idą drogążycia jako kapłani?
1. że pomogą im dojrzeć w sposób prawdziwy zarówno w wymiarze ludzkim, jak również w głębokiej więzi z Chrystusem.
2. że będą dla nich prawdziwie braterscy i siostrzani na drodze chrześcijańskiego życia, a więc gotowi także do braterskiego napomnienia.
3. że nie będą ich stawiać na piedestał iluzji bycia ponad ludźmi, ale będą im pomagać przeżywać realne życie, w którym jest wymiar trudu, ale także głębokie, szczere i przyjacielskie więzi wsparcia i zachęty ku dobru.
4. że wraz z nimi i pod ich autorytetem będą budować Kościół, w którym objawi się każdego dnia bardziej przestrzeń komunii.
5. że pomogą im rozeznać wezwania Pana, które kieruje do Kościoła obecnego czasu.
6. że wraz z nimi wypełnią nakaz Pana, by iść na krańce świata i czynić uczniów ze wszystkich narodów.
Ks. Jacek Herma
Oczekuję, by mnie traktowali jak takiego samego człowieka i chrześcijanina, jak oni sami.
Innymi słowy, by świadomi byli, iż duchowny ma tez swoje słabości i że ma zainteresowania i hobbies również pozareligijne (polityka, podróże, dobry ubiór...).
Oczekuję też, by mysląć np. o moim celibacie myśleli również o swojej czystości przedmałżeńskiej i małżeńskiej; by myśląc o moich zarobkach pomysleli, ile sami wydają na "wypasione" samochody czy telefony komórkowe itd. By się nie dziwili, że czasami mam ochotę powygłupiac się (bezalkoholowo!) w gronie przyjaciół.
Szczerze mówiąc wśród dorosłych świeckich mam niewielu tego typu znajomych. Hm... w sumie o jednym tylko człowieku świeckim mogę powiedzieć, że to mój przyjaciel, gdyż towarzyszymy sobie bez maski pobożnisia w naszych życiowych wzlotach i upadkach, na drodze do domu Ojca.
Ks. Michał Sołomieniuk
Z prawdy o powszechnym kapłaństwie wiernych wynika, że nie ma Kościoła bez osób świeckich. Nie da się sprawować Eucharystii bez księdza, ale teżnienaturalnym jest sprawowanie Eucharystii bez zgromadzonego ludu. Zgromadzenie osób świeckich daje mi żywy obraz Kościoła. Kościoła, w którym jest miejsce dla wszystkich, Kościoła mnóstwa inspiracji.
W moim życiu kapłańskim bardzo ważnym odniesieniem jest wspólnota. Ktośkiedyś powiedział, że również kapłan jako mężczyzna potrzebuje oblubienicy, którą staje się najbliższy krąg współpracowników świeckich. Bardzo ważna dla kapłana jest więź z innymi kapłanami, ale to jednak nie wszystko. We wspólnocie osoby świeckie korzystają od kapłana z posługi sakramentalnej czy posługi Słowa, ale również kapłan wiele otrzymuje od osób, którym posługuje. W mojej posłudze wspólnota ludzi świeckich pobudza mnie do ludzi świeckich podejmuje za mnie modlitwę. To się czuje i wiem, że bez tego moje działanie nie przynosiłoby takiego owocu.
ks. Grzegorz Strządała
Przede wszystkim pragnę zaznaczyć, że ze strony świeckich spotykam się zwykle z dużym szacunkiem, zwłaszcza wśród osób konsekrowanych i członków ruchów katolickich. Zdarza się, że ludzie, zwłaszcza starsi, całują kapłańskie, namaszczone dłonie. Te zewnętrzne wyrazy szacunku bywajączasem krępujące. Z drugiej strony mogąone prowokować do zarozumiałości i prowadzić do przekonania, że jestem kimś wyjątkowym, i że należy mi się czołobitnośćświeckich. Mimo to, różne przejawy szacunku ze strony świeckich, pomagają mi bardzo w pielęgnowaniu postawy wdzięczności za kapłaństwo i w ciągłym przyjmowaniu go jako niezasłużonego daru. Świeccy pomagają mi pamiętać, że kapłaństwo nie jest moja prywatną własnością. Dzięki nim ciągle docierają do mnie słowa Orędzia Paschalnego: „Ten, który bez moich zasług raczył mnie uczynić swoim sługą…” Nie domagam się więc szacunku od świeckich, lecz oczekuję, aby pomagali mi zachować postawę wdzięczności za udzielony mi dar kapłaństwa. Dzięki temu łatwiej mi przeżywać na co dzień prawdę o tym, że Chrystus obdarzył mnie niesamowitym zaufaniem i jest obecny w Kościele, dla wszystkich, przez mnie; że jako kapłan posługuję i żyjęin persona Christi.
Oczekuje także pewnej odwagi stawiania wymagań: odnośnie zaangażowanie duszpasterskiego, poziomu przygotowania, gorliwości, troski o wzrost duchowy. Bardzo cenię sobie u świeckich odwagę stawiania księdzu wysokich wymagań. Dopinguje mnie świadomość, że oczekują ode mnie ubogacenia przez posługę słowa. Chodzi nie tylko o wiedzę teologiczną, lecz także o świadectwo osobistego życia Słowem Bożym. Nie mogę i nie chcę przekazywać pewnych teoretycznych jedynie treści. Oczywiście wiem, że w moim nauczaniu nie mogę ograniczać siętylko do własnych przeżyć duchowych, lecz winien jestem świeckim pełną naukę Kościoła, która jest zawsze bogatsza niż to, co ja jestem w stanie sobie przyswoić i przemedytować. Jednak postawa moich sióstr i braci świeckich dopinguje mnie do nieustannego zgłębiania prawdy Bożej i sercem i umysłem.
Świeccy stawiają mi wymagania także w przeżywaniu celibatu. Bardzo cenię sobie atmosferę czystości i szacunku wobec całej sfery płciowości i seksualności, której uczę się zwłaszcza od bliskich mi małżonków. Posługując w kierownictwie duchowym i w rozmowach widzę, jak piękna a zarazem trudna jest dla nich ta sfera życia. Widząc wzajemne oddanie się małżonków stale weryfikuję całkowitość mojego oddania się Chrystusowi w celibacie i pytam się: czy kocham Go więcej. Myślę, że katolickie małżeństwa mogą i powinny budować relację szczerych przyjaźni z kapłanami. Oczywiście nie powinna to być znajomośćczysto towarzyska czy tym bardziej znajomośćdla ucieczki od posługi kapłańskiej i kapłańskiego środowiska. Chrystusowa przyjaźń z rodziną może być dla kapłana niejako przedłużeniem dobrych doświadczeń własnego domu rodzinnego.
Bardzo cenie sobie duchowe, modlitewne wsparcie, jakim świeccy otaczają mnie oraz wielu innych kapłanów. Czasem otrzymuję nawet konkretny sygnał, że ktoś zamówił w mojej intencji Msze św., lub, że grupa 7 osób zobowiązała się do systematycznej modlitwy w mojej intencji tworząc tak zwaną „Margerytkę”. Bardzo sobie cenię te dyskretne sygnały, które są jak pomocna dłoń – czymś konkretnym, czego można sięjakby dotknąć. O wielu takich modlących się za mnie osobach dowiem się dopiero w niebie. Zobaczę wówczas jak wiele mam do zawdzięczenia tym, którzy dyskretnie nieśli mnie w moim posługiwaniu. Jestem przekonany, że przez ich pośrednictwo otrzymuje wiele łask i mogę stawić czoła wielu pokusom. W tej wymianie duchowych darów czuję się raczej dłużnikiem świeckich, choć staram się wstawiać przed Panem za wszystkich, których daje mi spotkać.
W czasach ostrej, agresywnej krytyki Kościoła i duchownych oczekuję także, szczególnie od rodziców, aby troszczyli się o atmosferę szacunku wobec kapłanów. Oczekuję większej wrażliwości na Słowo Boże, które przestrzega: Uderzę pasterza a rozproszą się owce. Nie chodzi mi o brak krytycyzmu, lecz o kształtowanie zdrowego krytycyzmu wobec medialnych kampanii; o umiejętność stawiania sobie pytań o ukryte intencje autorów publicznej nagonki. Jest to w zasadzie umiejętność zdrowej samoobrony i troski o zaufanie we wzajemnych relacjach. Bez tego zaufania kapłan nie będzie mógł byćprzewodnikiem na Bożych drogach. Wymaga to umiejętności przeciwstawiania siękampanii plotek i pomówień w rodzinie i w innych środowiskach. Zamiast tego zawsze można proponować modlitwę, bo ona jest skuteczna pomocą w realnych trudnościach czy przejawach ludzkiej słabości; jest otwarciem się na Bożą obecność w konkretach naszych potrzeb. Myślę, że bardzo ważne jest, aby rodzice potrafili wobec własnych dzieci dać przykład zaufania do księży i docenienia ich kapłańskiej posługi, z jasnym wskazaniem, że to zaufanie opiera się na wierze a nie na czysto ludzkich opiniach i przekonaniach.
Oczekuję także postawy bardziej partnerskiej w trosce o Kościół, większego zaangażowania w podejmowanie posług i odpowiedzialności w Kościele. Pewnie jestem pod tym względem trochę rozpieszczony, ponieważ wzrastałem w gronie animatorów Ruchu Światło-Życie i Odnowy w Duchu Świętym, a więc w środowisku pogłębionej formacji eklezjalnej. Czasem więc niecierpliwię się, że ktoś woli stać pod chórem, wymawia się i tłumaczy, że się nie nadaje do spełniania prostych posług we wspólnocie. Kościół w Polsce jest ciągle jeszcze nazbyt sklerykalizowany i świeccy ciągle jeszcze muszą się uczyć postawy czynnego zaangażowania. Świadom jestem, że w tej dziedzinie dokonała się ogromna zmiana, ale chciałby jeszcze więcej.
Oczekuję zatem od świeckich, aby przyjmowali mnie jako brata w Chrystusie, a równocześnie jako pasterza. Za św. Augustynem pragnę: ze świeckimi być chrześcijaninem, a dla świeckich być kapłanem.
ks. Wojciech Nowacki
Czego ksiądz „oczekuje” od świeckich? Najkrócej mówiąc każdemu księdzu zależy na tym aby Pan Bóg był dla człowieka tak ważny jak człowiek jest ważny dla Boga. To wielkie oczekiwania ale prowadzą do nich małe kroki wierności tej miłości, którą daje nam Bóg. Miłość Boga ofiarowana nam budzi pragnienie odpowiedzi ze strony człowieka. Chciałbym aby każdy chrześcijanin na Bożą miłość odpowiadał jak najpiękniej.
Doskonałe w tym odpowiadaniu są małe dzieci. Ksiądz więc, i nie jest o jego autorski pomysł – Pan Jezus to „wymyślił”, pragnie byśmy odkryli w sobie Boże Dziecięctwo i stali się jak dzieci, nie infantylni ale wrażliwi, kochający, otwarci, jednoznaczni, szczerzy, ufni, radośni i prości.
ks. Robert Klemens