Czego nauczyłem się od innych chrześcijan?
Wychowywałem się w Lesznie, które przed II wojną światową było wspólnotą wielowyznaniową. Silne były gminy protestanckie – luterańska i kalwińska, potężna synagoga przypominała o liczącej się niegdyś wspólnocie żydowskiej.
W czasach mojego dzieciństwa i młodości wielowyznaniowy charakter mojego miasta należał już do przeszłości. W samym Lesznie spotykała się wspólnota luterańska, ale sam nigdy żadnego luteranina nie spotkałem. Z czasów dzieciństwa pamiętam tylko konflikt ze wspólnotą Kościoła Polskokatolickiego o prawo do użytkowania kościoła pod wezwaniem św. Krzyża. Nie był to jednak temat naszych młodzieńczych rozmów ani przemyśleń. Potem doszła jeszcze wiedza o obecności Braci Czeskich w Lesznie i o działalności Jana Amosa Komeńskiego. Jednak ta wiedza nie przekładała się w żaden sposób na moje życie. Wychowywany w zdrowej tradycji rzymskokatolickiej korzystałem tylko z niej w swoim rozwoju.
Pierwszym sygnałem, że inni mają swoje duchowe tradycje i że mogą być one dla młodego katolika zbudowaniem, było świadectwo o książce „Krzyż i sztylet”. Przeczytałem o tej książeczce w liście od przyjaciół z Lublina z zachętą, abym poszukał jej i przeczytał bo jest super. Do dzisiaj drży moje serce, gdy wspominam wieczór, kiedy zacząłem czytać. Przyznaję się uczciwie, że nie wiedziałem, jaka jest różnica między pastorem a księdzem (oprócz faktu posiadania rodziny przez tego pierwszego). Nie wiedziałem czy zbór to jest to samo co parafia itd. To wszystko było nieważne. Ważne było to, że czytałem o Bogu żywym, który odpowiada na modlitwy, który przemawia do człowieka słowami Pisma Świętego, który nie utracił swoje mocy i czyni cuda dziś podobnie jak czynił w czasach biblijnych. Lektura książki „Krzyż i sztylet” pastora Wilkersona w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych XX wieku była jak oddech świeżego powietrza. Mówiła o innym świecie i o innym sposobie służenia Bogu i poznawaniu Go. Obudziła pragnienia aby doświadczyć czegoś podobnego, aby zobaczyć cuda, które Pan dokonuje dziś.
Potem już po przeprowadzeniu się do Poznania i rozpoczęciu studiów teologicznych w seminarium zacząłem poznawać skomplikowany świat relacji katolicko-chrześcijańskich. Długo by o tym pisać, ale chciałbym teraz przejść do konkretów czyli do przedstawienia tego czego nauczyłem się od innych chrześcijan.
Chrześcijanie, których spotkałem byli ludźmi znającymi Pismo Święte. Nasze rozmowy, dyskusje czy też polemiki zawsze koncentrowały się wokół Biblii. Moi Bracia i Siostry znali Biblię i to nie tylko we fragmentach, ale znali opowieści i historie biblijne i stanowiły one punkt odniesienia dla ich wiary. Ten styl myślenia przejąłem od nich.
2. Chrześcijanie, których poznałem koncentrowali swoje życie na pielęgnowaniu swojej osobistej więzi z Chrystusem. „Jezus jest moim Panem i Zbawicielem”. Te słowa zapadły mi na zawsze w sercu. Oni uczyli mnie co to znaczy, że Jezus jest w centrum życia.
3. Lektura chrześcijańskich książek nauczyła mnie pewnego sposobu mówienia o Bogu i Jego sprawach. Język codzienny, prosty bez wyszukiwanych określeń. Oni tak pisali i piszą swoje książki, że można je zrozumieć nawet nie będąc zawodowym teologiem.
4. Wiara chrześcijańska nie jest piękną teorią, ale jest realnym życiem, które można pielęgnować dzięki służbie Ducha Świętego. Chrześcijanie różnych wspólnot uczyli mnie przenosić poznaną wiedzę do codziennego życia i unikania w moim nauczaniu dywagacji, których nie da się przełożyć na życie..
5. Nie ukrywam, że do dzisiaj zazdroszczę łatwości, z jaką przechodzą w rozmowie od spraw codziennych do spraw Bożych. Zapał ewangelizacyjny, rozmowa o Bogu i Jego Słowie we wszystkich okolicznościach to umiejętność, którą podpatruję i nabywam.
6. W tym miejscu muszę wspomnieć o jeszcze jednym darze, który otrzymałem od moich Braci z Kościołów protestanckich. Jest to miłość do Żydów i do Izraela. Oni byli tymi, którzy uczyli mnie jako pierwsi o Żydowskich korzeniach chrześcijaństwa; pokazywali jak modlić się za Żydów i jakie mają oni znaczenie w Bożym planie wobec świata.
7. Ostatnio doszła jeszcze jedna umiejętność. Bracia i Siostry ze wszystkich Kościołów są męczennikami. Moje życie duchowe buduje się opisami męczenników z wszystkich tradycji chrześcijańskich. Uczą mnie jak wytrwać do końca. To jest najmocniejsza lekcja, którą dzisiaj czerpie także od innych chrześcijan.
Można pewnie pisać by jeszcze o innych rzeczach, ale niech te wystarczą dla przejrzystości. Bogu dziękuję za każde spotkanie z Braćmi z innych Kościołów i wspólnot chrześcijańskich.