Chrześcijanie pierwszych wieków poza niedzielą i doroczną Paschą (Wielkanocą) nie obchodzili żadnych innych świąt. Pojawienie się liturgicznego obchodu Narodzenia Chrystusa datuje się dopiero na IV wiek, o czym świadczy zapis w chronografie (kalendarzu) rzymskim z 354r wykonanym przez greckiego artystę Furiusa Dionizjusa Filokalusa. Święto to miało w swej genezie kilka przyczyn. Pierwsza to powszechny w Cesarstwie Rzymskim i Grecji zwyczaj obchodzenia tzw. „urodzin” władców i sławnych bohaterów. Dlaczego „tak zwanych” urodzin? Bo w przeciwieństwie do dzisiejszego rozumienia słowa „urodziny”, nie musiały one przypadać na prawdziwą rocznicę, ale na dzień o znaczeniu symbolicznym (dwadzieścia wieków temu nie było instytucji Urzędu Stanu Cywilnego, który zajmowałby się notowaniem dat i nadawaniem peseli).
Chrystus wzorem tradycji rzymskiej został obdarowany takimi właśnie urodzinami. Wyznaczono je na dzień 25 grudnia, ponieważ tego dnia poganie czcili narodziny Niezwyciężonego Słońca – „Natale Sol Invicti” (przesilenie zimowe). Święto to zostało wpisane do kalendarza rzymskiego przez cesarza Aureliusza w roku 275. Zyskało ono w cesarstwie wielką popularność, na której cesarzowi bardzo zależało, gdyż kult ten stawiał osobę cesarza na równi ze słońcem. Dlaczego także chrześcijanie wybrali właśnie ten dzień? Analogia z tekstem Ewangelii Św. Łukasza 1,78, gdzie Chrystus jest nazwany prawdziwym Słońcem Sprawiedliwości nasuwa się sama. W ten sposób „ochrzczono” pogańskie święto nadając mu chrześcijańską treść. Zbieżność dat była celowa, gdyż w ten sposób zachęcano chrześcijan do wyboru i uczestnictwa w liturgicznym, a nie pogańskim obrzędzie.
Drugą, a właściwie główną przyczyną pojawienia się tego święta, były ówczesne spory chrystologiczne. Nie brakowało bowiem w tych czasach heretyków, którzy negowali fakt, iż Chrystus był równocześnie prawdziwym Bogiem i prawdziwym człowiekiem. W polemice z nimi akcentowano pełną prawdę o osobie Chrystusa, czyli m. in. fakt ludzkiego narodzenia z Dziewicy. W związku z tym silne były również tendencje do dania temu faktowi miejsca w liturgii Kościoła.
Istnieje również inna hipoteza dotycząca daty narodzin Chrystusa tzw. obliczeniowa. Podstawą dla niej są dane zawarte w dziełach Hipolita Rzymskiego „Statuta” i „De pascha computus” z III w. Obliczenia badaczy oparte są na synchronizacji podstawowych wydarzeń życia i śmierci, tak charakterystycznych dla doskonałych ludzi. Według tej hipotezy życie Chrystusa zostało ujęte w ramy dwóch świąt paschalnych. Chrystus nie tylko umarł w dzień Paschy (wyliczony według dzieł Hipolita na 25 marca), ale także Jego życie rozpoczęło się w dniu Paschy, a więc 25 marca. Takie ujęcie także prowadziło do daty 25 grudnia jako dnia narodzin Słońca Sprawiedliwości.
Święto Narodzenia Pańskiego powstałe na Zachodzie najprawdopodobniej napotkało na Wschodzie swój starszy odpowiednik - uroczystość Epifanii, czyli Objawienia się Boga. Tam już od połowy II w. „ochrzczono” kult Niezwyciężonego Słońca. Ostatecznie Wschód i Zachód chrześcijaństwa przyjęły obydwa święta: 25 grudnia czcząc narodzenie Jezusa w ludzkim ciele, a 6 stycznia – objawienie się Nowonarodzonego poganom.
W dzisiejszych czasach wydawać się może, że przykładem takiego „ochrzczenia” święta świeckiego jest obchodzenie uroczystości maryjnej w Nowy Rok, czyli 1 stycznia. I tu akurat bardzo się mylimy, bo uroczystość Bożej Rodzicielki Maryi istniała już wówczas, gdy nikt z ludzi o dzisiejszej formie kalendarza nawet nie myślał, ale to temat na osobne rozważanie.
Czy jako chrześcijanie powinniśmy się oburzać słysząc taką genezą świąt Narodzenia Chrystusa i Objawienia Pańskiego? Bynajmniej. Ważniejsza jest bowiem dla nas treść tych obchodów. Jednorodzony Syn Boży – Zbawiciel świata rodzi się z Dziewicy i przychodzi na świat. Wypełniają się proroctwa Starego Testamentu, bo otrzymujemy prawdziwą Światłość Świata. Sam Chrystus mówił o sobie: Ja jestem światłością świata (J 8, 12). Potwierdzeniem tego faktu są także słowa największego z proroków – Jana Chrzciciela, który wskazywał na Jezusa jako światłość prawdziwą, która oświeca każdego człowieka przychodzącego na świat (J 1, 9). Ta właśnie światłość przyszła do swoich i zamieszkała wśród nich.