Narodzić się na nowo
(194 -lipiec -sierpień2013)
z cyklu "Wieczernik dla Ciebie"
Bądź godny miłości
Agnieszka Kowal
Około 2000 lat temu jeden z najsłynniejszych antycznych klasyków, autor Sztuki kochania napisał: Si vis amari, amabilis esto – „Jeśli chcesz być kochany, bądź godny miłości”. Owidiuszowa sentencja głosi więc, że na miłość trzeba zasłużyć. Ale jak to: zasłużyć!? Czyż miłość nie jest bezinteresowna? Czyż nie kocha się za nic? Tak po prostu?
Co to znaczy: być godny miłości? Ni mniej, ni więcej, oznacza to, że drogę ku miłości należy rozpocząć od… siebie. I nie mam tu na myśli rozpaczliwego dążenia do idealnego wyglądu czy charakteru. A przynajmniej nie wbrew sobie czy – co gorsza – na pokaz.
Naturalne jest, iż mamy określone wymagania jeśli chodzi o naszego potencjalnego partnera. Z góry zakładamy, iż pewnych cech kategorycznie nie bylibyśmy w stanie zaakceptować, inne z kolei są mile widziane lub wręcz pożądane. O ile nie prowadzi do budowania zbyt wyidealizowanego obrazu, jest to bardzo dobra, dojrzała postawa, która chroni przed wieloma niepotrzebnymi rozczarowaniami i zranieniami. Z drugiej jednak strony, skoro sami chcemy czegoś od kogoś wymagać, powinniśmy czynić to także w stosunku do siebie. Jak już zaznaczyłam – absolutnie nie chodzi tu o perfekcjonizm, patrzenie na siebie pod kątem towaru, który trzeba maksymalnie ulepszyć i jak najlepiej zareklamować. Ważne jest tutaj nasze indywidualne podejście do nas samych – czy czujemy, że jesteśmy gotowi nie tylko przyjąć, ale też dać miłość? Czy akceptujemy siebie? A może zauważamy u siebie jakieś cechy, które nawet nas samych drażnią? Może mamy jakieś niezrealizowane plany czy sprawy, które nad nami „wiszą” i wpędzają we frustrację? Może marzymy o czymś, ale brakuje nam odwagi, żeby wprowadzić to w czyn? Może zaniedbujemy nasz samorozwój, przedkładamy codzienny kierat nad np. poszerzanie zainteresowań, rozwijanie talentów? A może umniejszamy własne zalety, nie chcemy lub nie potrafimy ich dostrzec? Lubimy sobie wmawiać, że kiedy już spotkamy Tę Wymarzoną Osobę, Ona cudownie nas odmieni i staniemy się nowymi, wspaniałymi ludźmi – bez wad, otwartymi na świat, anielsko dobrymi. Rzeczywiście, miłość potrafi obrócić wszystko o 180º, ale… skąd możemy mieć pewność, że tak będzie w naszym przypadku? Bo może się niestety okazać, że wszystko to, co nas wewnętrznie uwierało, nie pozwala także otworzyć się na związek z drugim człowiekiem. Albo też znacznie to utrudnia. Aby nie krzywdzić ani siebie, ani swojej przyszłej drugiej połówki, naprawdę warto przygotowywać się do miłości. Karol Wojtyła w swojej książce Miłość i odpowiedzialność pisał o „wychowaniu miłości”, które składa się z wewnętrznych działań, które z kolei przekładają się na jakość relacji z drugą osobą. Późniejszy papież Jan Paweł II podkreślał iż: „Miłość bowiem nigdy nie jest czymś gotowym, czymś tylko «danym» kobiecie i mężczyźnie, ale zawsze jest równocześnie «zadanym». Tak trzeba na nią patrzeć: miłość poniekąd nigdy nie «jest», ale tylko wciąż «staje się» w zależności od wkładu każdej osoby, od jej gruntownego zaangażowania”. Nikt nie da nam gotowego przepisu, jak być godnym miłości, gdyż każdy czegoś innego szuka, do czego innego dąży i co innego ceni. Dobrze jest zastanowić się nad sobą, ale tak obiektywnie – ani zbyt krytycznie, ani pobłażliwie. Jakim się jest, a jakim chciałoby być i co można zrobić, żeby coś w sobie zmienić. Ale nie gwałtownie, nie wszystko od razu, aby nie zagubić prawdziwego siebie. Warto popatrzeć na siebie pod kątem swojej hipotetycznej roli w związku – co mogę i chcę od siebie wnieść. I pielęgnować to w sobie. Poza tym – pracując nad sobą w mądry, konstruktywny sposób, jednocześnie stajemy się bardziej zadowoleni z życia, radośni. A tacy ludzie znacznie łatwiej przyciągają innych do siebie! Dobrze o tym pamiętać.