Miłosierni jak Ojciec

(211 -lipiec -sierpień2016)

Radość miłości

Rozmowa z Katarzyną i Pawłem Maciejewskimi, parą krajową Domowego Kościoła

Wieczernik:Jak przyjęliście adhortację papieża Franciszka o rodzinie „Amoris laetitia”? Z radością czy ze smutkiem?

Katarzyna i Paweł Maciejewscy:Adhortację przyjęliśmy z wielkim oczekiwaniem, zainteresowaniem i nadziejami. Po trzydziestu pięciu latach od adhortacji „Familiaris consortio” (1981) Jana Pawła II tej wagi dokument dla nas jako małżonków jest czymś szczególnie ważnym. Już samo tłumaczenie słowa: „adhortacja” – napomnienie, zachęta, stało się dla nas inspiracją do sięgnięcia w głąb treści. Dlatego w dniu jego pojawienia się w wersji elektronicznej zaczęliśmy wstępnie przeglądać adhortację, a w momencie ukazania się wersji drukowanej nabyliśmy dwa egzemplarze i rozpoczęliśmy oboje z zakreślaczami w rękach spokojne, bez pośpiechu, zgodnie z sugestią papieża Franciszka (AL 7), zgłębianie jego treści. Pierwszych skutków naszej lektury doświadczył krąg centralny Domowego Kościoła podczas kilkudniowego spotkania w Krościenku, gdy każdego dnia witaliśmy wszystkich krótkim cytatem zaczerpniętym z „Amoris laetitia”.

W:Co Was szczególnie ucieszyło w adhortacji?

K. i P. M.:Szczególnie ucieszyło nas bogactwo mocnych, konkretnych wskazań papieża Franciszka pokazujących, jakimi drogami i przy pomocy jakich środków owocnie dążyć do jedności z Chrystusem i współmałżonkiem. Zwróciliśmy także uwagę na to, że tak wiele treści jest nam dobrze znanych z formacji Domowego Kościoła oraz na odrębny, ostatni rozdział poświęcony duchowości małżeńskiej i rodzinnej. Prosty, obrazowy, a nawet w wielu miejscach barwny język Ojca Świętego powodował chęć zagłębiania się w dokument coraz bardziej. W „Amoris laetitia” każda osoba żyjąca w rodzinie może znaleźć coś dla siebie. Wspomniane wcześniej zakreślanie ważnych dla nas tekstów okazało się źródłem pewnej trudności, bo zakreśliliśmy ich tak wiele, że Pawła tekst adhortacji aż kole w oczy od żółtego koloru.

W: Czy Waszym zdaniem Papież zmienił czy potwierdził nauczanie Kościoła o rodzinie? A może je rozwinął?

K. i P. M.:Papież w wielu miejscach odwołuje się do znanego nam dobrze nauczania Kościoła, cytując wielokrotnie wypowiedzi swoich poprzedników (np. AL 67-70). Daje praktyczne wskazówki, które można przenieść bezpośrednio w codzienność życia naszych rodzin. Ale porusza też tematy mówiące o „duszpasterskim towarzyszeniu osobom żyjącym w separacji, rozwiedzionym i opuszczonym” (AL 242) – z jednej strony jest to pewna nowość, a z drugiej strony jest to rozwinięcie myśli zawartej w „Familiaris consortio”.

W: Czy widzicie jakieś stałe miejsce dla adhortacji (czy jej treści) w formacji Domowego Kościoła?

K. i P. M.:Nie mamy wątpliwości, że – ucząc się od czcigodnego sługi Bożego ks. Franciszka Blachnickiego, który każdy nowy dokument z powszechnego nauczania Kościoła zgłębiał i przekładał na język Ruchu – powinniśmy również tę adhortację powoli i dokładnie odkrywać, czerpiąc z jej bogactwa w formacji nie tylko Domowego Kościoła, ale i całego Ruchu Światło-Życie. Dlatego też zachęcamy w pierwszej kolejności do indywidualnego czerpania z tego skarbca, a jako odpowiedzialni za Domowy Kościół wraz z kręgiem centralnym będziemy sukcesywnie i wielopłaszczyznowo włączać bogactwo „Amoris laetitia” do szeroko rozumianej formacji Domowego Kościoła. Nad pewnymi rozwiązaniami już się zastanawialiśmy podczas majowego spotkania kręgu centralnego i mamy nadzieję, że w najbliższym czasie pewne podpowiedzi się pojawią.

W: Mówiliście o tym, że wiele treści adhortacji znamy z formacji Domowego Kościoła. Nasuwa się więc pytanie, czy może papież Franciszek pisząc adhortację konsultował się z Wami? Bo znajomość zasad Domowego Kościoła rzeczywiście zdumiewa (szczególnie punkty 223 - 229).

K. i P. M.:Wprawdzie bezpośrednio papież Franciszek z nami się nie konsultował, ale jak wielu pamięta w czasie trwania przygotowania do synodu (w czerwcu 2015) jako odpowiedzialni Domowego Kościoła wystosowaliśmy list do Ojca Świętego pisząc w nim m. in. że "pragniemy dawać mocne świadectwo o tym, jak przeżywamy sakramentalny charakter małżeństwa; stając się niejako «żywymi dowodami» na to, że może ono być nierozerwalne, i że przeżywanie małżeństwa w sposób zgodny z Bożym objawieniem jest piękne i jak najbardziej możliwe".

Napisaliśmy również, że "nasz ruch stawia nam konkretne i czasami niełatwe zobowiązania formacyjne: codzienna modlitwa osobista, małżeńska i rodzinna, regularne spotkanie ze słowem Bożym, comiesięczny dialog małżeński (rozmowa męża i żony w obecności Pana Boga), reguła życia (systematyczna praca nad sobą) oraz uczestnictwo, przynajmniej raz w roku, w rekolekcjach formacyjnych. Może ktoś pomyśleć, że bez nich byłoby łatwiej, ale żyjąc nimi doświadczamy, że to właśnie one sprawiają, iż nasze małżeństwa umacniają się i dzięki nim zbliżamy się ciągle do Chrystusa oraz do współmałżonka. To one pomagają nam stawać się lepszymi rodzicami wychowującymi dzieci do dojrzałej wiary, głębiej zaangażowanymi w życie religijne i społeczne wspólnoty katolickiej w Polsce i kilkunastu krajach świata. Naszym doświadczeniem dzielimy się na comiesięcznych spotkaniach formacyjnych w grupie kilku małżeństw w obecności kapłana, doradcy duchowego. Dzięki temu otrzymujemy wsparcie i umocnienie na drodze budowania jedności małżeńskiej i katechumenatu rodzinnego. Naszym życiem staramy się dawać świadectwo o osobistej relacji z Chrystusem wobec naszych najbliższych, a także wobec dzieci i młodzieży formujących się na drodze Ruchu Światło-Życie. Zdajemy sobie sprawę, że tylko nasze wierne trwanie przy Chrystusie i współmałżonku będzie dla młodego pokolenia najlepszą zachętą do budowania przyszłych relacji małżeńskich na Chrystusie przychodzącym w sakramentach".

Ten obszerny fragment przytoczyliśmy, aby pokazać czytającym adhortację, że całkiem poważnie można się doszukać inspiracji dla „Amoris laetitia” w formacji Domowego Kościoła. I nie tylko wspomniane paragrafy, ale też wiele innych (np. AL 29, 136-141, 227, 289, 314-318) mówią o tym, co dla członków DK jest tak dobrze znane i oczywiste w odniesieniu do duchowości małżeńskiej i rodzinnej.

W: Który rozdział szczególnie polecacie jako lekturę obowiązkową dla naszych duszpasterzy, a który dla nas, małżonków?

K. i P. M.:Nie chcemy dokonywać takiego podziału, ponieważ wszystkie rozdziały niosą istotną treść zarówno dla duszpasterzy jak i małżonków. Trudno jednak dopuścić myśl, że jakiś duszpasterz mógłby zrezygnować z przeczytania całej adhortacji i czerpania z jej bogactwa – jeżeli na serio traktuje swoją posługę wobec małżeństw, to będzie wspierał małżonków w czerpaniu wskazań z „Amoris laetitia” do budowania świętości małżeńskiej.

Małżonków również zachęcamy do poznawania całej adhortacji, szczególnie zaś rozdziału czwartego „Miłość w małżeństwie”, piątego „Miłość, która staje się owocna”, siódmego „Umocnić wychowanie dzieci”, wspomnianego już rozdziału dziewiątego „Duchowość małżeńska i rodzinna”.

W odniesieniu do kapłanów i małżonków istotne wydają się nam punkty 202 i 203 pokazujące potrzebę towarzyszenia rodzin w formacji kapłanów:

Wraz z duszpasterstwem specyficznie ukierunkowanym na rodziny, dostrzegamy także potrzebę „bardziej odpowiedniej formacji kapłanów, diakonów i zakonników, katechetów oraz innych pracowników duszpasterskich”.

Klerycy powinni mieć dostęp do szerszej interdyscyplinarnej formacji dotyczącej narzeczeństwa i małżeństwa, a nie tylko do doktryny. (…) ważne jest, aby rodziny towarzyszyły całemu procesowi seminaryjnemu i drodze do kapłaństwa, ponieważ w rzeczywistości je umacniają. W tym sensie zbawienne znaczenie ma połączenie czasu życia w seminarium z momentami, przeżywanymi w parafiach, pozwalającymi na nawiązanie większego kontaktu z konkretną rzeczywistością rodzin. Tym bardziej, że przez całe życie duszpasterskie kapłan spotyka się przede wszystkim z rodzinami. Obecność osób świeckich i rodzin, a zwłaszcza obecność kobiet w formacji kapłańskiej, sprzyja docenieniu różnorodności i komplementarności różnych powołań w Kościele.

W: Jaki jest Wasz ulubiony cytat z adhortacji?

K. i P. M.:Jeden – to zadanie dla nas zbyt trudne. Może kilka tych najbardziej pozostających w naszych sercach:

By być usposobionym do prawdziwego spotkania z innymi, konieczne jest skierowanie na nich uprzejmego spojrzenia. Nie jest to możliwe, gdy panuje pesymizm podkreślający ich wady i błędy, być może, aby zrekompensować własne kompleksy. Uprzejme spojrzenie pozwala nam nie zatrzymywać się zbytnio na ograniczeniach drugiego, a w ten sposób możemy go tolerować oraz zjednoczyć we wspólnym projekcie, pomimo że jesteśmy różni. Uprzejma miłość tworzy więzi, pielęgnuje relacje, tworzy nowe sieci integracji, buduje silne więzi społeczne (AL 100).

Małżonkowie, którzy się kochają i należą do siebie, mówią dobrze jedno o drugim, starają się pokazać dobrą stronę współmałżonka, a nie tylko jego słabości i błędy. W każdym przypadku zachowują milczenie, aby nie zniszczyć jego obrazu (AL 113).

„Doświadczenie estetyczne miłości wyraża się w takim spojrzeniu, które podziwia drugą osobę, jako cel sam w sobie, nawet jeśli jest chora, stara lub pozbawiona atrakcyjności zmysłowej. Spojrzenie, które docenia, jest bardzo ważne, a jego skąpienie zazwyczaj powoduje szkodę. Jakże wiele czynią czasami małżonkowie i dzieci, aby być dostrzegani i brani pod uwagę! Wiele urazów i kryzysów pojawia się wówczas, gdy przestajemy podziwiać” (AL 128).

Ważna jest zdolność do wyrażania tego, co czujemy, nie raniąc drugiej osoby; używania takiego języka i sposobu mówienia, który mógłby być łatwiej akceptowany, tolerowany przez drugą osobę, pomimo, że treść jest wymagająca; przedstawiania swojej krytyki, nie rozładowując jednak gniewu jako formy zemsty, jak również unikanie języka moralizatorskiego, dążącego jedynie do napaści, ironii, obciążenia winą, zranienia. Wiele kłótni małżeńskich nie dotyczy bardzo poważnych problemów. Czasami chodzi o drobne sprawy, niewiele znaczące, ale nastawienie lub postawa przyjęta w dialogu zmienia sposób ich wyrażania” (AL. 139).

temu, kto nie zdecyduje się pokochać na zawsze, trudno będzie móc kochać naprawdę choćby przez jeden dzień” (AL 319).

W: Dziękujemy za rozmowę.