Diakonia

(178 -kwiecień2011)

Przez lata

Krzysztof Jankowiak

Nowe osoby nie tylko zapewniają uzupełnienie „braków kadrowych”. Przynoszą nowe spojrzenie, dają świeżość, pozwalają wyjść z pewnej rutyny

Jak zbudować diakonię, która będzie nieprzerwanie istnieć przez lata? Jak zachować ciągłość mimo nieuniknionych zmian personalnych? Jak sprawić, by diakonia nie starzała się, a ciągle przyciągała ludzi młodych?

Nie mam uniwersalnych odpowiedzi na te pytania. Niemniej chciałbym podzielić się doświadczeniem redakcji „Wieczernika”. Jest ona przecież również swego rodzaju diakonią. Istnieje ponad 25 lat, w jej skład wchodzą zarówno przedstawiciele Domowego Kościoła, jak i wspólnot młodzieżowych. Niektóre osoby są w redakcji są od niemal początku, najmłodsi urodzili się, gdy pismo już wychodziło.

Praca redakcji jest w kilku aspektach łatwiejsza niż praca jakiejkolwiek diakonii. Przede wszystkim istnieje konkretne zadanie, jakim jest wydawanie kolejnych numerów. Wokół tego zadania łatwo zorganizować pracę, łatwiej też przyciągać do redakcji kolejne osoby, które widzą sens swojej obecności. No i oczywiście diakonia wydająca pismo nie ma problemów z oglądaniem owoców swojej pracy – owoc materializuje się regularnie w postaci kolejnych numerów.

Mimo tego wszystkiego wydaje się, iż doświadczenia „Wieczernika” mogą być również przydatne dla innych diakonii. W jaki więc sposób jest kształtowany skład redakcji, jak zmieniał się przez lata?

Pierwsza zasada jest taka: staramy się, by redakcja była liczna. Jeśli jest nas kilkanaście osób, nieobecność nawet połowy na spotkaniu nie uniemożliwia pracy. A naprawdę są obiektywne powody, które sprawiają, że nie każdy może zawsze być obecny – jak choćby obowiązki rodzicielskie starszych osób czy sesje na studiach młodszych.

Druga zasada: jesteśmy aktywni w poszukiwaniu nowych osób. Nie czekamy, aż ktoś sam do nas przyjdzie, sami zapraszamy (tutaj akurat redakcja ma słabszą pozycję w porównaniu z innymi diakoniami, bo do niej raczej nikt chętny sam się nie zgłosi). Jeśli widzimy, że powtarza się nie za duża frekwencja na spotkaniach, zaczynamy rozglądać się za nowymi osobami. Nikogo z redakcji nie wykluczamy, ale doświadczenie pokazuje nam, że osoby, które regularnie nie przychodzą, trzeba zastąpić nowymi – choćby to nieprzychodzenie było uwarunkowane obiektywnymi przyczynami i w zamiarze miało charakter przejściowy. Rzeczywiście zdarza się, że ktoś po pewnym czasie wraca do uczestnictwa w spotkaniach, jednak nic nie zaszkodzi, jeśli w międzyczasie redakcja się powiększy.

Drugą sytuacją, w której zaczynamy rozglądać się za nowymi osobami, jest brak animatorów wspólnot młodzieżowych w gronie redakcyjnym. Ten brak wcale nie musi wynikać z tego, że ktoś z redakcji odchodzi – zdecydowanie częściej przyczyną jest „wyrośnięcie” dotychczasowej młodzieży, która np. zaczyna należeć do Domowego Kościoła.

Uzupełnienie składu o nowych przedstawicieli młodzieży bywa niełatwe. Najprościej oczywiście jest wtedy, gdy dokonuje się to harmonijnie – dotychczasowi członkowie redakcji zapraszają osoby nieco młodsze. Jednak w ciągu tych lat parę razy stanęliśmy wobec takiej sytuacji, gdy przegapiliśmy właściwy moment i w pewnym momencie nie było już w naszym składzie nikogo z młodzieży, a zarazem nie mieliśmy kontaktu ze wspólnotami młodzieżowymi, w których w międzyczasie pojawiły się nowe osoby. Jeśli odbywają się regularnie spotkania Diecezjalnej Diakonii Jedności, na których bywają przedstawiciele wspólnot młodzieżowych, stosunkowo łatwo jest nawiązać kontakt na nowo i kogoś nowego zaprosić. Gorzej jeśli takich spotkań nie ma (a zdarzało się tak na przestrzeni istnienia „Wieczernika”).

Oczywiście szukamy także niekiedy przedstawicieli Domowego Kościoła – jeśli redakcja ulegnie osłabieniu w tej części. Tutaj jest jednak łatwiej, bo zawsze ktoś z DK w redakcji jest, wobec czego może się rozglądać po kręgach i zastanawiać się, kogo zaprosić.

Pozyskiwanie nowych członków redakcji odbywa się więc przez osobiste kontakty z osobami poznanymi na rekolekcjach czy we wspólnotach albo na spotkaniach Diecezjalnej Diakonii Jedności. Innym sposobem jest zawarcie małżeństwa przez kogoś, kto jest w redakcji – małżonkowie zazwyczaj do redakcji dołączają. W ostatnich latach pojawiło się nowe „źródło” – forum internetowe. W naszej diecezji nie jest ono zbyt żywe, niemniej wypowiedzi jednej osoby sprawiły, że zapragnęliśmy ją zaprosić do redakcji. Trzeba było tylko rozszyfrować nick, ale to akurat nie było trudne.

Nie zawsze każdy, kogo zaprosimy, wyraża pragnienie uczestnictwa w redakcji. Niekiedy trzeba szukać przez długi, czas, wymyślać kolejne osoby. W końcu jednak ktoś się znajduje.

A dlaczego ktoś odchodzi z redakcji lub przestaje chodzić na spotkania? Powody są różne. Czasem inne obowiązki sprawiają, że stwierdza iż już nie da rady, niekiedy (rzadko) rozeznaje że już nie ma być w redakcji. Pojawienie się dzieci sprawia, że na spotkania chodzi tylko jedno z małżonków. To jest jednak stan przejściowy (choć trwa parę lat) – po pewnym czasie najczęściej znowu zaczynają pojawiać się oboje. Bywa jednak tak, iż obowiązki rodzicielskie pochłaniają kogoś na tyle, że powodują w efekcie ostateczne wyłączenie obojga małżonków z redakcji.

Warto przy tym dodać, że nowe osoby nie tylko zapewniają uzupełnienie „braków kadrowych”. Przynoszą nowe spojrzenie, dają świeżość, odnawiają redakcję, pozwalają wyjść z pewnej rutyny.

W tej chwili redakcji liczy siedemnaście osób. Cztery spośród nich są ponad dwadzieścia lat, cztery kolejne ponad dziesięć lat, dalsze cztery ponad pięć lat, a pięć  osób pojawiło się w ostatnich pięciu latach. Mamy więc jak się wydaje optymalną równowagę między rutyną i młodością.