Przeciwstawiał się powiedzeniu: „Polak to katolik”
Nauka patriotyzmu przebiega w życiu człowieka wieloma tropami. Wiele też składa się na to przyczyn. Miniony wiek XX, w którym narody, głównie zamieszkujące Europę, ale nie tylko, zderzyły się z nacjonalizmem niemieckim oraz z internacjonalizmem sowieckim, naznaczył patriotyzm męczeństwem, chociaż to słowo kojarzymy głównie z religią. Dobrze, że trybunały międzynarodowe surowo potępiły nacjonalizmy. U podstaw tej choroby leży przekonanie, że niektóre narody są lepsze i mogą górować nad innymi, żeby nie powiedzieć: mogą je zniewolić.
Na jakiej podstawie dokonano tak słusznego sądu? Po II wojnie światowej, po sądzie norymberskim, ułożono Deklarację Praw Człowieka, a w niej przypomniano, że każdy człowiek jest równy w swej godności. Jan Paweł II z okazji kolejnej rocznicy ustalenia powyższej Deklaracji prosił Organizację Narodów Zjednoczonych, aby zredagowała analogiczną Deklarację Praw Narodów. Niestety do dziś taka nie powstała. Obserwujemy natomiast w dzisiejszym świecie nieustanne konflikty międzynarodowe, potęgujące się akty przemocy jednego narodu przeciw drugiemu, prowokacyjne ataki narodów od lat nieuznanych za narody niepodległe, cierpiące podziały, rozsiane pośród kilku państw.
Dopóki narody nie uznają równej godności ludzkiej osoby, dopóty nie będą zdolne uznać równości poszczególnych narodów. Czy mamy skapitulować wobec jawnych niemocy organizacji międzynarodowych? Nie! W tym miejscu musimy sobie uświadomić rolę chrześcijaństwa. Mam też świadomość, że czytelnikami „Wieczernika” są głównie ludzie ruchu oazowego, dla których pedagogia Nowego Człowieka, budowanie Nowej Wspólnoty oraz Nowej Kultury, stanowią fundament formacji ludzi Ruchu Światło-Życie. NIE! Nie musimy się obawiać zarzutu megalomanii, my natomiast musimy uintensywnić nasze apostolstwo charyzmatem Oazy. Świat chory na nacjonalizmy, na egoizm konsumpcyjny oczekuje na lekarstwo. My je w sobie nosimy.
A gdzie się podział nasz patriotyzm? Właśnie go pogłębiamy, pytając o rolę patriotyzmu w życiu ks. Blachnickiego. W tym miejscu potrzebna jest jeszcze jedna istotna dygresja. Skąd my czerpiemy podstawy personalizmu (a więc nauki o osobie), podstawy życia wspólnotowego, społecznego?
Znaczenie wiary w patriotyzmie
Aby odpowiedzieć na powyższe pytanie, skorzystam z własnego doświadczenia, emeryta od blisko 15 lat, mieszkającego przez ten okres poza ojczyzną. Na nieraz postawione mi pytanie: „kiedy ksiądz wróci?”, zwykłem odpowiadać: „a dokąd mam wrócić?” Ja tam, gdzie jestem, jestem u siebie. Czy w Polsce, czy poza nią, jestem u siebie. A rozumiem przez to, że jako kapłan doświadczam najpierw bliskości Kościoła, mojej w nim posługi. Każdy, niezależnie od przynależności narodowej, ma prawo do mojej posługi. W ten sposób rozumiem Kościół jako pierwszą moją ojczyznę, a bliskość osób pochodzi nie z przynależności językowo – kulturowej, ale z wiary.
W tym miejscu chcę przytoczyć fragment listu kleryka Franciszka Blachnickiego do swojej kuzynki Hannelies, z roku 1947. Pamiętajmy, że dopiero dwa lata wcześniej wrócił do kraju po okresie długich nieludzkich obozów i więzień. Pisze w odpowiedzi na jej problemy:
Jesteś w okolicznościach, w których ja byłem przed dwoma laty. Gdy wyszedłem z więzienia w Lengenfeld, to najpierw pytałem o kościół katolicki. A gdy znalazłem małą kapliczkę, poczułem się natychmiast swojsko – zniknęło zaraz poczucie obcości… Czy to nie jest piękne, że gdziekolwiek bądź w świecie możemy znaleźć kawałek ojczyzny (Heimat)? Kościół jest naszą pierwszą ojczyzną. (Vaterland).
Patriotyzm jak wiara bazuje na godności osoby, na równości wspólnot narodowych. Bez tych oczywistości człowiek czuje się nie u siebie. Ksiądz Franciszek doznaje tych uczuć już na początku swojej nawróconej wiary, ja potrzebowałem kilku lat kapłaństwa, aby odkryć ojczyznę – Kościół.
Co wiemy o patriotyzmie ks. Blachnickiego?
Znamy miejsce i rok urodzenia ks. Franciszka, ale nie wszyscy czytelnicy są świadomi prawdy historycznej ziemi śląskiej. Polska cieszyła się już niepodległością od listopada 1918 roku. Tymczasem Śląsk musiał się jeszcze wykrwawić w trzech powstaniach śląskich, aby wejść w ojczyznę wolną, w jej młode struktury. Właśnie nasz bohater, jak mówią biografowie, omalże nie stracił życia w czasie walk powstańczych w Rybniku. Był niemowlęciem i w czasie ataku powstańców na oddziały niemieckie znalazł się jego wózek na froncie. Przytomny powstaniec odważnie ocalił z pola walki niemowlę.
Pokolenie jego rodziców, pośrednio myślę też o moim ojcu, nie miało możliwości uczestniczenia do szkół polskich. Pruski Kulturkampf germanizował wszystkie przestrzenie życia publicznego, w tym i kult Kościoła katolickiego. Pielęgnowano ojczystą mowę jedynie w domach, w rozmowach i modlitwach.
Nasz bohater wychowywał się już w wolnej Polsce. Szkołę rozpoczął jako pięcioletnie dziecko wraz ze starszym o rok bratem Ernestem. W roku I Komunii św. to jest w 1931 zaczęła się jego wielka przygoda z harcerstwem wzorowanym na skautingu Roberta Baden Powella, który definiował harcerstwo jako „grę chłopców pod przewodnictwem chłopców, w którym starsi bracia stwarzają zdrowe otoczenie i zachęcają do zdrowym zajęć, ułatwiające wyrobienie w sobie cnót obywatelskich”. Nastolatek Franciszek jako harcerz brał nawet udział w regularnych ćwiczeniach Przysposobienia Wojskowego, za co otrzymał odznakę „wyróżniającą młodych obywateli, którzy w wieku przedpoborowym dobrowolnie pracowali nad przygotowaniem się do roli obrońców Ojczyzny”.
Nazwie harcerstwo aniołem stróżem swojej młodości. Postawi je wyżej niż zajęcia szkolne, bo tu uczył się aktywności, zamiłowania do przyrody i rycerskiej służby wobec bliźnich. Ile było w nim samym harmonii z trzech fundamentalnych wartości: „Bóg, Honor, Ojczyzna” zdradził nam sam, kiedy wyznał, że „żył bez Boga, ale bez «przeciw wierze»”. Ona wróci do niego w latach więzienia katowickiego, w okresie okupacji. Naturalny, humanistyczny wymiar moralności, umocniony przez harcerstwo, okaże się niewystarczający. Człowiek nie należy tylko do współobywateli, do swojego narodu; człowiek należy do Boga. To odkrycie nazwie najważniejszym wydarzeniem jego życia.
Kiedy wiara stanie się sensem jego życia, powróci myślenie o narodzie, o jego zagrożeniach, wynikających z polityki i z nowej bezbożnej ideologii sowieckiej. Jego wcześniejsze zdolności, plany życiowe, aby służyć Polsce jako dyplomata, nabiorą szczególnej dynamiki, tym razem podyktowanej nie tylko patriotyzmem, ale troską o zbawienie człowieka, o jego wieczną egzystencję.
Nie możemy w tym miejscu pominąć jego doświadczeń tuż po maturze. Był to rok 1938. Wartości zdobyte w neoklasycznym gimnazjum w Tarnowskich Górach, teraz wzywają go do dobrowolnej służby wojskowej w Dywizyjnym Kursie Podchorążych Rezerwy w Katowicach. Na wybuch wojny odpowiedział udziałem w wojnie obronnej. Służy Ojczyźnie w stopniu plutonowego w 11 Pułku Piechoty armii Kraków. Dostaje się do niewoli niemieckiej, skąd uciekł i powrócił do rodzinnych Tarnowskich Gór. Podejmuje działalność konspiracyjną w Organizacji Partyzanckiej, w Polskich Siłach Zbrojnych w stopniu komendanta na miasto Tarnowskie Góry. Zdemaskowany, oskarżony, ostatecznie wysłany do obozu koncentracyjnego w Auschwitz z numerem 1201, gdzie spędzi 14 miesięcy, w tym jeden miesiąc w bloku 13.
Skoro ks. Franciszek nazwał harcerstwo aniołem swojej młodości, to znaczy, że wychowanie obywatelskie, patriotyczne na tej drodze zyskane, stało się dla niego poniekąd przewodnikiem do wiary, do rzeczywistości duchowej człowieka, która trwa ponad czasem, ponad systemami i ideologiami. W Auschwitz odkrył, że zasady wcześniej poznane i wyznane zbankrutowały, a ludzie, współwięźniowie zachowywali się nie po ludzku. Osobiście narażał się swoją służbą bliźnim na kary kompanii karnej. Cudem przetrwał Auschwitz, ale światło wiary dotarło do niego po wyroku śmierci w Katowicach.
Ubogacenie patriotyzmu żywą wiarą
Zyskana w celi śmierci wiara, porównywana do światła, nazwana najważniejszym wydarzeniem życia, nie mogła nie mieć wpływu na ducha patriotycznego Franciszka. Już we wstępie tego artykułu zacytowaliśmy jego wyznanie tuż po opuszczeniu ostatniego więzienia wojennego. Ojczyzną stawał się dla niego Kościół, środowisko ludzi zjednoczonych z Bogiem, prawem miłości chrześcijańskiej. Jeśli dotąd pod patriotyzmem można było rozumieć wartości właściwe Polakom, a więc konkretną wspólnotę kultury, języka, literatury, obyczajów, religii im właściwej, to teraz krąg wspólnoty poszerzył się o ludzi innej narodowości, innej kultury, języka itd. Nawet wrogowie Ojczyzny zyskują nowe miejsce w świadomości ludzi wiary, wszak Mistrz nasz poleca kochać także nieprzyjaciół.
Dobitnie wyraził to sejm RP, w lutym tego roku, nazywając go „wielkim patriotą, żołnierzem, duchownym i działaczem społecznym (…) mającym wielki wkład w rozwój moralny wielu pokoleń”. Nie będzie zbyt ryzykownym pytanie: czy stałby się tak docenionym Polakiem bez wiary? To ona pozwoliła mu na decyzje i plany, które po ludzku byłyby utopią, gdyby nie przekonanie, że „wiem z kim jestem w spółce”. Tylko w oczach Boga rzeczy niemożliwe stają się możliwe. Wiara pozwala patrzeć oczami Boga.
Dzieła z pogranicza wiary i patriotyzmu inspirowane przez ks. Blachnickiego
Czytelnikom „Wieczernika” ten podrozdział nie wymaga poszerzenia, bo jest każdemu znany. Składa się nań: Oaza Dzieci Bożych. Oaza Nowego Życia i nieco wcześniejsza Oaza Niepokalanej. To są dzieła lat pięćdziesiątych i początek sześćdziesiątych. Jak się one mają do patriotyzmu? Ano właśnie tak, jak zdrowy człowiek do choroby. Chorobą czasów była nachalna indoktrynacja ateistycznej ideologii, która zawładnęła przez aparat państwa wszystkimi dziedzinami życia społecznego. Obywatel Polski był narażony na skażenie kłamstwem i przemocą, na uleganie fałszywej teorii, że historia świata jest oparta na „walce klas”, przeciwieństwie chrześcijańskiego przykazania: miłujcie się wzajemnie. Kto czuł się patriotą, ten walczył o dostęp do dzieci i młodzieży, do rodzin i do pedagogów, wychowawców szkół. Kolejnym dziełem stała się Krucjata Wstrzemięźliwości, oparta na apostolstwie dzieci i dorosłych. Księdzu Franciszkowi przypadło cierpieć dla tego dzieła i wiedział, że ból likwidacji KW. zrodzi z woli Bożej większe dzieła, jak Oaza Rodzin (Domowy Kościół), jak Krucjata Wyzwolenia Człowieka, jak Oazy Wychowawców, Studentów i innych stanów, otwartych na prawdę człowieka. Tak powstawał Ruch Światło-Życie, ruch odnowy człowieka, rodzin, parafii. Sejm uzna to dzieło, jego „wkład w rozwój moralny wielu pokoleń Polski”.
Lata spędzone na obczyźnie staną się nie tylko kontynuacją dzieł rozpoczętych w Ojczyźnie, ale poszerzą troskę o pozostałe narody Europy Środkowo-Wschodniej zniewolone tym samym systemem komunistycznym. Chodziło o 17 narodów, które zamieszkiwało ok. 300 milionów ludzi. Pozbawieni własnej tożsamości narodowej, niepodległości, chętnie przystawali reprezentanci tych narodów do zawiązującego się stowarzyszenia Chrześcijańskiej Służby Wyzwolenia Narodów. Uczyli się podstaw wolności narodowej, że jest nią suwerenność osoby ludzkiej. Jeśli człowiek nie odkryje, że prawdziwa wolność człowieka zaczyna się od Chrystusa, Zbawiciela Człowieka, jak nazwał swoją pierwszą encyklikę św. Jan Paweł II, to wolność stanie się utopią, albo znowu naznaczona zostanie nacjonalizmami.
Mądrość ks. Franciszka miała w tym temacie konkretne rady, które mają swoją aktualność. Przeciwstawiał się powiedzeniu: „Polak to katolik” i prostował: dlatego, że katolik, to Polak. Wiara zobowiązuje do tożsamości narodowej, bowiem nie jesteśmy znikąd, nosimy dziedzictwo kulturowe i współczesną odpowiedzialność za nie. Ceniłem też jego radę, jaką dawał Ślązakom i Pomorzanom, nieco skołowanym co do przyjmowanego obywatelstwa niemieckiego:
Jeśli prawodawstwo niemieckie otwiera furtkę (…) a człowiek przychodzi w sytuacji przymusowej korzysta z tej furtki, to nie można go przekreślać w sensie moralnym. Ale pod warunkiem, że na pytanie „czy jesteś Niemcem? odpowiada: jestem nim w rozumieniu ustawy”.
Patriotyzm a wiara mówią nam o dwóch ojczyznach, o ziemskiej, w której wzrastamy i o ojczyźnie niebieskiej, do której pielgrzymujemy. Dziedziczymy bogactwo ojczyzn, pamiętając, że jednego mamy tylko Ojca, Tego w niebie.