Ojciec Franciszek nazwał charyzmat maryjny, który ewoluował i w jakiejś pełni objawił mu się poprzez Ruch Żywego Kościoła, „tajemnicą wielką”
Kiedy z grupą wolontariuszy wracając z Ukrainy, zatrzymaliśmy się w Przemyślu i mając naprawdę mało czasu poszliśmy bodajże do franciszkanów, gdzie nasz ksiądz Adam odprawił ekspresową Eucharystię (co chyba nie miało być rozpowszechniane), usłyszeliśmy homilię, składającą się z dwóch słów: „kochajmy Maryję!”.
Od tego trzeba zacząć. Nie będzie żadnej maryjności Ruchu Światło-Życie, żadnego oblubieńczego oddania siebie w miłości na Jej wzór, jeśli nie będzie zdolności do wypowiedzenia przed samym sobą tych dwóch prostych słów: „kocham Maryję”. Proste? Oj, bynajmniej! Zupełnie jak prostym i oczywistym wydaje się fenomen miłości do mamy i taty, a przecież temat maglowany jest na psychoterapiach bez końca, tyle tam zranień, niedopowiedzeń, braków. Jeśli już tutaj dopadło kogoś przygnębienie, że on tej miłości do Maryi za grosz nie posiada, nie czuje tej relacji i koniec, niech przetrwa jeszcze kilka akapitów, wrócę do tego.
Jak to zatem jest z tą miłością do Matki Bożej wśród katolików? Obserwujemy dwie skrajne postawy: z jednej strony naiwny sentymentalizm, traktujący Maryję niemalże jak boginię, którą należy obłaskawiać podarkami w postaci kwiatów, odmówionych paciorków czy pielgrzymek do Jej sanktuariów, z drugiej natomiast wiejąca chłodem poprawność polityczna, pilnująca się, żeby czasem za bardzo Jej nie wychwalać, za dużo Jej nie przypisać, żeby jakimś cudem nie wypchnęła Pana Jezusa z centralnego miejsca. Oczom wyobraźni już ukazują się te przepychanki wokół niebieskiego tronu między Matką Bożą, a Trzema Osobami Trójcy Świętej. A sztuka na przykład nie ucieka od wizerunku Maryi w momencie ukoronowania, gdy zajmuje miejsce na środku, otoczona przez Ojca, Syna i Ducha Świętego.
Jakiego zatem odniesienia do Maryi szuka Ruch Światło-Życie? Przede wszystkich chce Ją poznać. „Kimże jest ta, która świeci z wysoka jak zorza, piękna jak księżyc, jaśniejąca jak słońce, groźna jak zbrojne zastępy?” (Pnp 6,10). Z kart Pisma Świętego wyłania się postać Niewiasty, którą Bóg wybrał, aby Jej potomstwo zniszczyło głowę szatana. Czyli jest to osoba, odgrywająca kluczową rolę w historii zbawienia. Nie można jej pominąć. Jednak żeby ją poznać, potrzebne jest staranie. Maryję trzeba odkryć. Pragnąć tego, by jej tajemnica w jakiejś mierze, w jakiej na to zasługujemy, odsłoniła się przed nami. Bo Ona właśnie taka jest, z pozoru na językach u wszystkich (choćby przez brzydkie wykrzyknienia: Jezus, Maria lub Matko Boska), a tak naprawdę wielka nieznana.
Ojciec Franciszek nazwał charyzmat maryjny, który ewoluował i w jakiejś pełni objawił mu się poprzez Ruch Żywego Kościoła, „tajemnicą wielką”. Jest to rzeczywistość, której się doświadcza w krótkich przebłyskach łaski, która pozostawia nas z coraz silniejszym pragnieniem zagłębienia się w niej, ale nie można jej posiąść, wypracować sobie, zatrzymać stan rozumienia. To tajemnica od początku do końca. Ale przez wierność w zgłębianiu jej pogłębia się miłość. Wzór, jak postępować na tej drodze, zostawił nam św. Maksymilian, z którego czerpał inspirację ojciec Franciszek. To Maksymilian nauczył nas nazywać Maryję Niepokalaną. „Kto zatem nie potrafi ugiąć kolana i w kornej modlitwie błagać o poznanie, kim Ona jest, niechaj nie spodziewa się cośkolwiek o Niej bliższego dowiedzieć”. Ot, i wszystko na ten temat. Odchodźcie z kwitkiem, którzy nie potraficie ugiąć kolana.
W Ruchu Światło-Życie to poznanie Maryi jest w pakiecie. Wcale nie chodzi tutaj bowiem ani o uczenie się na pamięć „maryjnych” passusów z Pisma Świętego, ani o zawzięte studiowanie traktatów mariologicznych. Maryję poznaje się zwyczajnie, żyjąc życiem Kościoła Świętego, a w formacji Ruchu w małej grupie oazowej ma się zintensyfikowane laboratorium wiary. Wstępując na drogę deuterokatechumenatu, prawie na samym początku, w drugim kroku, następuje spotkanie z Niepokalaną przez Słowo Boże i treści teologiczne. Oto treść drugiego drogowskazu:
NIEPOKALANA jest dla mnie najdoskonalszym wzorem nowego człowieka oddanego całkowicie w Duchu Świętym Chrystusowi, Jego słowu i dziełu; dlatego oddaję się Jej, rozważam z Nią w różańcu tajemnice zbawienia i naśladuję Ją.
Duchowość maryjna oazowiczów zasadza się na przekonaniu, że Maryja najpełniej zrealizowała powołanie człowieka odkupionego, polegające na całkowitym powierzeniu się w ręce Jezusa, na oblubieńczym oddaniu siebie w miłości Jezusowi. Lecz to nie kończy się na przekonaniu tylko rozumowym, bo wówczas byłoby niebezpieczeństwo zatrzymania się na wiedzy religijnej o Maryi. „Oddaję się Jej” oznacza całkowite przylgnięcie do Jej sposobu odniesienia do Pana Jezusa. Oddaję się Tobie, Niepokalana, bo wiem, że z Tobą będę całkowicie oddany Jezusowi. Nie można jednak powiedzieć „oddaję się Tobie” i nie mieć żadnego kontaktu z tą osobą, której się oddaje, zatem w ślad za deklaracją, za codziennie ponawianym aktem oddania, idzie towarzyszenie Maryi w tym, co robi, a Ona zajęta jest rozważaniem tajemnic zbawienia. Pytanie o różaniec jako oczywisty w oazie element duchowości maryjnej pozostawiam na inny artykuł.
Oaza ma swój własny wizerunek Maryi. Jest to figura Niepokalanej, rzeźba w kolorze białym, ze skierowanymi do dołu otwartymi dłońmi, symbolizującymi postawę całkowitego oddania, u której stóp wypływa źródło wody – symbol życia, które rodzi się z tej postawy. Przy tej właśnie figurze na Kopiej Górce w Krościenku, 11 czerwca 1973 roku, ówczesny ksiądz kardynał Karol Wojtyła dokonał aktu oddania Ruchu Niepokalanej, Matce Kościoła.
Dlaczego ten właśnie przymiot Maryi „Matka Kościoła” stał się tak bliski Założycielowi, a za nim całemu Ruchowi Światło-Życie? Przypomnijmy, że w tamtym czasie Ruch, który dopiero nabierał rozpędu, nazywany był Ruchem Żywego Kościoła. Żywy Kościół rodzi się z przebitego boku Pana Jezusa, a to rodzenie przepełnione bólem wyrażone jest typicznie w testamencie z krzyża, w którym Maryja (Niewiasta) zostaje powierzona umiłowanemu uczniowi, a uczeń Matce. O tym, że w ten sposób Maryja staje się Matką wszystkich żyjących, Matką Kościoła, oraz że zjednoczenie z Nią „w postawie oblubieńczego oddania się Chrystusowi jest (…) najgłębszą zasadą żywotności i płodności Kościoła Matki”, mówią bardzo dobitnie słowa Aktu oddania. Zawiera on również takie zdanie: „jesteśmy przekonani, że całe dzieło oazy opiera się na zrozumieniu tej tajemnicy”.
Wracając do miłości do Maryi, której to miłości niejednokrotnie nie potrafimy uchwycić, wydaje nam się, że ona łatwo ziębnie, że serce jest oschłe wobec Tej, którą chcielibyśmy kochać bardziej żarliwie, a nie potrafimy. Otóż takie jest moje intuicyjne przeczucie, że Niepokalana jest niezwykle subtelna i nieprzesłaniająca sobą. Miłość Boża na przykład przez doświadczenie żywego Słowa czy jakiegoś rodzaju modlitwy potrafi nas jak miecz obosieczny tak przeniknąć, że się jej poddajemy i w tym intensywnym przeżyciu i pamięci o nim jest dla nas czymś zupełnie realnym. Podobnie doświadczenie miłosierdzia Pana Jezusa jest często bardzo mocne i do głębi poruszające. Natomiast Niepokalana pozostaje w cieniu. Jej celem jest ukształtowanie naszej woli, by była posłuszna Woli Bożej, natomiast sama Jej osoba ukrywa się, by nie przesłaniać sobą. Czasem podobnie jest w świecie materialnym, że prawdziwa pokora jakiejś osoby sprawia, że ludzie lgną do niej i ją doceniają.
I co jeszcze niezmiernie ważne, co powinno dawać nadzieję każdemu biednemu grzesznikowi, który może nie czuć się godnym, by być w relacji miłości do Niepokalanej. Ona, jak mówią słowa modlitwy nowennowej, „nikogo nie opuszcza i nikim nie gardzi”. I myślę, że się też nie obraża.